Nie jestem już w stanie zliczyć ile razy powtarzałem, że w nowoczesnym speedwayu brakuje miejsca na typowy, żużlowy klimat, który niejednokrotnie nadawał nastroju poszczególnym zawodom. Na szczęście w niektórych miejscach nikt nie dał sobie wejść na głowę.
Jak informowaliśmy dwa dni temu, nasz portal nawiązał współpracę z Baltic Speedway League. Zasadniczo w ten sposób chcemy m.in. wesprzeć cykl turniejów, który zasługuje na zainteresowanie kibiców. Tych prawdziwych, kochających żużel całym sercem.
Nawiązując do początku tekstu, to właśnie m.in. w, bądź co bądź, "przeciętnej" lidze wschodnioeuropejskiej, możemy naprawdę cieszyć się speedwayem. W ściganiu Estończyków, Łotyszy i Finów na próżno bowiem szukać przepychanek na to, kto ma lepszego tunera, kto ma wyższy kontrakt w Polsce czy kto może pochwalić się większą liczbą followersów na Instagramie. W Rydze czy Varkaus żużel jest widziany w pierwotnej, pięknej formie. Start, ściganie przez 4 okrążenia, walka na łokcie i wzajemny szacunek po wyścigu. Do tego kibice, którzy nie są prowadzeni międzyklubową wojną czy wielkimi sympatiami do poszczególnych zawodników. Brzmi jak utopia, prawda?
To m.in. z tego względu tak bardzo kibicuję braciom Vuolas, młodziutkim Rosjanom czy estońskim jedynakom. Dla nich speedway nie jest w żadnym stopniu pracą, za którą otrzymują wielkie wynagrodzenie. Jest to raczej wielka pasja, której potrafią oddać się całym sercem, zapominając o codziennym świecie. I to jest w tym najpiękniejsze.
Dodatkowo, w całym żużlowym świecie można zauważyć pewną zależność. Im mniej jest w speedwayu pieniędzy, tym większym szacunkiem darzą się zawodnicy czy działacze. Szkoda, że im wyżej, tym gorzej.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!