Śmiało można powiedzieć, że za Adrianem Miedzińskim udany sezon. Choć cyfry tego nie potwierdzają to jednak widać po wychowanku Apatora Toruń, że w Częstochowie czuje się bardzo dobrze. Zresztą, nowy kontrakt tylko w tym utwierdza.
Przejściu Adriana Miedzińskiego z Get Well Toruń do forBET Włókniarza Częstochowa towarzyszyła cała masa prasowych komentarzy. Wielu zastanawiało się, czy zmiana otoczenia faktycznie może mu pomóc na tyle, że to będzie zupełnie inny zawodnik. I choć jego średnia biegowa w porównaniu z rokiem 2017 poprawiła się tylko o 0,114, to widać było jednak znaczną poprawę w samej jeździe utytułowanego żużlowca. Drużynowy Mistrz Polski z sezonu 2001 i 2008 zdecydowanie spokojniej podchodził do startów, ustabilizował swoją formę i unikał upadków – czy to samego siebie czy rywali. – Czuję się jakby ta zmiana nastąpiła teraz, ale tamtą historię już zostawiłem. Skupiamy się na tym co tu i teraz, by zajść jak najdalej z Włókniarzem. Ciężko jest oceniać samego siebie. Myślę, że jednak czwórkę bym sobie wystawił – idealnie nie było, ale źle też nie, więc to jest dobra ocena – mówi Adrian Miedziński.
Runda zasadnicza ubiegłego sezonu dla Miedzińskiego była naprawdę przyzwoita i mógł być on zadowolony ze swojej postawy. Nieco nierówna jazda wkradła się w play-offach, bowiem jeden z dwójki krajowych seniorów forBET Włókniarza był w stanie przywieźć ledwie trzy punkty jak w meczu we Wrocławiu czy 5+1 u siebie z Cash Broker Stalą Gorzów. A był również zaraz obok Leona Madsena najlepiej punktujący w Gorzowie, gdzie zdobył 11 puntów i bonus. – Tych powodów było kilka. Między innymi pogoda oraz mniejsza liczba startów. Była przerwa wakacyjna i upały. Gdy te się skończyły to sprzęt zaczął pracować inaczej, a do tego spadła ilość startów. Zaczęło się szukanie co jest przyczyną, a dodatkowo zużył się jeden z silników, na którym startowałem tutaj. Wymieniliśmy części, ale wkrada się wtedy nerwówka. Każdy ma jednak takie problemy, bo niektórzy dobrze zaczęli sezon, a później nie było u nich tak łatwo. Każdemu zdarzają się różne problemy, kwestia jest też tego jak się szybko te problemy wyłapie, a niekiedy nie idzie tego szybko „złapać”. W moim przypadku poukładało to się tak, że mieliśmy jechać z GKM-em Grudziądz w czwartek. Ten mecz przełożono na piątek, a ja miałem na ten dzień zaplanowane serwisy, które wypadły z kalendarza. W sobotę nie szło tego robić, a w niedzielę mieliśmy już pierwszy mecz w ramach play-off. Parę rzeczy miało zatem na to wszystko wpływ, aczkolwiek człowiek się zastanawia, że to wszystko pracowało, a nagle przestało to to jest dziwne. Robi się w głowie mętlik i nerwówka. A niekiedy nie mamy na wszystko wpływu.
W ostatnim czasie bardzo często speedway porównuje się do rywalizacji w Formule 1, gdzie najmniejszy drobiazg niekiedy decyduje o sukcesie. Adrian Miedziński poniekąd się z tym zgadza. – To nie jest taki żużel jak dziesięć lat temu. Łatwo to sobie zobrazować, bowiem najmniejsze detale mają ogromne znaczenie – przełożenia czy dyszy. Silniki wykręcają więcej obrotów i są bardziej wrażliwe na zmiany, niż kiedyś.
W Częstochowie apetyty rosną w miarę jedzenia. Jeszcze kilka lat temu żużlowcy spod znaku Lwa pauzowali w rozgrywkach ligowych, by następnie ścigać się w Nice 1. Lidze Żużlowej, a w ostatnich latach zajmować już miejsca piąte oraz czwarte w Drużynowych Mistrzostwach Polski. Ekipa Cieślaka została wzmocniona, ale i rywale nie próżnowali w listopadzie, między innymi Falubaz Zielona Góra. – Sezon chyba będzie taki sam jeśli chodzi o trudność. Łatwiej może być ze względu na to, że czuję się bardziej swojsko, ale obiektywnie patrząc sportowo nie będzie łatwo. Ta liga będzie bardziej wyrównana, niż przed rokiem. Są drużyny mocne, a w Ekstralidze nie ma słabych zawodników i każdy z każdym może wygrać. Zadecydować o wyniku może mnóstwo rzeczy: dopasowanie sprzętu, przygotowanie toru, pogoda, kontuzje, szczęście. Trzeba się skupić na tym, aby wykonać swoją pracę w stu procentach i nie mieć do siebie pretensji. Jeśli damy z siebie 100% to trzeba myśleć pozytywnie, ale nie lubię też nakręcać spirali, bo to nie pomaga, a może się obrócić przeciwko.
Do drużyny w miejsce Tobiasza Musielaka dołączył Paweł Przedpełski. Ściągnięto ponadto Damiana Dróżdża, który wskoczy pod numer osiem i szesnaście, a dodatkowo wzmocniona została formacja juniorska poprzez zakontraktowanie Jakuba Miśkowiaka i Bartłomieja Kowalskiego. Jak siłę swojej drużyny ocenia jej krajowy lider? – Teoretycznie drużyna jest wzmocniona – mamy piątkę mocnych seniorów i dwójkę juniorów. Ale znowu patrząc na inne drużyny to wszędzie tak jest. Najmocniejszych juniorów ma na pewno Unia Leszno, a wierzę, że my będziemy tą drugą siłą. Ja też tym chłopakom służę wskazówkami czy pomocą. Jeśli trzeba to jestem skłonny pomóc i nie stanowi to dla mnie żadnego problemu.
Czy emerytura Jana Anderssona będzie dla Miedzińskiego problemem? – W ubiegłym roku nie, ale ogólnie zdarzało się w latach ubiegłych korzystać z jego usług.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!