Najlepszy wyjazdowy występ w tym sezonie zanotował w Lesznie Jakub Jamróg. Pomimo porażki „Jaskółek” z „Bykami” w stosunku 35:55, wychowanek klubu z Tarnowa mógł być zadowolony, po zgromadzeniu 11 punktów z bonusem.
Po dobrych występach przed własną publicznością, w końcu udało się pojechać na wyższym poziomie również na wyjeździe i to na obiekcie zdecydowanego lidera PGE Ekstraligi. – Odpaliłem u teoretycznie najmocniejszego rywala, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że gdy pojedziemy do względnie słabszej drużyny, może być dużo gorzej. Żużel jest bardzo nieprzewidywalny. Pomimo tego wyniku nie jest tak, że my jesteśmy słabi. Wszyscy mają silniki od tych samych tunerów, każdy umie jeździć, puszcza sprzęgło, jedzie do przodu, a następnie ścieżką. Sprzęt jest tak wyrównany, że rolę grają detale. Każdy może wygrać z pozostałymi. Ja oczywiście ze swojego występu jestem zadowolony, aczkolwiek nie obyło się bez błędów. Wynik w ogóle nie odzwierciedla tego, co działo się na torze. Powiem szczerze, że nawet byłem w szoku, gdy go zobaczyłem po meczu. Wówczas dopiero wziąłem od trenera program i ujrzałem, że tak wysoko ulegliśmy. Byłem święcie przekonany, że przegrywamy i przegraliśmy dużo mniej. Na torze działo się dużo. Mieliśmy trochę pecha, defekt Nickiego na prowadzeniu. Myślę, że nie mamy się czego wstydzić. Drużyna Unii Leszno ma zgoła odmienne cele od naszej. Nie było aż tak źle. Mówię przede wszystkim o tym, co działo się na torze. Jeśli przegrywaliśmy, to też w kontakcie. Nie było tak, że odjechali pół prostej, czy prostą z przodu. Wydaje mi się, że w ogólnym rozrachunku jest ok – opisał pojedynek w Lesznie, Jakub Jamróg.
O ile z jednostkami na twarde nawierzchnie nie było u naszego rozmówcy problemów, o tyle w poprzednich ligowych spotkaniach miał on pecha, jeśli chodzi o tory bardziej przyczepne. W Częstochowie zdobył jeden punkt, a w Gorzowie wywalczył także tylko„oczko”, notując jednak wcześniej upadek na punktowanej pozycji. – Poprzednio miałem dużo pecha. Mogę, chociaż nie lubię się tłumaczyć, ale każdy z wyjazdów do tej pory mogę wyjaśnić. W Częstochowie totalnie nie trafiliśmy z silnikiem. Wiem, bo on nigdy mi nie jechał w tym miejscu, a ja go niepotrzebnie wziąłem. To już jest historia. Trzymałem się go, miałem dwa zera, później zostałem zmieniony, co jest normalną rzeczą po takim wyniku. Później to już tak poleciało, „psycha” i wszystko. Nie było wyniku w Gorzowie, była prędkość, wszystko inne i ten niepotrzebny upadek. On wybił mnie wtedy totalnie z rytmu tak, że nie byłem w stanie nawiązać walki. Teraz, na wyjeździe w Lesznie w końcu coś zagrało, z czego się cieszę. Mam nadzieję, że kolejne wyjazdy będą również dobre w moim wykonaniu – dodał optymistycznie.
Jamróg w tygodniu poprzedzającym mecz w Lesznie, znalazł się w kadrze meczowej zespołu Holsted Tigers. W pojedynku z ekipą z Fjelsted zanotował on jednak bardzo słaby występ, na swoim koncie zapisując tylko jedno „oczko”. Nie wie on zatem, czy dostanie szanse kolejnych powołań na występy w Kraju Hamleta. – Wiem, że w meczu, w którym startowałem byłem wpisany jako „gość”. Ja tam nie znam do końca przepisów, tym zajmuje się mój menadżer od tych spraw. Przekazał mi, że mogę teoretycznie być wypożyczony nawet do innej drużyny. Nie skupiam się na lidze duńskiej. Traktuję to jako dodatkowa okazja, oczywiście chcę jeździć jak najwięcej. Mimo takiego słabego wyniku chciałbym jeszcze bardziej tam jechać, żeby w końcu nauczyć się tych torów i mieć taką satysfakcję, żeby nie było tak, że gdzieś mi tam po prostu nie wychodzi. Mam w ogóle bardzo małe doświadczenie w lidze duńskiej, bo był to mój drugi osobisty pobyt w Danii. Oczywiście nie tłumaczę się. W tym meczu popełniłem kupę błędów i tyle. Na razie nie mam informacji o kolejnych startach w tym kraju, skupiam się na tym, co czeka mnie w najbliższych dniach. (…) Teraz jest tydzień przerwy i przygotowujemy się bardzo mocno do rewanżu z Unią Leszno – podkreślił.
Dobra postawa w pierwszych biegach meczu wyjazdowego może być właściwym prognostykiem przed pojedynkiem rewanżowym, do którego dojdzie 10 czerwca w „Jaskółczym Gnieździe”. Nasz rozmówca nie chce jednak obiecywać zwycięstwa, a przypomina, że w żużlu możliwe są wszystkie scenariusze. – W mojej karierze spotkałem się z sytuacją taką, gdy pojechaliśmy do Daugavpils z Orłem Łódź, do twierdzy, której nikt nie zdobył. Wygraliśmy tam, byliśmy z tego mega szczęśliwi i pewni siebie przed rewanżem z nimi. Okazało się, że oni u nas wygrali jeszcze większą zdobyczą punktową i „wzięli” bonus. Nawiązuję tym do tego, że oczywiście będziemy robić wszystko, żeby wygrać ten mecz z Lesznem. Będzie nam dużo łatwiej wykorzystać atut własnego toru. Mamy jednak świadomość tego, że to nie jest tak, iż jeśli w Lesznie nawiązywaliśmy z nimi walkę, to już sobie dopiszemy do tego wyniku, tak z „urzędu”, minimum dziesięć punktów, czy pięć, bo pojedziemy u siebie. To nie jest tak. Może być tak, czego oczywiście ja i cała nasza drużyna byśmy nie chcieli, że jeszcze więcej przegramy u siebie. Taki jest po prostu żużel. Jedziemy bez presji i myślę, że to w naszym przypadku zdaje egzamin. Podchodzimy do każdych zawodów tak samo i podobnie podejdziemy do rewanżu z Unią Leszno.
Pierwsza połowa rundy zasadniczej PGE Ekstraligi za nami. Pewnym liderem jest drużyna Fogo Unii Leszno, która zgubiła tylko jeden punkt, na inaugurację z Betard Spartą Wrocław. Tarnowianie plasują się na 5. miejscu, jednak dystans, jaki ich dzieli od spadkowej pozycji nie jest zbyt bezpieczny. Rywalizacja o końcową stabilizację i utrzymanie w PGE Ekstralidze może toczyć się zatem do samego końca rozgrywek. – Wszystko jest wyrównane i myślę, że walka o Play-offy, czy o dolną część tabeli, spadki i utrzymania, będzie się toczyła do ostatniego meczu. Ja osobiście tego nie analizuję, to jest rola trenerów, żeby mieć mniej więcej pogląd na to. Musimy patrzeć przed siebie i skupić się na najbliższym meczu. Po sezonie będziemy mogli analizować. Ja osobiście skupiam się na tym, co dzieje się teraz, w tym momencie, na swoim najbliższym biegu. Nie jestem od tego, żeby w jakiś sposób patrzeć, jak to się wszystko układa – dodał na koniec rozmowy, Jakub Jamróg.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!