Reprezentacja Danii zajęła drugie miejsce w finale Mistrzostw Europy Par, gromadząc w Brovst 22 punkty. Liderem ekipy z Kraju Hamleta był Anders Thomsen, który wywalczył 13 oczek.
Trzeba przyznać, że przez pierwsze pięć wyścigów to Duńczycy, będący gospodarzami, wyglądali na najlepszych w finale. Decydujące słowo należało jednak do Polaków, którzy ostatni wyścig dnia wygrali podwójnie, odsyłając tym samym najgroźniejszych rywali po srebrne medale. – Byliśmy lepsi tego dnia, również od Polaków. Spieprzyliśmy to jednak. Oczywiście to rozczarowujące. Takie jest jednak ściganie. Czujesz, że wygrasz, a wszystko może przepaść w ostatnim wyścigu – mówił, nie kryjąc rozczarowania po finale w Brovst, Anders Thomsen.
W decydującym biegu polski duet Grzegorz Zengota – Tobiasz Musielak wygrał start i dowiózł wynik 5:1 do mety. Thomsen jednak nie dawał za wygraną i próbował odwrócić losy tego starcia do samego końca. Ostatecznie minimalnie przegrał z Musielakiem, choć jego punkt widzenia na ostatnie metry był nieco inny. – Tak naprawdę myślałem, że na linii mety byłem przed nim, jednak to sędzia jest w tym wypadku „szefem”. Zdecydował, że Musielak był przede mną. Tak to się skończyło. Nie byłem jednak wystarczająco dobry ze startu i taki był tego efekt – dodał.
Tor w Brovst nie jest zbyt często używany w większych imprezach rangi mistrzowskiej. Na nim jednak przyszło rywalizować ekipom aspirującym do Mistrzostwa Europy Par. Na treningu nawierzchnia była wyraźnie twarda, ale przed zawodami całkiem się to zmieniło – dosypany został nowy materiał i owal nie przypominał tego, na którym „kręcono” kółka próbne. – Ten tor był zły. Oni nie organizują na nim wielkich imprez, tego typu. Tak naprawdę ten owal był zatem nowy. W pierwszych biegach był on mocno przyczepny, ze sporą ilością luźnej nawierzchni na nim. Starali się, jak mogli, wykonali dobrą pracę, ale nadal przed nimi sporo do zrobienia. Ten tor różnił się od tego, który był na treningu, to jednak były tylko jazdy próbne. Zawsze zawody są najważniejsze. Trening tak naprawdę nie miał znaczenia. Wiele więcej nie można tutaj dodać – stwierdził.
W dzień rozgrywania zawodów w Brovst odbył się również finał Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów w łotewskim Daugavpils. Tam Duńczykom udało się po wielu latach pokonać Polaków, do pełni szczęścia zabrakło jednak sukcesu na własnej ziemi. – Nasi młodsi koledzy wygrali w Drużynowych Mistrzostwach Europy Juniorów. My jednak też powinniśmy zwyciężyć. W zasadzie myślałem, że uda się to zrobić w ostatnim biegu, ale rywale mieli zdecydowanie lepsze wyjście spod taśmy niż my. Na tym torze bardzo trudno się po prostu wyprzedzało – podkreślił.
W polskiej lidze Thomsen po raz kolejny reprezentował barwy klubu z Gdańska. Po udziale w finale w ubiegłym roku, tym razem jego drużyna zakończyła zmagania na rundzie zasadniczej. Było to z pewnością spore rozczarowanie. – W zasadzie to myślałem, że mieliśmy najsilniejszy zespół w lidze. Gdy jednak niektórzy z nas punktowali dobrze, to inni tego nie robili. Wszyscy powinni jechać na dobrym poziomie w tym samym czasie. Dopiero pod koniec sezonu wróciliśmy do walki. To był nasz największy problem – wyjaśnił.
Sezon 2018 z polskiej lidze dobiegł zatem końca dla naszego rozmówcy. Nie wiadomo jeszcze, czy pozostanie on w ekipie znad Bałtyku. Po przełożeniu dwóch spotkań ligowych pod koniec sierpnia widziano go na zawodach o SGP Polski w Gorzowie Wielkopolskim oraz na meczu Falubaz Zielona Góra – Grupa Azoty Unia Tarnów. W tym czasie nie szukał on jednak nowego pracodawcy, a w spokoju oglądał zawody żużlowe. – Miałem po prostu kilka dni wolnego, a oczywiście lubię oglądać speedway. Nie było zatem w tym nic specjalnego (uśmiech). Nie wiem jeszcze, czy w przyszłym roku będę występował w Gdańsku. Zobaczymy, co się wydarzy – dodał na koniec rozmowy z portalem speedwaynews.pl, Anders Thomsen.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!