Fogo Unia Leszno od porażki 44:46 zaczęła finałową rywalizację w PGE ekstralidze z Cash Broker Stalą Gorzów. W tym wyjazdowym spotkaniu lider formacji juniorskiej „Byków”, Bartosz Smektała zapisał na swoim koncie cztery punkty z bonusem.
W walce o Drużynowe Mistrzostwo Polski nie może być chwili na rozluźnienie. Przewaga, którą wypracowali gorzowianie jest jednak niewielka, choć to wcale nie oznacza, że „Byki” czeka łatwy rewanż na Stadionie im. Alfreda Smoczyka. – To można odrobić, jak również stracić. Wszystko jest możliwe. To jest tylko i wyłącznie sport. Myślę, że wszyscy kibice, zarówno z Gorzowa, jak i Leszna, czekają na ten mecz rewanżowy i tam będzie prawdziwa radość – powiedział po porażce z Cash Broker Stalą, Bartosz Smektała.
Pierwszy mecz finałowy w PGE ekstralidze zakończył się wynikiem „na styku”. Wiemy już, że w Lesznie na trybunach zasiądzie komplet publiczności, nikogo bowiem specjalnie nie trzeba było namawiać na tak oczywistą decyzję, jak wybranie się w najbliższą niedzielę na stadion, w celu dopingowania swoich ulubieńców. – Oczywiście, że ten rezultat powinien być magnesem dla naszych kibiców. Ja osobiście spodziewałem się takiego wyniku i tego, że ten mecz będzie bardzo wyrównany. Tym bardziej na tym torze, gdzie rywal jest naprawdę bardzo trudny. W Gorzowie zawsze ciężko się jeździ. Nie powiedziałbym, że na pewno jesteśmy zadowoleni, ale spokojnie nastawieni na kolejny mecz. Myślę, że taką prawdziwą siłę leszczyńskiej drużyny, pokażemy właśnie w Lesznie – zapewnił.
Smektała spotkanie zaczął od trzeciego miejsca w biegu młodzieżowym. Podobny wynik osiągnął w kolejnym swoim występie, a dwa punkty dowiózł za plecami Martina Vaculika w 12. wyścigu. Po wyraźnej poprawie swojej dyspozycji liczył on na możliwość występu w biegach nominowanych. Taką szansę otrzymał jednak ostatecznie Brady Kurtz. – Na początku męczyłem się. Przed biegiem dwunastym musiałem szybko zmienić motocykl, bo okazało się, że przez poprzednie wyścigi on cały czas się zacierał. Wsiadłem na drugi motor, w którym widać było prędkość. Goniłem Martina Vaculika i nie ukrywam, że liczyłem troszkę na szansę w czternastym biegu. Niestety nie dostałem jej, ale czasami po prostu tak jest. Musiałem zgodzić się z decyzją trenera – dodał .
Aktualny wicelider indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów nie chce za bardzo rozwodzić się nad możliwymi scenariuszami przed rewanżem. Być może dostanie on szansę startu w decydujących odsłonach, niemniej jednak podobnie może być w przypadku jego kolegów. – Nie wiadomo, co będzie w przyszłym tygodniu. Na razie, „na gorąco” mogę tylko powiedzieć, co miało miejsce w pierwszym starciu. Byłem gotowy na bieg nominowany, tym bardziej, że czułem się szybki. Miałem oczywiście zrobić małą korektę w moim sprzęcie. W trzech biegach ciężko jednak zdobyć z taką drużyną troszkę więcej punktów – stwierdził popularny „Smyk”.
Nikogo nie trzeba przed rewanżowym spotkaniem zapewniać o tym, że „Byki” podejdą do rewanżu odpowiednio zmotywowane. Podobnego zdania jest jeden z najlepiej rokujących młodzieżowców w kraju. – Nastawienie będzie bojowe, jak zawsze, przed każdym meczem. Ważna będzie chłodna głowa, oczywiście treningi i przygotowanie do tego spotkania – podkreślił na koniec, utalentowany wychowanek leszczyńskiej Unii, Bartosz Smektała.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!