Okienko transferowe za nami. Nie obyło się bez niespodzianek, czy sensacji. Były nieoczekiwane odejścia oraz wielkie powroty. Patrząc na składy wszystkich ekip na zapleczu PGE Ekstraligi, widzimy osiem bardzo wyrównanych ekip.
Każda może zarówno awansować do PGE Ekstraligi, jak i spaść z ligi, a konia z rzędem temu, kto przed sezonem poprawnie wytypuje kolejność w tabeli. W Nice 1. Lidze Żużlowej jest to całkiem nowa sytuacja. Co roku bowiem mieliśmy dwie lub trzy ekipy, które walczyły o awans, trzy, które uzupełniały środek tabeli oraz dwie, które wyraźnie odstawały od reszty i czasami, aż żal było na nie patrzeć. Taką sytuację mieliśmy w skończonym już sezonie, kiedy Euro Finannce Polonia Piła i Arge Speedway Wanda Kraków szły „jak na rzeź”, w łapy kolejnych drapieżników. Podobnie było również przed rokiem. Stal Rzeszów i Polonia Bydgoszcz były jedynie dostarczycielami punktów, a emocje z ich udziałem często kończyły się, zanim mecz tak na dobre się rozpoczął. Całą sytuację świetnie obrazują również baraże z dwóch ostatnich lat. Pilska Polonia i rzeszowska Stal nie miały żadnych szans z drużynami z 2. Ligi Żużlowej. Warto wspomnieć, że ostatni sezon w tej klasie rozgrywkowej, kiedy do samego końca ważyły się losy utrzymania drużyn, miał miejsce w 2012 roku. Trzeba jednak zaznaczyć, że wówczas występowało w niej zaledwie sześć drużyn, po tym jak ROW Rybnik i Speedway Polonia Piła nie otrzymały licencji. Ostatnie miejsce zajęła Ostrovia Ostrów Wielkopolski, tracąc do Orła Łódź zaledwie jeden punkt. Orłowi natomiast również zabrakło tylko „oczka” do miejsca w najlepszej czwórce sezonu. Tego roku żadna z drużyn nie spadła, bowiem ostrowianie zdecydowanie pokonali w barażu rybniczan. Wracając jednak do zbliżającego się sezonu, po raz pierwszy od wielu lat mamy sytuację, gdy każda z drużyn ma potencjał nawet na awans i na pewno żal będzie tej, która spadnie, bo wcale nie musi być słabsza od pozostałych. Jak to w sporcie bywa, poza wysoką formą, zdrowiem i odpowiednio dopasowanym sprzętem, trzeba mieć również dużo szczęścia. I właśnie to przeważy o tym kto spadnie i kto awansuje, a różnica między czwartą drużyną w tabeli, a ostatnią, może być niewielka.
W sezonie 2019 o awans mają się bić głównie zespoły z Rybnika, Gdańska i Łodzi. Także Stal Rzeszów, która po kilku latach chudych, znowu chce dać o sobie znać, myśli się w tę walkę włączyć. Zresztą o tym Klubie głośno jest już od roku, kiedy przejął go biznesmen Ireneusz Nawrocki. Najsłabiej w powyższym zestawieniu wypada jednak właśnie rzeszowska Stal. Wyraźny lider w postaci Grega Hancocka i cała masa zawodników, którzy poprzedni sezon spędzili albo w 2. Lidze Żużlowej, albo w wyższych, gdzie jeździli nie do końca tak, jak tego od nich oczekiwano. Orzeł Łódź, wbrew wcześniejszym, ambitnym planom o awansie, wcale nie jest faworytem ligi. Na ich niekorzyść przemawia na pewno brak formacji juniorskiej, która mogłaby wygrywać swoje biegi. Również skład seniorski wygląda średnio. Większość, to zawodnicy, którzy raczej swoje najlepsze lata mają za sobą i nie są już gwarantem zdobyczy punktowych, które zapewniłyby zwycięstwo drużynie. Są jednak również ciekawe nazwiska, takie jak Rohan Tungate, czy Tobiasz Musielak, którzy ciągle mają coś do udowodnienia. Na pewno jest to drużyna, którą stać na awans do finału ligi. Wszystko będzie zależeć od doświadczonych zawodników, takich jak Hans Andersen, czy Rafał Okoniewski.
Nieco inaczej rzecz ma się w Gdańsku. Tutaj widzimy młodych, gniewnych, którzy chcą zadziwić wszystkich. Są tu zawodnicy, którzy jeśli odpalą, to mogą być nie do zatrzymania, ponieważ mają w sobie potencjał. Żaden z nich jednak nie jest gwarantem punktów. Nad morzem myślą o najwyższych celach. Moim zdaniem jest to drużyna, która równie dobrze może awansować, jak i spaść. Również tutaj mamy brak juniorów, którzy są gwarantem punktów. Na pewno gdańscy kibice liczą na Kacpra Gomólskiego i przynajmniej powtórzenie dobrego sezonu 2017. Oczy wszystkich fanów będą również zwrócone na Krystiana Pieszczka. Wychowanka, który ostatni raz jeździł w ekipie znad morza w 2014 roku. Teraz będzie okazja, żeby przypomnieć się swoim kibicom, a sam zawsze powtarzam, że widok wychowanka zdobywającego punkty dla Klubu, w którym się wychował, jest bezcenny. Najlepiej z wymienionej czwórki prezentuje się tutaj ROW Rybnik. Mamy tutaj mieszankę doświadczenia, z młodością. Troy Batchelor, Kacper Woryna, czy Siergiej Łogaczow są to raczej pewne punkty jak na Nice 1. Ligę Żużlową. Mateusz Szczepaniak udowodnił w barażu z Falubazem, gdy u siebie zdobył komplet punktów, że dalej stać go na skuteczną jazdę. Również młodziutki Daniel Bewley ma w sobie bardzo duży potencjał, co już zdążył wszystkim pokazać. W przeciwieństwie do poprzedników, o których pisałem, Rybnik posiada w składzie doświadczonego młodzieżowca Roberta Chmiela, który przynajmniej biegi juniorskie może rozgrywać na swoją korzyść, a dodatkowo postara się napsuć krwi bardziej doświadczonym seniorom. Jeżeli do tego wszystkiego dodamy Grigorija Łagutę, który ma dołączyć do zespołu w maju po zawieszeniu, to wyłania nam się obraz drużyny, która może i chce awansować do PGE Ekstraligi. Na pewno ma największe atuty, żeby tego dokonać.
Bardzo ciekawie wygląda również skład Grupa Azoty Unii Tarnów. Spadkowicz z PGE Ekstraligi nie ukrywa, że nie ma w planach szybkiego awansu. Nie ma co się dziwić działaczom z Tarnowa. Głównym problemem jest tutaj stadion, który wymaga remontu, aby zdać kryteria licencyjne. Zbudowano więc skład, który ma przede wszystkim bezpiecznie pozostać w lidze. Takie są przynajmniej plany. Ja patrząc na ten skład, widzę pewniaka do najlepszej czwórki. Najważniejszym argumentem jest tutaj para młodzieżowa. Duet Mateusz Cierniak oraz Dawid Rempała, może być najlepszym w lidze. Przynajmniej na papierze wiele na to wskazuje. Inne drużyny bowiem posiadają po jednym lepszym juniorze i drugim nieco słabszym. Tarnowianie natomiast mają dwóch, którzy już pierwszy sukces mają za sobą. Mowa tu oczywiście o zdobycia złota w DMPJ w Gorzowie. Mateusz Cierniak dodatkowo, potwierdził swoją siłę, zdobywając komplet punktów w barażu w Ostrowie. W drużynie jest również pewny lider, który ma już za sobą starty z „Jaskółką” na plastronie i zawsze chętnie wraca do Tarnowa. Mowa oczywiście o Peterze Ljungu. Jeżeli do tego dodamy młody, ambitny kwartet w postaci Artura Czai, Artura Mroczki, Daniela Kaczmarka i Wiktora Kułakowa, to wychodzi nam z tego całkiem niezła mieszanka. Tak jak wspomniałem, według mnie jest to pewny faworyt do miejsca w czołowej czwórce, głównie za sprawą juniorów i wyraźnego lidera.
W czasie okienka transferowego nie spała również TŻ Ostrovia Ostrów Wielkopolski . Beniaminek ligi poczynił spore wzmocnienia. Tomasz Gapiński, czy Grzegorz Walasek to zawodnicy, których w dalszym ciągu stać na dwucyfrowe zdobycze. Podobnie jednak, jak w przypadku liderów Orła, tak i tutaj mogą oni równie dobrze „cieniować”. Na ich korzyść przemawia na pewno to, że jeszcze do niedawna rywalizowali w PGE Ekstralidze, mając kontakt z najlepszymi. Silnym punktem może się okazać również Nicolai Klindt. Duńczyk poprowadził swój zespół do awansu do Nice 1. Ligi Żużlowej, a sezon wcześniej, zaliczył dobry sezon w Wandzie Kraków. Równie dobrze może być on liderem swojej drużyny, nie mniejszym, niż wspomniani Gapiński z Walaskiem. Aleksandr Łoktajew jest kolejnym zawodnikiem młodego pokolenia, który do tej pory nie udowodnił swojej wartości. Wszyscy na pewno pamiętają jego kapitalne występy w barwach Falubazu. Później jednak, jego wyniki sportowe znacznie odbiegały od oczekiwanych i w tym marazmie tkwi niestety od kilku sezonów. Kibice w Ostrowie liczą, że młody Rosjanin w końcu przypomni sobie jak się wygrywa i będzie dużym wsparciem dla swojej drużyny. Języczkiem u wagi jest tutaj również Kamil Nowacki. Wychowanek Stali Gorzów pokazał już w tamtym sezonie, że wygrywać potrafi, a prawdziwy swój popis dał w finale 2. Ligi Żużlowej z Rzeszowem, gdzie pokonywał dużo bardziej doświadczonych zawodników.
Start Gniezno to kolejna drużyna, która po wspaniałym sezonie i zajęciu 3. miejsca w lidze, jeszcze się wzmocniła. Trzon zespołu pozostał, a więc Adrian Gała, Oliver Berntzon i odradzający się jak feniks z popiołów Jurica Pavlic, któremu wielu wróżyło już zakończenie kariery, a był on jednym z liderów Startu w minionym sezonie. Klub poczynił również bardzo ciekawe wzmocnienia. Po pięciu latach, wraca wychowanek Oskar Fajfer. Bardzo ciekawy wydaje się być transfer Frederika Jakobsena. Jest to młody, utalentowany Duńczyk, który w minionym sezonie pokazał, że warto na niego postawić. Był jednym z liderów PSŻ-u Poznań i praktycznie w każdym meczu pozostawiał po sobie bardzo dobre wrażenie. Również Andriej Kudriaszow, który miał stracony sezon w Częstochowie, marzy o tym, żeby w końcu pokazać swoje możliwości. W 2017 roku był jednym z liderów bydgoskiej Polonii, choć również nie ustrzegł się błędów. O minionym sezonie w PGE Ekstralidze chciałby najchętniej zapomnieć. Teraz powraca do Nice 1. Ligi Żużlowej i chce się odbudować. Piętą achillesową Startu mogą być na pewno juniorzy. Nie ma tam obecnie młodzieżowca, który gwarantuje nawet 2-3 punkty w meczu. Wszystko mogą jednak nadrobić seniorzy. Każdy z nich może być liderem, jak i pełnić rolę tzw. II linii. Przed sezonem 2018, również nikt nie wliczał Startu w grono faworytów. Drużyna ta miała się bić z Wandą o utrzymanie, tymczasem utarli nosa wielu faworytom. Trudno teraz spisywać ich na straty, gdy jeszcze się wzmocnili.
Najsłabiej na papierze wygląda Lokomotiv Daugavpils. Wcale to nie oznacza, że jakoś bardzo źle. Gwiazdą zespołu ma być Andrzej Lebiediew. Łotysz ma już doświadczenie w PGE Ekstralidze, gdzie notował znakomite występy. Również w sezonie 2018 był jednym z liderów rybnickiej drużyny. To on ma pociągnąć ten zespół i uchronić od degradacji. Obok niego, ważnym punktem tej drużyny ma być Timo Lahti. Fin już zdążył wszystkim udowodnić, że stać go na bardzo wiele. Moim zdaniem poradziłby sobie nawet w PGE Ekstralidze. Kolejni zawodnicy to już głos młodości, ale też doświadczenia. Wadim Tarasienko, Jewgienij Kostygow oraz Kjastas Poudżuks to zawodnicy, którzy przynajmniej u siebie są w stanie pokonać tak naprawdę każdego. To od nich w dużej mierze będzie zależał wynik Lokomotivu. Tradycyjnie, bardzo mocna będzie również formacja juniorska zespołu. Łotysze od lat słyną z bardzo dobrego szkolenia młodzieży, nie inaczej będzie również w nadchodzącym sezonie. Davis Kurmis, Oleg Mihaiłow oraz Artiom Trofimow, są to juniorzy bardzo mocni, zwłaszcza na swoim torze. Niejedna drużyna odjedzie z Łotwy z niczym. Na papierze wyglądają najsłabiej, jednak mają ogromny atut w postaci własnego toru oraz juniorów, a to oni nieraz są kluczem do sukcesu zespołu.
Jak zatem widać, trudno przed sezonem będzie wytypować miejsce, które zajmie choćby jedna drużyna. Jest to bardzo dobra wiadomość, przede wszystkim dla kibiców, przychodzących na stadion, oglądać emocjonujących 15 wyścigów, a nie mecze jednostronne. Telewizja również będzie miała twardy orzech do zgryzienia, związany z transmisją meczów. Takich problemów życzę każdej stacji. Każdy mecz w kolejce, może być bowiem bardzo ciekawy. Duże znaczenie odegra tu właśnie szczęście, o którym wspomniałem na samym początku. Jak pokazał ostatni finał ligi, nawet jeden bieg, niepotrzebny defekt, czy upadek, mogą spowodować u jednych smutek i żal, a u drugich wielką radość. I właśnie taki sport kochamy oglądać. Drużyny są na tyle mocne, że zarówno awans, jak i uniknięcie degradacji będą miały swój wyjątkowy smak. Nam nie pozostaje nic innego, tylko nasłuchiwać z utęsknieniem pierwszych ryków silników żużlowych, uroczyście ogłaszających początek nowego sezonu. Będzie ciekawie!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!