Janusz Kołodziej notuje bardzo udany początek sezonu. W niedzielę był jednym z liderów Fogo Unii Leszno, natomiast we wtorek z dorobkiem 14 punktów triumfował w poznańskiej rundzie eliminacyjnej Złotego Kasku.
Żużlowiec podkreśla, że jest przede wszystkim zadowolony z awansu do finału, gdyż gwarantowały to tylko cztery najlepsze lokaty. – Wiadomo, że w takich zawodach jest to trochę loteria, gdyż wystarczy jakiś defekt motocykla albo chwila nieuwagi i można bardzo łatwo odpaść.
Wychowanek Unii Tarnów już na papierze był jednym z faworytów do końcowego triumfu i w pełni potwierdził to na torze. W większości swoich wyścigów był zdecydowanie najszybszy zarówno na starcie, jak i na dystansie. Jak sam zaznacza, bardzo pomógł mu fakt, że od początku trafił z ustawieniami. – Jestem wyjątkowo zadowolony ze swojego sprzętu. Praktycznie od pierwszego biegu nie musieliśmy nic w nim zmieniać, wystarczała standardowa obsługa cobiegowa i można było jechać. Zatem uważam, że te zawody układały się dla mnie bardzo fajnie – powiedział Kołodziej.
Kibice zgromadzeni na Golęcinie we wtorkowe popołudnie nie obejrzeli wielu mijanek. Trzykrotny indywidualny mistrz Polski uważa, że choć start był bardzo ważnym elementem, to na trasie również dało się sporo zrobić. – Chociażby w osiemnastym biegu Bartek Smektała bardzo fajnie powalczył z Norbertem Kościuchem. Oprócz biegów, w których start decydował, były momenty, w których kibic miał na czym zawiesić oko – zakończył żużlowiec Unii Leszno.
Źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!