Wejście Jasona Doyle'a na żużlowy szczyt to historia godna zekranizowania. Z dość anonimowego i przeciętnego stranieri Australijczyk błyskawicznie stał się najlepszym zawodnikiem świata. Teraz sam nie chce już mówić głośno o powtórzeniu tego rezultatu.
W wieku 28 lat Jason Doyle bronił barw pierwszoligowego Kolejarza Rawicz i niczym się przy tym specjalnie nie wyróżniał. Dwa sezony później zadebiutował zarówno w PGE Ekstralidze w barwach KS Toruń, jak i w cyklu Grand Prix. Mało brakowało, aby już w drugim podejściu stanął na żużlowym szczycie. Po dziesięciu z dwunastu rund 2016 roku Australijczyk miał na koncie cztery wygrane (w tym trzy pod rząd w trzech ostatnich rundach) i wydawało się, że żaden z rywali nie jest w stanie zatrzymać go w drodze po złoto.
Istotnie, Doyle'a nie zatrzymali przeciwnicy, a… kontuzja. Na toruńskiej Motoarenie już w pierwszej serii startów 31-latek wypadł z gry wskutek urazu ręki, barku i płuc. Tym biegiem zakończył sezon, a w klasyfikacji generalnej spadł na piątą lokatę. Celu dopiął jednak rok później. Choć wówczas także nie ścigał się w pełni zdrowy, został najlepszym żużlowcem świata na sezon 2017.
Rok 2018 był już jednak słabszy. Dopiero siódme miejsce i tylko dwie lokaty na podium (drugie miejsca podczas rund w Słowenii i Niemczech) to rezultat nieporównywalnie gorszy od tego, co Australijczyk prezentował przez dwa wcześniejsze sezonu. – Nie uważam jednak tego sezonu za nieudany. Wygrałem pardubicką Zlatą Prilbę, to wielki moment w mojej karierze. Razem z zespołem Somerset Rebels triumfowałem w rozgrywkach Premiership Knock Out Cup. Dobrze mi szło w barwach Get Well Toruń i Rospiggarny. Dużym zjazdem byłoby, gdybym w sezon po mistrzostwie wypadł z czołowej ósemki. To mi wprawdzie przez moment groziło, ale udało mi się spiąć i na szczęście nie potrzebuję „dzikiej karty” na rok 2019 – mówi 33-latek w rozmowie z oficjalną stroną cyklu Grand Prix.
Co więcej, cele na zbliżającą się kampanię wyglądają dość podobnie. – Każdy w cyklu chciałby być na podium i zdobyć medal, ale uda się to tylko trójce. Ja celuję w pierwszą ósemkę i bezpieczne utrzymanie. To jest podstawa do tego, by potem dążyć wyżej. Ponadto chciałbym przejechać sezon bez żadnej kontuzji i oczywiście dać kibicom moim i moich klubów jak najwięcej radości – zapowiada Jason Doyle.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!