Miniony sezon był dla Mirosława Jabłońskiego pełen zarówno wzlotów, jak i upadków. Żużlowiec Car Gwarant Startu Gniezno ma jednak plan na to, jak wyeliminować te drugie. Ponadto 33-latek rozpoczyna nowy rozdział w swoim życiu. Od teraz będzie się też zajmować szkoleniem młodzieży.
Średnia 1,706 punktu na bieg dała dwudzieste szóste miejsce na liście najwyżej sklasyfikowanych żużlowców Nice 1. Ligi Żużlowej, co uplasowało popularnego „Jabola” tuż nad byłymi kolegami z drużyny – Marcinem Nowakiem i Eduardem Krčmářem. Ta dwójka nie utrzymała swojego miejsca w składzie Startu na sezon 2019 i ostatecznie powędrowała kilkadziesiąt kilometrów na południe – do drużyny Power Duck Iveston PSŻ Poznań. Zupełnie inaczej potoczyły się losy Mirosława Jabłońskiego. On nie tylko pozostał w Gnieźnie, ale także otrzymał od klubu nową rolę.
O tym, czym teraz będzie się zajmować wychowanek gnieźnieńskiego klubu i jakie są jego założenia na sezon 2019, przeczytacie w pierwszej części wywiadu. W drugiej Mirosław Jabłoński opowie między innymi o szansach Car Gwarant Startu na dobry wynik w Nice 1. Lidze Żużlowej oraz o potencjale leżącym w gnieźnieńskich szkółkowiczach. Ten tekst opublikujemy w poniedziałkowy wieczór.
Michał Rogoziński, speedwaynews.pl: – Zacznijmy od ustalenia podstawowej rzeczy. Jak Cię teraz nazywać? Trenerze, ambasadorze? Jaka jest w tej chwili Twoja rola w szkółce Startu Gniezno?
Mirosław Jabłoński, żużlowiec Car Gwarant Startu Gniezno: – Dobre pytanie (śmiech). Uprawnień trenerskich na razie nie mam, jestem na etapie ich wyrabiania. Dlatego póki co zostańmy przy ambasadorze szkółki żużlowej. Kiedy ukończę kurs, będzie można nazywać mnie trenerem.
– Rozumiem, że wtedy będziesz głównym trenerem młodzieży w klubie?
– Takie są założenia na ten moment.
– Czy to, że zamierzasz zająć się szkoleniem, będzie miało wpływ na Twoją karierę sportową? Chcesz łączyć te dwa zajęcia czy może powoli ograniczać ściganie?
– Kompletnie nie mam zamiaru kończyć kariery! Przede wszystkim jestem zawodowym żużlowcem i w tym zakresie nic się nie zmienia. Szkolenie ma być dodatkowym zajęciem, które będę wykonywał poza czasem, który przeznaczam na profesjonalne uprawianie sportu. Priorytetem jest dla mnie jazda dla Startu Gniezno i zdobywanie punktów dla tego klubu. Praca z młodzieżą to kompletnie inna bajka.
– A jazda poza Polską? Zdaje się, że nie podpisałeś żadnej umowy poza Gnieznem. Inne ligi Cię nie interesują?
– W tej chwili nie mam żadnego angażu poza Startem, bo bardzo ciężko podpisać jest kontrakt za granicą. Nawet powiem inaczej – ciężko jest podpisać kontrakt, z którego coś będzie wynikało. To nie jest problem, by gdzieś się zaczepić tylko po to, żeby móc się pochwalić w mediach społecznościowych zainteresowaniem z innych krajów. Mnie jednak wirtualne umowy z klubami, które potem nie odezwą się do mnie przez cały rok, w ogóle nie interesują. W mojej karierze częściej mi się zdarzało podpisywać kontrakty już w trakcie sezonu w sytuacji, gdy komuś wypadł jakiś zawodnik i zrobiła się dziura w składzie. Z reguły wychodzę na tym lepiej, niż na przypadkowych umowach w sezonie ogórkowym. Liczę, że w trakcie sezonu 2019 znowu odezwie się ktoś z zagranicy, kto faktycznie będzie mnie potrzebować.
– Nie ukrywajmy, że ostatni rok w Twoim wykonaniu był dość przeciętny. Szwankowała zwłaszcza dyspozycja podczas meczów wyjazdowych. Masz jakiś pomysł, jak to zmienić w przyszłym sezonie?
– To prawda. U siebie szło mi super, ale na obcych torach byłem zupełnie innym – niestety o wiele gorszym – zawodnikiem. Niektóre popełnione w zeszłym sezonie błędy udało mi się odnaleźć i teraz staram się ich nie powtórzyć. Były jednak i takie rzeczy, na które kompletnie nie miałem wpływu, ale za to one miały wpływ na moją dyspozycję. Mam nadzieję, że nie będą się one już powtarzać. Teraz ciężko pracuję nad tym, żeby forma: fizyczna, psychiczna i sprzętowa były w stu procentach takie, jakich sobie życzę. Nazwijmy to tak – chciałbym nie mieć żadnej wymówki na koniec sezonu 2019. Niezależnie od tego, jakie dokładnie uzyskam rezultaty, będę zadowolony, jeżeli będę mógł z czystym sumieniem powiedzieć – to było właśnie to, na co było w tym roku stać Mirka Jabłońskiego.
– To, że oddałeś rolę kapitana na rzecz Juricy Pavlica, także jest z tym związane? Traktujesz tę zmianę jako element, który ma Ci pozwolić bardziej się skupić na indywidualnych przygotowaniach?
– Ujmijmy to tak – na pewno mi to nie zaszkodzi. Z rolą kapitana wiąże się sporo drobnych spraw i dodatkowych zobowiązań, na temat których nie chciałbym się teraz rozwodzić, ale to wszystko trochę rozprasza. Ja nosiłem opaskę przez pełne dwa sezony i uważam to za wspaniałą sprawę, ale teraz czas na innych. Trzymam kciuki za to, żeby Jura za swojej kadencji poprowadził GTM Start do jeszcze lepszych wyników.
– Mimo wszystko, z całym szacunkiem do Chorwata, ale kibice chyba nadal będą przychodzić na stadion bardziej dla Ciebie niż dla niego. W końcu to Ty jesteś gościem stąd, lokalnym matadorem ścigającym się na pozycji seniora.
– Nie tylko ja, bo jest nas trzech! Trzech muszkieterów gnieźnieńskiego żużla – Mirek Jabłoński, Oskar Fajfer i Adrian Gała. Jako wychowankowie oczywiście jesteśmy jakimś magnesem dla fanów, ale też możemy najłatwiej odczuć ich złość. Szczególnie powracający do Startu Oskar zobaczy, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Przy dobrych wynikach będziemy na piedestale, ale łatwo możemy z niego spaść. Taki niestety jest sport, że ma się wzloty i upadki. Jeżdżę już kilkanaście lat na żużlu i z tych moich doświadczeń stwierdzam, że u siebie jeździ się najtrudniej. Dopóki idzie dobrze, to emocje pozytywne wszędzie sprawiają, że jest fajnie. Gdy jednak coś zaczyna się sypać, to w swoim mieście ten negatywny odzew i presja odczuwalne są podwójnie. Momentami nie jest łatwo sobie z tym poradzić. A przy takim składzie, jaki mamy w Gnieźnie – jestem przekonany, że kibice będą równie mocno klaskać, ale w razie potrzeby też i gwizdać, na całą naszą trójkę.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!