Duńczyk otrzymał w tym sezonie szansę od losu, by stanąć na czele ekstraligowej drużyny i udowodnić swoją wartość. Potencjał i aspiracje są wysokie. W pierwszych pięciu spotkaniach Mikkel wykręcił średnią 1,929 punktu na bieg, co jest najlepszym wynikiem w drużynie z Lubelszczyzny.
Speed Car Motor Lublin pozornie posiada wszystkie argumenty, by stać się największym kopciuszkiem i zaskoczeniem w lidze. Mocny fundament w postaci bardzo solidnych i wartościowych juniorów. Wyciągnięci z żużlowego niebytu – waleczni i ambitni polscy seniorzy oraz bardzo perspektywiczni, a tym samym nieobliczalni obcokrajowcy w postaci Lamberta oraz Michelsena. Pierwsza część sezonu wizerunkowo na plus, lecz sportowo mało treści w postaci punktów. Apetyt w Lublinie jednak rośnie, gdyż wszyscy odliczają dni do powrotu Grigorija Łaguty.
W poprzedniej – piątej kolejce Lublinianie polegli na torze w Zielonej Górze w stosunku 54:36. Status lidera w zespole gości po raz kolejny potwierdził Mikkel Michelsen, który przy swoim nazwisku zapisał 9 punktów. Był wiodącym i obok Pawła Miesiąca najbardziej widowiskowo jeżdżącym zawodnikiem. – Nie zacząłem zbyt dobrze tych zawodów, by być zupełnie szczerym. Wziąłem udział w próbie toru, by wejść w rytm od początku. Myślę jednak, że trochę się pogubiliśmy z moimi mechanikami i nie znaleźliśmy odpowiednich ustawień motocykli. Nie wszystko pasowało mi w 100%. Bardzo fajnie pojechaliśmy w pierwszych dziesięciu biegach jako drużyna Motoru. Tor się jednak zmienił i pod koniec zawodów był bardziej śliski. Wówczas Falubaz udowodnił swoją siłę. To były naprawdę wymagające zawody dla nas wszystkich. Jestem trochę zawiedziony swoją postawa szczególnie w ostatnim wyścigu. Prowadziłem przez cztery okrążenia, a później wszystko popsułem na ostatnim wirażu – wyznał zasmucony lider Speed Car Motoru Lublin.
Do najciekawszej akcji doszło w ostatniej gonitwie, w której po drobnym błędzie prowadzącego Michelsena, lokomotywy Stelmet Falubazu – Vaculik oraz Pedersen minęły Duńczyka tuż przed kreską. – Tak, oczywiście, to był całkowicie mój błąd. Jechałem perfekcyjnie przez trzy okrążenia i byłem bardzo szybki. Popełniłem niewybaczalny błąd. Zostawiłem miejsce dla Martina, który swobodnie wjechał w tą przestrzeń. Zostało jeszcze miejsce dla Nickiego, a to twardy zawodnik, który wykorzystuje takie okazje. To jest Ekstraliga. Zrobił to, co musiał zrobić. Nie miałem szczęścia i to był pechowy dla mnie bieg – ocenił rozgoryczony Duńczyk.
W następnej kolejce będziemy świadkami meczu o wszystko. Do Lublina przyfruną toruńskie Anioły. Przy Alejach Zygmuntowskich 5 nikt już nie będzie odpuszczać, a gospodarze wzmocnieni Rosjaninem będą liczyć na wyraźne zwycięstwo. – Muszę zdobywać troszkę więcej punktów i być niezawodnym na trasie. To pojedynek, który musimy wygrać dla Lublina. Bezwzględnie. Będzie bardzo ciasno w dolnej części tabeli w dalszej części sezonu. Mamy bardzo duże szanse, by pokonać Toruń. Pokazaliśmy to nawet tydzień temu z Lesznem, że jesteśmy bardzo silni na sowim torze. Jeśli wszyscy dołożą swoje punkty i będziemy stać ramie w ramie, to pokonamy Toruń. To byłoby ogromne wzmocnienie mentalne i ogromna moc dla drużyny na kolejne pojedynki – zakończył Michelsen.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!