We wtorek lekarze zalecali Mikkelowi Bechowi dwa tygodnie przerwy od ścigania. On jednak uwinął się z rehabilitacją w pięć dni. Duńczyk pojechał dla Zdunek Wybrzeża Gdańsk i zdobył 11 punktów z bonusem, co bardzo pomogło w dopisaniu pierwszych oczek do tabeli Nice 1. Ligi Żużlowej.
Niespełna 25-letni zawodnik podczas wtorkowego sparingu z forBET Włókniarzem Częstochowa upadł na tor i w efekcie uszkodził swój obojczyk. Choć nie doszło do złamania, pierwsze doniesienia nie mogły napawać gdańskich kibiców optymizmem. Ostatecznie kapitan drużyny nie tylko zdążył się pozbierać, ale w dodatku zanotował kapitalny rezultat. – Czuję się niesamowicie zmęczony i wyczerpany. Przygotowania do tego, bym w ogóle był w stanie pojechać w Gnieźnie, były bardzo ciężkie. Muszę z tego miejsca podziękować Centrum Medycznemu Rehika w Gdańsku, które swoimi działaniami sprawiło, że udało mi się wsiąść na motocykl i zdobywać punkty dla Wybrzeża – przyznaje Mikkel Bech w rozmowie z korespondentem portalu speedwaynews.pl.
Żużlowiec zaznacza jednak, że taka przyspieszona rehabilitacja nie uczyniła go w pełni zdrowym – a co najwyżej zdolnym do ścigania. – Z moim obojczykiem nadal nie jest idealnie. Szczerze mówiąc, nie byłbym w stanie zrobić nawet jednej pompki. Na szczęście jazda na żużlu stawia przed moim ramieniem nieco inne wymagania, a w dodatku adrenalina w czasie wyścigu robi swoje. Obawiałem się trochę tylko tego, że mógłby mi się przydarzyć kolejny upadek, który pogłębiłby kontuzję. Jechałem wyjątkowo ostrożnie, żeby nie przekroczyć tej cienkiej linii. Na szczęście udało się dojechać cało do mety w każdym biegu – kontynuuje kapitan Zdunek Wybrzeża Gdańsk.
Końcowy dorobek 25-latka to 11 punktów i 1 bonus. Tylko w dwóch gonitwach oglądał plecy rywala – w biegu trzecim pokonał go Mirosław Jabłoński, a w trzynastym – Oskar Fajfer. W dodatku Zdunek Wybrzeże Gdańsk triumfowało 49:40 i przynajmniej do najbliższego weekendu będzie dumnie dzierżyć rolę lidera Nice 1. Ligi Żużlowej. – To był zdecydowanie dobry dzień. Pamiętam, że rok temu bardzo męczyłem się na torze w Gnieźnie. Biorąc dodatkowo pod uwagę moją małą kontuzję, nie mogę narzekać – ocenia Mikkel Bech. – Jako kapitan jestem też bardzo dumny z postawy całej drużyny. Przez ostatni tydzień wiele analizowaliśmy i szukaliśmy odpowiedniej strategii, żeby wycisnąć maksimum z tego zespołu. Po meczu w Gnieźnie mogę stwierdzić, że to zadziałało. Mieliśmy trójkę liderów w postaci mnie, „Gingera” i Krystiana Pieszczka. Również Adrian Cyfer zrobił to, co do niego należało. Słaby dzień miał Joel Kling, ale to dopiero pierwsza kolejka, więc jest za wcześnie, by go krytykować. Kilka ważnych punktów dorzucili nam za to juniorzy. To wszystko złożyło się na nasze zwycięstwo!
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!