W sobotę, na torze w czeskim Libercu odbyła się jedna z Rund Kwalifikacyjnych Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Awans do cyklu finałów wywalczył m.in. obrońca tytułu Maksym Drabik, który stanął na najniższym stopniu podium.
Popularny „Torres” na koncie zgromadził 12 punktów, po wygraniu czterech biegów. W czwartej serii startów wjechał on jednak w taśmę, dlatego nie udało mu się zwyciężyć w turnieju. „Rywalizował” również o drugie miejsce z Danielem Kaczmarkiem, jednak reprezentanci Polski przejechali wolno cztery okrążenia, na prostych próbując jechać na jednym kole. Miało to związek również z tym, że nawierzchnia w Libercu pod koniec zawodów wyraźnie się „rozrywała”. Linię mety zawodnicy minęli niemal równocześnie i dopiero po krótkiej chwili sędzia Artur Kuśmierz podjął decyzję o przydziale miejsc na „pudle. – Myślę po prostu, że dobrze się z Danielem bawiliśmy, żeby rozładować całą moc euforii na sam koniec. Udało się to przez pryzmat ostatniego biegu. Rzeczywiście, tor był w tych zawodach dość mocno rozwalony, porobiło się na nim sporo kolein w ich trakcie, w czasie biegów. Ten owal stawał się jakby coraz bardziej niebezpieczny. Stwierdziliśmy, że chcemy dobrze się zabawić, jeśli chodzi o ten „dodatek” i myślę, że to się spełniło – mówił po zawodach w Libercu Maksym Drabik.
W swoim czwartym biegu, jeden z faworytów turnieju dotknął taśmy. Przyznał, że było to spowodowane delikatnym błędem, jednak na szczęście nie przyniosło poważniejszych konsekwencji. – Jeśli chodzi o dotknięcie taśmy, był to po prostu jakiś tam mój mały błąd , lekka dekoncentracja. Mocno tego żałowałem, choć później zjechałem do parkingu, zrelaksowałem się delikatnie. Odbiegając myślami od tej sytuacji, skupiłem się na ostatnim swoim biegu, bo wiedziałem, że on też był dla mnie dość ważny, jeśli chodziło o awans do dalszego pułapu Mistrzostw Świata Juniorów. Mocno skoncentrowałem się na ostatnią fazę i się udało – podkreślił.
Ta pomyłka, w przypadku złego trafu, jak choćby defekt w ostatnim wyścigu, mogła być bolesna w skutkach. Na szczęście w decydującym starciu Drabik również dopisał „trójkę” przy swoim nazwisku. – Generalnie chyba było dosyć ciasno, jeśli chodzi o punktację każdego z zawodników w tym turnieju. Rzeczywiście, obawy są zawsze – w pierwszym i w ostatnim biegu, choć od takich myśli mocno odbiegamy. Koncentrujemy się na tych pozytywnych kwestiach w zawodach, więc to było najważniejsze. Myślę, że mi się to udało, mam awans, z tego się cieszę – skomentował zaistniałą sytuację.
Jak już wspomnieliśmy, nawierzchnia na stadionie w Libercu była odpowiednia przez dwie pierwsze serie. Później, z biegiem czasu, sprawiała zawodnikom coraz większe problemy. Kilka miejsc zrobiło się niebezpiecznych, trzeba było w nich szczególnie uważać, co nie wszystkim z młodych jeźdźców się udawało. – Z pewnością mogę powiedzieć, że tor był okrągły i jeździliśmy w lewo (śmiech). Generalnie był dość specyficzny, ma on świetną geometrię. Im bardziej jednak podążaliśmy w kierunku ostatniej fazy, decydującej serii, tym bardziej się rozwalał i rozrzucał. Porobiły się delikatne koleiny, wiec rzeczywiście był on dość względny i zaskakujący w tych zawodach. Tor pozwalał jednak na ściganie, przejechanie czterech kółek bezpiecznie. Cóż, były to fajne zawody.
Owal w Libercu różni się od długich, polskich obiektów. Ma długość ok. 285 metrów, a co za tym idzie rywalizuje się na nim inaczej, niż na tych, z którymi ma się częstszy kontakt. – Ja mam ligę szwedzką, a w niej też są dość specyficzne tory, jeśli chodzi o geometrię. Są one również dość „zawiłe” i zakręcone. Ten w Libercu można porównać w cudzysłowie do ligi angielskiej, więc rzeczywiście nie był on łatwy, choć dało się go spokojnie rozgryźć. Z biegu na bieg, jeździło mi się jakby coraz lepiej. Byłem w Libercu pierwszy raz, nigdy nie miałem zatem okazji kręcić kółek na tym obiekcie. Więcej obycia i jak przyjadę następnym razem, to zdecydowanie spokojniej zacznę zawody – zapowiedział.
„Torres” to obrońca mistrzowskiego tytułu sprzed roku w zmaganiach o juniorski czempionat. Z pewnością z tyłu głowy celem może być powtórzenie tego wyniku, jednak na razie dosyć skromnie podchodzi do tego tematu. – To chyba wyjdzie w praniu. Generalnie każdy sezon jest inny i uczy nas czegoś nowego. Zobaczymy po pierwszych rundach i po ostatniej, jak to wszystko się rozwikła – dodał na koniec, Indywidualny Mistrz Świata Juniorów z sezonu 2017, Maksym Drabik.
Źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!