Niedzielny hit czwartej kolejki PGE Ekstraligi pomiędzy truly.work Stalą Gorzów, a Stelmet Falubazem Zielona Góra nie przebiegł po myśli gospodarzy. Choć na początku gorzowianie w miarę szybko wytworzyli sobie przewagę punktową, to jeszcze szybciej ją roztrwonili. Pytany o postawę zawodników w meczu był Stanisław Chomski.
Trener miejscowej drużyny niespecjalnie komentował porażkę w lubuskich derbach. Gorzowianie stracili wytworzoną w pierwszej połowie meczu przewagę, a Stanisław Chomski zdecydował się tylko na jedną roszadę, nie licząc podwójnej rezerwy taktycznej w biegu nominowanym. Po trzecim starcie Petera Kildemanda, zmienił go na Rafała Karczmarza. Dobra dyspozycja młodzieżowca wydaje się, że nie została do końca wykorzystana, zawodnik miał do tej pory na koncie dwa zwycięstwa i „jedynkę” z bonusem. Jednak nie w wyniku samej taktyki mecz został przegrany przez żółto-niebieskich. Trener pytany o przyczyny złego wyniku, odpowiada krótko. – Zielonogórzanie w pierwszej fazie meczu jechali słabiej, a w drugiej dobrze się przełożyli, no i…wygrali.
Zauważyć można, że w spotkaniu zawodnicy dobrze wychodzili ze startu z pola pierwszego i trzeciego. Stalowcy w pierwszych ośmiu biegach aż pięć razy mieli do dyspozycji te miejsca startowe i w większości to wykorzystywali. Później jednak jakby to już nie działało. – Lepsze pola, czyli „jeden” i „trzy” mieliśmy w pierwszej fazie meczu. Zawodnicy niestety przegrywali nie tylko z tych pól, to są ułamki sekund, szybkie decyzje, które podejmuje się po starcie. Brakowało tej szybkości na dystansie – mówi trener truly.work Stali. Patrząc przez pryzmat wyniku po biegu ósmym, w krótkim czasie gorzowianie stracili aż szesnaście punktów. Z ośmiopunktowej przewagi gospodarzy, wynik po piętnastym biegu zmienił się na korzyść gości tą samą różnicą „oczek”. Po takich zadanych ciosach przez Stelmet Falubaz można być rozczarowanym. Stanisław Chomski jednak ma inne podejście. – Boże kochany, to jest sport, co zrobić? Każdy chce wygrywać u siebie. Wiele meczów do tej pory wygraliśmy, ale przyszła zmiana „warty”. Trzeba pomyśleć, co dalej robić. Skład zielonogórski został na tyle wzmocniony, że chyba każdy z ich kibiców oczekiwał zwycięstw. My staraliśmy się odeprzeć to, było blisko, jednak końcówka zawodów pokazała, że niestety nie udało się – tłumaczy.
Liderem gorzowian był, jak nierzadko Bartosz Zmarzlik. Najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny został pomimo faktu, że „trójkę” zdobył dopiero w…15. wyścigu. – Nie można wszystkiego zrzucić na barki jednego zawodnika, w zespole brak pewniaków. Odpowiedzialność rozłożyła się na większość żużlowców – kończy trener żółto-niebieskich.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!