Trzynaście punktów i drugie miejsce, to dorobek Jordana Stewarta w kwalifikacjach do finałów Indywidualnych Mistrzostw Australii. Choć nasz rozmówca jest mniej doświadczony od utytułowanych rywali, to jednak stawia sobie odpowiednie cele przed finałową rywalizacją.
Awans uzyskała pierwsza ósemka środowych zawodów z Gillman. Przy stracie tylko dwóch „oczek” nikt nie mógł wątpić w to, że Stewarta nie zabraknie w decydujących bataliach. – Pojechałem całkiem dobrze. Byłem nieco zestresowany przed tymi zawodami. Zawsze pojawia się presja, gdy każdy na Ciebie patrzy i liczy na dobry wynik. Wszystko poszło jednak pomyślnie. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego tej serii. Pojadę w niej i mam nadzieję, że uda mi się powalczyć o miejsce w czołowej szóstce. To mój cel na ten rok. Zobaczymy, co się wydarzy – mówił, po zajęciu w środę drugiego miejsca w Gillman, Stewart.
Przy ośmiu zawodnikach rozstawionych i kilku mocnych rywalach w kwalifikacjach, miejsce w pierwszej szóstce końcowej rywalizacji to ambitne zadanie. Niemniej jednak nikt nie może założyć, że ten scenariusz nie zostanie zrealizowany. – Zdecydowanie tak. Moim głównym założeniem w tegorocznych zmaganiach, jest zakończyć te finały wśród sześciu najlepszych zawodników. Chciałbym w kilku rundach znaleźć się na podium, lub wystąpić w kilku finałach i zbierać przy tym sporo punktów. To jednak – jak wiemy – długa seria, z wieloma wyścigami. Będziemy walczyć w pięciu odsłonach, musimy po prostu poczekać i zobaczyć, co nastąpi. Przede wszystkim nie należy się poddawać – stwierdził stanowczo.
Stewart na pewno nie będzie faworytem finałowych zmagań. Niemniej jednak właśnie taka „pozycja”, może przynieść mu dobry rezultat końcowy. – Tak naprawdę wszystko sprowadza się do tego, że każdego można pokonać. Oczywiście wystartują Rohan Tungate, Sam Masters, Max Fricke, Chris Holder, czy Brady Kurtz. Wszyscy są bardzo dobrymi zawodnikami. Każdy może zostać pokonany. W tym wypadku jednak dużą rolę odgrywa doświadczenie. Wszyscy oni odjechali znacznie więcej kółek, niż ja. Wszystko sprowadzi się zatem do tej intensywności i całej presji, która się z tym wiąże. Pozostaje tylko wystartować w czwartek, przez wszystkie rundy, podchodzić do każdej z osobna. Wszystko wyjaśni się z czasem – dodał skromnie.
Podobnie, jak w rozmowie z Ryanem Douglasem, zapytaliśmy zawodnika krakowskiej Wandy o sytuację z piątego wyścigu, który był bardzo wyrównany. On również przekonany był o swojej racji, jednak podkreślił, że najważniejsza była rywalizacja fair. – Nie do końca wiem, co się stało (śmiech). „Dougie” myślał, że wygrał, ja również. Tak naprawdę ostatecznie był to dobry wyścig. Szanuję go, jako przeciwnika. Wspaniale się z nim ściga. Jest kilku zawodników, którzy prawdopodobnie wywieźliby mnie na bandę. „Dougie” jest świetny. Dzisiaj jednak cieszę się głównie z tego, że awansowałem i nie mogę doczekać się już kolejnego turnieju – zakończył rozmowę, zadowolony ze swojego występu w Gillman, Jordan Stewart.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!