Dziesięć aren, siedem krajów, dwieście trzydzieści gonitw a trofeum tylko jedno – Indywidualne Mistrzostwo Świata. Rozpoczynamy kolejną edycję konkursu na najlepszego zawodnika globu. Pierwszy „casting” już w sobotę na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie przy zamkniętym dachu komplet publiczności będzie spoglądać na śmietankę światowego speedwaya.
Chociaż z tą śmietanką to niestety lekka przesada, bowiem ze stawki, przynajmniej na jakiś czas, wypada posiadacz największej ilości złotych medali, z pierwotnej listy stałych uczestników – Greg Hancock. Amerykanin zadecydował, że na czas leczenia jego małżonki, zawiesza starty na Starym Kontynencie i skupi się na wsparciu swojej drugiej połowy w walce z nowotworem. Jego miejsce w sobotnim turnieju zajmie Brytyjczyk – Robert Lambert. W czwartkowy wieczór dowiedzieliśmy się również o kolejnej roszadzie w stawce tej imprezy. Maciej Janowski wciąż odczuwa skutki wypadku, który miał miejsce podczas spotkania z MRGARDEN GKM-em Grudziądz, przez co nie zobaczymy go w warszawskim turnieju. „Magica” zastępować będzie inny „Spartanin” z Wrocławia – Max Fricke.
Tegoroczny cykl Grand Prix wzbudził wiele kontrowersji zanim się jeszcze rozpoczął. Wszystko za sprawą niemałej rewolucji, która objęła tradycyjne, piątkowe sesje treningowe. Do tej pory zawodnicy dzień przed konkretną rundą wyjeżdżali kilkukrotnie na tor, po czym mogli w spokoju udać się na losowanie numerów startowych. Od tego sezonu jednak tak już nie będzie, bowiem sesje treningowe będą traktowane, podobnie jak w F1, jako kwalifikacje. Układ jest bardzo prosty – zawodnik, który uzyska najlepszy czas jednego okrążenia, ma prawo wyboru, pod jakim numerem w programie przystąpi do zawodów. Zmiana ta z pewnością doda nieco kolorytu i smaczku, zapewniając rywalizację już w przededniu turnieju, jednak tutaj dochodzi element wspomnianej kontrowersji. Władze polskiego speedwaya postanowiły przed sezonem, że mecze PGE Ekstraligi będą rozgrywane również w piątki, co jednoznacznie koliduje z sesjami treningowymi. Długo nie musieliśmy czekać na pierwszy konflikt interesów i już przed pierwszą rundą GP mamy trzech poszkodowanych – Tai Woffinden, Bartosz Zmarzlik oraz Max Fricke, zamiast walczyć o jak najlepsze czasy, a co za tym idzie – najkorzystniejszy numer startowy, rywalizowali w spotkaniu pomiędzy truly.work Stal Gorzów, a Betard Spartą Wrocław. Dwójkę najlepszych zawodników globu ubiegłego sezonu, już na starcie mistrzowskiej drogi czeka więc utrudnione zadanie.
Pierwsza runda Grand Prix każdego roku charakteryzuje się tym, że w parku maszyn można spotkać całkiem nowe twarze, a kilku dobrze znanych zawodników w nim już jednak nie zobaczyć. W szczególności brak Nickiego Pedersena oraz Chrisa Holdera może nieco zaboleć fanów speedwaya w starszym wydaniu – obaj zdobyli w sumie cztery krążki z najcenniejszego kruszcu, przez lata dostarczając wiele torowych, ale również i wykraczających poza owal, wrażeń. W zamian za „Dzika” mamy innego przedstawiciela Kraju Hamleta. Leon Madsen debiutuje w tym sezonie jako stały uczestnik cyklu Grand Prix i z pewnością będzie chciał przełożyć swoją dobrą jazdę z ekstraligowych aren na międzynarodowe poletko. Nową – starą osobowością jest natomiast Janusz Kołodziej, który wraca na światowe salony po ośmiu latach banicji. Wtedy to obecny zawodnik Fogo Unii Leszno nie sprostał oczekiwaniom i na przestrzeni całego sezonu uzbierał ledwie pięćdziesiąt „oczek” zajmując przedostatnią lokatę spośród wszystkich stałych uczestników. Fani „Koldiego” wierzą jednak, że ich ulubieniec wykorzysta olbrzymi bagaż doświadczenia i w tegorocznym cyklu nie będzie tylko statystą.
W poprzednim sezonie warszawska runda również otwierała cały cykl zmagań, którego finał odbył się na toruńskiej Motoarenie. Wtedy to triumfował późniejszy zdobywca najważniejszego pucharu – Tai Woffinden (15 punktów), który w finale w pokonanym polu zostawił Macieja Janowskiego (13) oraz legitymującego się najwyższą zdobyczą punktową Fredrika Lindgrena (16 „oczek”). Czwarte miejsce w ostatniej gonitwie dnia zajął Artiom Łaguta, który, podobnie jak Janowski, mógł na swoim koncie zapisać 13 punktów. Jeszcze dwójka „Biało – Czerwonych” doszlusowała do półfinałów – Bartosz Zmarzlik przyjechał trzeci, natomiast w drugim półfinale na ostatniej pozycji uplasował się Patryk Dudek. Całkowicie bezbarwny występ zanotował Przemysław Pawlicki, który zdołał wywalczyć tylko trzy „oczka”.
Trudno wskazać jednoznacznego faworyta sobotniej imprezy. Niewątpliwe chrapkę na trzeci skalp w stolicy Polski ma obecny mistrz świata – Tai Woffinden, który na początku sezonu prezentuje wciąż najwyższą formę. Plany Brytyjczykowi pokrzyżować będzie chciał z pewnością Bartosz Zmarzlik, gdyż nauczony doświadczeniami z poprzedniego roku, nie może pozwolić sobie na stratę punktów na wczesnym etapie wyścigu o mistrzowską koronę. Zawodnicy powinni obawiać się zawsze groźnego Fredrika Lindrena czy niezwykle zmotywowanego, aby powrócić do światowego topu, Jasona Doyle’a. Rosyjski „zaciąg” w osobach Emila Sajfutdinowa oraz Artioma Łaguty również powinno się postrzegać jako kandydatów do miejsc w pierwszej ósemce. Turnieje Grand Prix lubią zaskakiwać i nie inaczej może być również w sobotę. Kibice z kraju nad Wisłą sporo mogą sobie obiecywać po występie Bartosza Smektały, któremu przyznano „dziką kartę” na warszawski turniej. Junior Fogo Unii Leszno i obecny Indywidualny Mistrz Świata Juniorów może namieszać w stawce uczestników. Jeśli przystąpi do zawodów z chłodną głową i nie przestraszy się wypełnionych po brzegi trybun, to wielce prawdopodobne, że za kilka lat sobotnią rundę wspominać będziemy jako kamień milowy w karierze sympatycznego „Smyka”. Czeka nas zatem inauguracja godna cyklu o najważniejsze indywidualne trofeum na świecie. Komplet publiczności, który z pewnością zasiądzie na PGE Narodowym ponownie będzie świadkiem batalii o każdy punkt, który w ostatecznym rozrachunku może przechylić szalę zwycięstwa na którąś ze stron. Czy po finałowej ceremonii usłyszymy „Mazurka Dąbrowskiego” czy jednak na prawobrzeżnej stronie Warszawy wybrzmiewać będzie brytyjskie „God Save the Queen”? A może przedstawicielowi innego kraju dane będzie zobaczyć flagę swego państwa górującą nad dwiema pozostałymi? Tego dowiemy się już w sobotni, późny wieczór.
Start turnieju o godzinie 19, a tych z Państwa, którzy nie będą mogli go śledzić na żywo, zapraszamy na relację LIVE, przeprowadzoną TUTAJ.
Lista startowa BOLL FIM Speedway Grand Prix Polski w Warszawie:
1. #333 Janusz Kołodziej (Polska)
2. #69 Jason Doyle (Australia)
3. #46 Max Fricke (Australia)
4. #85 Antonio Lindbäck (Szwecja)
5. #55 Matej Žagar (Słowenia)
6. #16 Bartosz Smektała (Polska)
7. #88 Niels Kristian Iversen (Dania)
8. #66 Fredrik Lindgren (Szwecja)
9. #505 Robert Lambert (Wielka Brytania)
10. #54 Martin Vaculik (Słowacja)
11. #692 Patryk Dudek (Polska)
12. #30 Leon Madsen (Dania)
13. #89 Emil Sajfutdinow (Rosja)
14. #222 Artiom Łaguta (Rosja)
15. #108 Tai Woffinden (Wielka Brytania)
16. #95 Bartosz Zmarzlik (Polska)
17. #17 Dominik Kubera (Polska)
18. #18 Rafał Karczmarz (Polska)
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!