Wielkanocne ściganie w Rybniku zakończyło się wysokim zwycięstwem gospodarzy z Orłem Łódź 53:37. Ojców sukcesu wśród „Rekinów” było wielu – liderzy w osobach Kacpra Woryny oraz Troya Batchelora nie zawiedli, a na dobrym poziomie pojechał również Linus Sundström wraz z Robertem Chmielem.
Po zawodach nie do końca ukontentowany z swojego występu był z kolei zdobywca siedmiu punktów – Mateusz Szczepaniak. 32-latek jako jeden z nielicznych w szeregach zielono-czarnych mógł szukać pozytywów po wyjazdowym spotkaniu w pierwszej stolicy Polski. Nawet po przegranym starcie nie dawał za wygraną, wykazując się ogromną wolą walki. Mecz w Rybniku natomiast rozpoczął doskonale, bowiem po pierwszym wygranym biegu, w następnym występie „dorzucił” dwa punkty z bonusem. W dalszej fazie zawodów opuścił jednak loty, finalnie zdobywając siedem „oczek” oraz dwa bonusy, czyli mniej, niż w poprzednim spotkaniu, z czego nie robił sobie jednak zbyt wielkich wyrzutów sumienia. – Wygraliśmy, a to liczy się najbardziej. Tego potrzebowaliśmy po ostatniej porażce w Gnieźnie. Początek zawodów był trochę wyrównany, jednak później koledzy się już dopasowali i wypracowaliśmy odpowiednią przewagę. Mam nadzieję, że wszystko już teraz będzie wyglądać coraz lepiej i trzeba powoli szykować się do następnego spotkania.
Trener miejscowych, Piotr Żyto, zdecydował się na drobną roszadę w składzie, względem poprzedniego spotkania w Gnieźnie. Wtedy to Szczepaniak był prowadzącym parę, a Linus Sundström startował z numerem czwartym. Tym razem zawodnicy PGG ROW-u Rybnik zamienili się rolami i to były zawodnik gorzowskiej Stali startował w rozpisanych biegach w czerwonym kasku. Rola doparowego przypadła więc Szczepaniakowi, który nie starał się jednak przywiązywać do tego zbyt dużej wagi. – Na pewno trochę trudniej zaczynać wyścigi z pól zewnętrznych, ale akurat jadąc z dwunastką w meczu domowym nie jest jeszcze aż tak źle jak na wyjeździe, bo zmiana jest co bieg. Nie ma co jednak za bardzo dywagować, tak nas trener ustawił, a nam nie pozostaje nic innego jak dać z siebie wszystko, co zresztą uczyniliśmy – a to jest najważniejsze.
Młodszy z braci Szczepaniaków na początku obecnego sezonu może pochwalić się zaskakująco dobrą formą, biorąc pod uwagę jego zeszłoroczne problemy. Wtedy to po kilku słabszych występach kierownictwo ROW-u postanowiło odsunąć wychowanka klubu z Ostrowa Wielkopolskiego od składu, przywracając go dopiero na spotkania w rundzie rewanżowej. – Jeszcze nie jest to, co powinno być. W Gnieźnie zdobyłem dziesięć punktów, dzisiaj dziewięć z bonusami, ale wymagam sam od siebie znacznie więcej. Tym bardziej, że w sparingach było dobrze i lepiej czułem się na tym torze. Z pewnością pomogła mi ciężko przepracowana zima, zmiana nastawienia mentalnego, podchodzę teraz do zawodów z „inną” głową. Sprawy sprzętowe też mam już poukładane wreszcie tak, jak powinny być. Wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. W zeszłym sezonie przeszkodziły mi starty w Anglii, tak przynajmniej przypuszczam. To jest już jednak przeszłość, trzeba wciąż ciężko pracować oraz skupić się już na następnym meczu – zakończył optymistycznie rozmowę z portalem speedwaynews.pl Mateusz Szczepaniak.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!