Kontuzją, zakończył swój ubiegłoroczny sezon Fredrik Lindgren. Gdy wielu w niego nie wierzyło, on wrócił do pełni formy, a nawet prezentował najlepszą dyspozycję w karierze, dzięki czemu stanął na podium Indywidualnych Mistrzostw Świata.
Do końca musiał on walczyć o brązowy krążek z Maciejem Janowskim i Gregiem Hancockiem. Ostatecznie zachował najwięcej zimnej krwi i mógł stanąć na końcowym „pudle”. – Jestem bardzo dumny ze swojego osiągnięcia. Sezon w Grand Prix zawsze jest ciężki. Moim celem przed nim było zdobycie medalu i udało mi się go wywalczyć. Rozpiera mnie duma i jestem szczęśliwy z tego powodu – mówił po świętowaniu największego sukcesu w cyklu SGP, Fredrik Lindgren.
Z pewnością to osiągnięcie jest wyjątkowe, biorąc pod uwagę uraz szyi, jakiego się nabawił pod koniec sezonu 2017 na brytyjskich torach. Tym razem będzie on mógł zdrowy przygotowywać się do kolejnej rywalizacji. To może przynieść jeszcze lepsze efekty. – Bardzo cieszę się z tego, że mogę zacząć kolejną zimę zdrowy i w pełni sił. Poprzedni rok był bardzo ciężki, z moją kontuzją szyi. Przez długi czas borykałem się z problemami i musiałem walczyć bardzo ciężko, aby mieć w ogóle możliwość powrotu do ścigania już w marcu. To się udało. Z pewnością wykorzystam możliwość , że mam teraz całą zimę, aby móc się skupić na sobie, przygotować odpowiednio i być nawet lepszym, niż tym razem – dodał.
Początek sezonu był dla Szweda rewelacyjny. Przez pewien czas był on najskuteczniejszym zawodnikiem w polskiej lidze, wygrał Grand Prix w Pradze i mógł pokusić się nawet o wyższą pozycję końcową w serii. Kilka słabszych występów zaprzepaściło jednak szansę na coś więcej, niemniej jednak przegrał na końcu z nie byle kim, bo z Bartoszem Zmarzlikiem i Taiem Woffindenem. – Zrobiłem absolutnie wszystko, co mogłem. Ogólnie jednak Tai był zdecydowanie w mistrzowskiej formie, lepszy i stabilny przez cały sezon. Podobnie z Bartkiem. On zaczął może trochę powoli, jednak później, na końcu sezonu był rzeczywiście zawodnikiem w wielkiej formie. Bardzo im obydwu gratuluję.
Głosów niedowierzania w powrót Lidngrena do formy było wiele. Niektórzy nie widzieli go nawet zdolnego do jazdy na początku roku. Tymczasem zaprezentował się on wybornie, choć na przełomie sezonów miał chwilę zwątpienia. – Sam wątpiłem w siebie przez całą zimę. Musiałem sporo „walczyć” ze sobą, pod kątem psychologicznym. Jeśli w grę wchodzi tak poważną kontuzja, jak wówczas moja, niektórzy zawodnicy wracają po niej jako inne osoby. Nie są już tacy sami. Pokazałem zatem, że jestem silny mentalnie i mam mocną głowę, skoro mogłem wrócić i ścigać się tak dobrze, jak to miało miejsce w tym roku, po tego rodzaju urazie – szczegółowo wyjaśnił.
Bycie trzecim zawodnikiem na świecie to jednak coś, w czym widać margines na poprawę. Z pewnością nasz rozmówca nie zamierza rezygnować zatem z walki o swoje największe marzenie. – Moim celem jest szansa i walka o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Zrobię wszystko, co potrafię, aby to się ziściło – zapewnił krótko.
Przed zakończonymi we wrześniu rozgrywkami PGE Ekstraligi Lidngren dołączył do częstochowskich „Lwów”. W składzie był jednym z liderów i m.in. dzięki jego postawie forBET Włókniarzowi udało się awansować do fazy Play-off. Tu też jest miejsce na poprawę, a po ogłoszeniu pozostania pod Jasną Górą, w przyszłym roku pomoże on temu zespołowi w walce o osiągnięcie jeszcze lepszej pozycji końcowej, niż czwarte miejsce. – Uzgodniłem warunki z Częstochową. Ten klub jest bardzo dobry. Czuję się tam jak w domu. Oni zapewniają wszystkim zawodnikom bezpieczeństwo. Czujemy, że możemy pojechać nawet jeszcze lepiej w kolejnym roku. Sądzę, że w tym sezonie odnieśliśmy sukces, awansując do fazy Play-off. Musimy jednak podnieść sobie poprzeczkę w przyszłym i miejmy nadzieję, że uda się wywalczyć jeszcze więcej.
Bardzo dobra forma Szweda znalazła również odzwierciedlenie w rodzimej Elitserien. Razem ze Smederną Eskilstuna obronił on mistrzowski tytuł. Było to tym bardziej niesamowite, że w półfinale „Kowale” odrobili 12-punktową stratę do Dackarny Malilla i to w pojedynku na wyjeździe. – W Eskilstunie osiągnęliśmy fantastyczny wynik. Zwłaszcza awans do finału, po pierwszej, wysokiej porażce na własnym obiekcie, był czymś niesamowitym. Bardzo cieszyliśmy się z osiągniętego sukcesu – zakończył rozmowę z portalem speedwaynews.pl ,trzeci zawodnik świata w sezonie 2018, Fredrik Lindgren.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!