Z pewnością szybko o wyniku z Rybnika będą chcieli zapomnieć zawodnicy i sztab szkoleniowy Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Rezultat 32:58 mówi sam za siebie, choć chwile przebłysku miewało kilku z przyjezdnych. Wśród nich był Mikkel Bech, zdobywając 9 punktów w sześciu startach.
Duńczyk był pierwszym, który w ekipie gości wygrał indywidualnie. Później sztuka ta pojedynczo udała się jeszcze Krystianowi Pieszczkowi i Kacprowi Gomólskiemu. Nasz rozmówca po dobrym początku, w którym miał na koncie 7 „oczek”, zdobytych w trzech biegach, zanotował jednak zniżkę formy w drugiej części spotkania. – Nie wiem zbytnio co można powiedzieć po takim meczu. Jestem bardzo zawiedziony tym występem w Rybniku, jeśli chodzi o mój wynik, jak również postawę całego zespołu. To był bardzo ciężki teren, na który przyjechaliśmy. Popełnialiśmy wiele głupich błędów, zwłaszcza na początku spotkania. W pierwszych trzech biegach czułem, że idzie mi naprawdę dobrze. Następnie nie mogłem odnaleźć prędkości, którą miałem wcześniej. Na moje konto wpadły dwa bardzo głupie zera. Poczułem, że muszę dokonać zmian na ostatni bieg, jednak to było o wiele za późno – mówił, zdegustowany wynikiem w Rybniku, Mikkel Bech.
Przed meczem faworytem z pewnością byli gospodarze, wszyscy jednak spodziewali się bardziej wyrównanego starcia, a nie jednostronnej dominacji rybniczan. Ostatecznie było to mało emocjonujące starcie. – Oczywiście nie spodziewałem się tak jednostronnego pojedynku. Czułem, że możemy nawiązać walkę z tymi chłopakami, ponieważ mamy bardzo dobry zespół. Tego dnia jednak tak naprawdę nic nie działało dobrze w naszej drużynie – ani ustawienia, ani ścieżki na torze. Byliśmy słabsi, trafiliśmy na zespół, który był od nas znacznie lepszy. Nie można wiele więcej na ten temat powiedzieć. Musimy wrócić do siebie i zacząć od nowa z tego miejsca. Spróbujemy znaleźć błędy, które popełniliśmy i sprawić, aby te detale wychodziły nam lepiej następnym razem – zapowiedział.
Wróciliśmy na chwilę jeszcze do drugiej części spotkania, kiedy to Duńczyk dwukrotnie linię mety mijał jako ostatni. – Jechałem na tych samych ustawieniach od trzeciego biegu, poprzez czwarty, do piątego. Starty z zewnętrznych pól były trudnym zadaniem. Tak naprawdę, jeśli nie ma się idealnego wyjścia spod taśmy, jest ciężko. Dodatkowo miało to miejsce po równaniu toru, ale to jednak nie jest wytłumaczenie. Nie miałem odpowiedniej szybkości, aby dobrze punktować. Bardzo się starałem, jednak nie można zrobić więcej niż tyle, na ile pozwoli silnik. To były dwa bardzo słabe biegi w moim wykonaniu.
Kolejny pojedynek czeka gdańszczan również na wyjeździe. Tym razem 26 maja udadzą się oni do Łodzi, rywalizować z miejscowym Orłem. Nowy stadion do użytku oddano w tamtym roku, a nasz rozmówca miał z nim do tej pory minimalną styczność. – Mamy teraz dwa tygodnie przerwy na przegrupowanie się i powrót na tor, jako cała drużyna. Jestem pewny, że wrócimy mocniejsi i będziemy walczyć o punkty w Łodzi. W zeszłym roku jechałem na tym torze jeden bieg i go wygrałem. Znam zatem ten owal. Jeden wyścig zawsze jest lepszy od niczego, jeśli chodzi o znajomość toru – dodał, w kontekście kolejnej ligowej potyczki.
Na koniec zapytaliśmy reprezentanta Kraju Hamleta o cele indywidualne na ten sezon. Zaznaczył, że najważniejsze są dla niego starty w rozgrywkach ligowych. – Chcę po prostu notować lepsze występy we wszystkich ligach dla sowich klubów. Moja średnia powinna rosnąć. Teraz sytuacja jest nieco ciężka. Muszę wrócić do domu i popracować nad tym – zakończył rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Mikkel Bech.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!