Lokomotiv Daugavpils nie może mówić o nieudanej inauguracji rozgrywek Nice 1. Ligi Żużlowej. Wprawdzie nie udało wygrać się w Tarnowie z tamtejszą Unią, jednak porażka 44:46 ujmy Łotyszom nie przynosi. Jednym z liderów gości w tym spotkaniu był Andrzej Lebiediew, z 10 punktami na koncie.
Starcie to było bardzo wyrównane, a świadczy o tym fakt, że tarnowianie prowadzili w nim maksymalnie czterema punktami, a dwukrotnie „z przodu” znajdowali się goście. Do szczęścia zabrakło „wisienki na torcie”, czyli choćby meczowego punktu, do którego było tak naprawdę bardzo blisko. Ostatecznie Lebiediew w 15. biegu został wyprzedzony przez Petera Ljunga i mały niedosyt pozostał. – Swój występ oceniam średnio. Ostatni bieg skończył się nieco inaczej, niż bym chciał. W nim z Timo jechaliśmy na 5:1. Trochę nie zrozumieliśmy się drużynowo. Wyszło tak, że parę razy mnie nieco wywiózł, Peter wtedy naciskał. Nie udało się utrzymać podwójnego prowadzenia dla drużyny. Z tego jestem średnio zadowolony. Dużo pracy przede mną, szukania w sobie, w sprzęcie. W tym meczu jechałem na dwóch motocyklach. To świadczy również o tym, że jest jeszcze nad czym pracować – ocenił swój występ przeciw „Jaskółkom”, Andrzej Lebiediew.
Nieznajomość tarnowskiego owalu w ogóle nie przeszkadzała łotewskiemu liderowi. Wcześniej na tym obiekcie pojawił się on tylko raz, gdy w ubiegłym sezonie zawitał do „Jaskółczego Gniazda” z Betard Spartą Wrocław. Wówczas jednak po dwóch ostatnich miejscach był już zmieniany. – Gdy wyjeżdżałem do pierwszego biegu, to był on dopiero moim trzecim w karierze na tym torze, zatem z pewnością to moje najlepsze zawody na tym obiekcie (uśmiech). Jest to bardzo specyficzny owal, my mamy wszędzie jednakowo twardo. Wchodząc nieco w szczegóły, mogę powiedzieć, że w Tarnowie jest trochę przyczepniejszy start i do niego trzeba dopasować silniki. Przeciwległa prosta jest bardzo długa i też należy ustawić je na prędkość, bo sama wygrana startu wiele nie da. Pomoże, ale bez szybkości na trasie, można być łatwo wyprzedzonym. Jest to zatem bardzo specyficzny tor i trudno znaleźć na nim optymalne ustawienia – dodał.
Drużyna z Dyneburga nie zakłada sobie konkretnego celu przed sezonem, zwłaszcza, że po raz kolejny nie może liczyć na awans do PGE Ekstraligi. To nie przeszkadza jej jednak dzielnie stawiać czoła i kusić się o niespodzianki, do których dochodzi praktycznie każdego sezonu. Podstawą jest jednak szansa rozwoju dla młodych zawodników, a Łotysze do rozgrywek zgłosili aż 10 młodzieżowców. – Lokomotiv w tym sezonie walczy o jak najlepszy wynik. Chcemy, aby rozwijać u nas młodzież i podnosić umiejętności naszej drużyny narodowej. Można powiedzieć, że ten klub jest kadrą. Chcielibyśmy uzyskiwać jak najlepsze wyniki na arenie międzynarodowej. Lokomotiv pracuje nad tym, żeby w przyszłości być kiedyś złożonym w całości z Łotyszy. Chcielibyśmy mieć zawodników na bardzo wysokim poziomie, tak aby co najmniej rywalizować dobrze w pierwszej lidze.
Wróciliśmy jeszcze na chwilę do ostatniego biegu dnia. W nim goście wyszli na 5:1, podwójnego prowadzenia nie udało się jednak utrzymać. Sam zainteresowany przyznał, że w całym spotkaniu „żonglował” nieco motocyklami. – Nieco mi brakowało i trochę nie zrozumieliśmy się z kolegą w ostatnim wyścigu. Wcześniej było jednak bardzo fajnie. Po pierwszych wyścigach, w których zdobyłem trzy i dwa punkty, zmieniłem motor, ponieważ wiedziałem, że gdy przejdę na zewnętrzne pola, to on mnie po prostu nie wywiezie. Po wygranym starcie, łatwo by mnie wyprzedzono. Wziąłem drugi motocykl i było dobrze, ale „krzyżyk” na moim humorze postawił ten ostatni bieg – przypomniał.
Jak przed każdym sezonem, Lokomotiv teraz również nie był stawiany w gronie faworytów Nice 1. Ligi Żużlowej. W Tarnowie był jednak bliski sprawienia sporej niespodzianki, a przypomnijmy, że w sezonach 2015-2016 drużyna ta świętowała Drużynowe Mistrzostwo I Ligi, w dwóch kolejnych natomiast meldowała się w pierwszej czwórce. – Te teorie i przewidywania wyników w sezonie zostawię Wam – dziennikarzom. Pomyślcie sobie, zróbcie zakłady, a dalej zobaczymy, co z tego będzie. Może warto postawić na Lokomotiv i wygrać też trochę kasy. Życzę swojemu klubowi, jak i sobie, dobrego wyniku. Najważniejsze, żeby zdrowo objechać cały sezon. Dobrze byłoby awansować do czwórki, bo nie chciałbym kończyć ścigania w Polsce w sierpniu – słusznie zaakcentował na koniec, Andrzej Lebiediew.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!