Liderem polskiej reprezentacji, w rozegranym w Brovst finale Mistrzostw Europy Par, był Grzegorz Zengota. Zawodnik ten walnie przyczynił się do zdobycia przed Polaków złotych medali, na swoim koncie gromadząc 16 punktów.
W całym finale na mecie oglądał on tylko plecy Nicolasa Coavttiego oraz Siergieja Łogaczowa. Ostatecznie o triumfie w całych zawodach zdecydowało podwójne zwycięstwo w parze z Tobiaszem Musielakiem, nad faworyzowanymi Duńczykami. Do decydującego starcia doszło w ostatnim biegu dnia, ten wyścig był zatem „wisienką na torcie” dla wszystkich, zgromadzonych na stadionie. Sukces na duńskiej ziemi smakuje tym lepiej, iż został obroniony tytuł sprzed roku, wywalczony we włoskim Lonigo. Wtedy w składzie znajdowali się Zengota, Musielak oraz rezerwowy Mateusz Szczepaniak. – Cieszymy się wspólnie z chłopakami, że obroniliśmy ten tytuł. Zawsze wiadomo, że trudniej się broni, aniżeli zdobywa. Nam udało się to na trudnym terenie, jakim niewątpliwie jest ten duński. Widać było, że gospodarzom bardzo zależało, bo pieczołowicie przygotowywali się do tych zawodów poprzez tor. Byli bardzo zorganizowani, tym bardziej się cieszymy. Wiedzieliśmy, że będzie trudno, ale ostatecznie się udało. Ten triumf przyszedł trochę w pocie czoła, bo zaliczyłem upadek, w którym się poobijałem. Nie było łatwo złapać ten rytm, a jednak mimo wszystko dobre punkty udawało się dowozić. Cieszymy się, że wspólnie z „Tofeekiem” i Kubą ten medal zdobyliśmy, bo te zawody, jak wiadomo w opinii wielu „ekspertów”, są dosyć niedocenione. W kontekście sportowym jednak dla zawodnika to każdy medal, tym bardziej Mistrzostw Europy, ma swoją wartość i cieszymy się, że go obroniliśmy – skomentował triumf w turnieju finałowym Mistrzostw Europy Par, Grzegorz Zengota.
Języczkiem u wagi był w tych zawodach bieg czternasty. W nim na starcie stanęli Polacy i Szwedzi, a ostatecznie powtarzano go trzykrotnie. W pierwszym podejściu na tor upadł Jakub Jamróg, którego wykluczono. Następnie motocykla nie opanował Linus Sundstroem, który „zabrał” ze sobą na pierwszym łuku również Grzegorza Zengotę. Obaj zawodnicy upadli, dla wykluczonego Szweda był to jednak koniec zawodów. W kolejnej odsłonie ostrzeżeniem za lotny start został ukarany Oliver Berntzon. Finalnie, w dwuosobowej obsadzie zawodnicy do samego końca walczyli o trzy punkty. I choć w niektórych miejscach na stadionie wydawało się, że to Szwed był na mecie pierwszy, sędzia jednak dopisał trzy punkty na konto Polaka. – Wiedzieliśmy, że wyścig czternasty będzie bardzo ważny, bo patrząc na punkty, było widać, że ze Szwedami będziemy toczyć ten ostateczny bój o podium, czy zwycięstwo. Tak też było. Później ten wyścig trochę zweryfikował wyniki, bo rywale stracili Linusa Sundstroema. Ja również upadłem, poobijałem się. Na szczęście nic mi się nie stało, więc o tyle fajnie, że mogłem kontynuować te zawody. Ten wypadek nie wpłynął znacząco na mnie, mimo że wyglądał dosyć poważnie. Wykonaliśmy dobrą robotę. Po raz drugi, rok po roku złoty medal trafia do nas, więc jest radość, mimo tego, że opinia na temat tych zawodów jest wśród wielu taka dosyć średnia. Są one mocno niedocenione. Może z czasem w końcu uda się to zmienić, bo uważam, że to jest fajna impreza. Szkoda, że są tak traktowane – dodał popularny „Zengi”.
Przed turniejem, nad ranem odbył się trening. Po jazdach próbnych ściągano jednak nawierzchnię, dosypywano nową i mocno nawadniano tor. Miało to zapewne na celu osłabienie czujności rywali, przez duńskich organizatorów. Na szczęście dla Polaków, ostatecznie to na ich szyjach zawisły złote medale. – Duńczycy robili wszystko, żeby nas wprowadzić w zmyłkę, a mimo to nie daliśmy się i obroniliśmy to, co zdobyliśmy przed rokiem – podkreślił.
Tegoroczny finał Mistrzostw Europy Par odbył się w Brovst. Na tym duńskim torze imprezy tej rangi organizowane są jednak niezwykle rzadko. Występowały zatem miejscowe problemy z nawierzchnią, a stadion odwiedziło niewiel ponad 500 kibiców. W opinii naszego rozmówcy dobrze byłoby, gdyby w przyszłości ta impreza odbywała się w bardziej dostępnym i przyjaznym większej ilości fanów, miejscu. – Może przyjdzie czas, że takie zawody, jak ten finał Mistrzostw Europy Par, będą organizowane na większych stadionach i zaczną przyciągać przez to większą uwagę kibiców – podkreślił z nadzieją, złoty medalista Mistrzostw Europy Par, Grzegorz Zengota.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!