Jednym z liderów Unii Tarnów, w wygranym 49:41 pojedynku z Orłem Łódź był Artur Czaja. Popularny „Józek” zaczął ten mecz bardzo słabo, gromadząc na koncie punkt w 2 startach. Na szczęście bardzo dobre zmiany, całkowicie odmieniły jego występ przed tarnowską publicznością.
Trzeba przyznać, że ta „przemiana” była z pewnością potrzebna „Jaskółkom”. Bez punktów naszego rozmówcy zwycięstwo byłoby mało prawdopodobne. – Po początkowej fazie meczu jestem mega zadowolony, bo później wygrałem dwa biegi. Jechałem je z nie byle kim, bo było to ciężkie spotkanie, w każdym wyścigu. Można powiedzieć, że pod taśmą ustawiały się same „kozaki”. Było się z kim pościgać, przez co mieliśmy super ciężki mecz. Szczerze, to nie wiem, co stało się z tym pierwszym motorem. Zupełnie nie miałem startu, ani trasy. „Stałem w miejscu”, po zawodach wyjechałem jeszcze zrobić jeden start, bo chciałem coś sprawdzić. Już po pierwszym biegu czułem, że coś było z nim nie tak. Nie byłem jednak do końca przekonany, pojechałem na nim jeszcze raz. Muszę się przyznać, że to było moim błędem. Nie chciałem podejmować pochopnych decyzji i szybko zmieniać motocykla. W końcu skorzystałem z drugiego, wygrałem dwa biegi, później też było dobrze. Wiadomo, że jechałem po upadku (w biegu 14. – przyp. red.), mieliśmy ścisk, ale nic się nie stało. Wszystko jest ok. Dobrze, że wygrywałem biegi po tych pierwszych zerach, bo byłoby niedobrze, a tak wyszło całkiem nieźle – mówił zadowolony, zwłaszcza z drugiej części meczu z Orłem, Artur Czaja.
Wracając do tematu sprzętu zapytaliśmy o możliwe przyczyny. Trening przedmeczowy był w końcu przeprowadzony w warunkach, zbliżonych do meczowych, wybór motocykla na pierwsze biegi okazał się jednak „pudłem”. – To jest właśnie żużel (śmiech). Sam nie wiem, dlaczego się tak stało. Może coś z silnikiem było nie tak. Wyjechałem po meczu jeszcze raz zrobić jeden start i okrążenie, bo chciałem coś sprawdzić. Po tym przejeździe widziałem już mniej więcej, o co chodziło – dodał.
Kolejnymi przeciwnikami ligowymi, będą – ponownie w Tarnowie – zawodnicy Car Gwarant Startu Gniezno. W momencie rozmowy drużyna ta okupowała ostatnie miejsce w tabeli Nice 1. Ligi Żużlowej, dzień przed wygraną w Łodzi. Tarnowianie mogą być faworytami, jednak jak widać nie można lekceważyć żadnego przeciwnika. – Ja podchodzę do każdego spotkania tak, jakbym jechał najważniejszy mecz w sezonie. Zależy mi, żeby wygrywać i dobrze się pokazywać. Nie jest powiedziane, że Gniezno jest słabe. My też byliśmy w Gdańsku „skazani” na porażkę, a tak się nie stało – przypomniał wychowanek częstochowskiego Włókniarza.
Jeśli chodzi o dyspozycje podopiecznych Tomasza Proszowskiego, widać, że przy dobrej pogodzie idzie im najlepiej. Wygrana w Gdańsku i pokonanie Orła to jedyne spotkania, w których nie przeszkadzała pogoda. Czy może to oznaczać, że przy optymalnych warunkach Unia będzie jeszcze mocniejsza? – Nie chcę za bardzo wybiegać naprzód. Oby tak było. Pierwsze spotkania jechaliśmy w innych warunkach, było o wiele zimniej. Tym razem były warunki ekstremalne. Było mega ciepło, a wiadomo, że taka pogoda ma mocny wpływ na motocykle. One są słabsze. Można powiedzieć, że tor jest identyczny, a ustawienia motocykla zupełnie inne, zależne od pogody.
Na koniec zapytaliśmy o udział w ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw Polski. Tak się złożyło, że nasz rozmówca po wtorkowym meczu w Szwecji ma do pokonania bardzo sporą odległość. Gdyby nie dogadanie się z kolegą z zespołu, logistycznie temat byłby nie do opanowania. Inna sprawa, że prognozy pogody na środę wskazują, że zawodów, na które miałby on zmierzać do Krosna, mogą się nie odbyć. – Ciężka podróż przede mną. We wtorek mam ligę szwedzką w Avescie, czyli na końcu Szwecji. Na drugi dzień jest ćwierćfinał mistrzostw Polski na jej końcu, czyli w Krośnie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że mechanicy, gdy ja będę w Krośnie na zawodach – bo przylecę samolotem – będą jeszcze na Bałtyku (śmiech). Dogadałem się z Ernestem Kozą, żeby mi zabrał jeden motor i dał kogoś za mechanika, bo nie miałbym szans zdążyć – wyjaśnił porozumienie z kolegą z drużyny, kończąc rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Artur Czaja.
źródło: inf. własna
Edycja:
W godzinach popołudniowych przekazano informację o odwołaniu ćwierćfinału IMP w Krośnie. Nie wiadomo jeszcze, na kiedy będzie wyznaczony nowy termin tych zawodów. Zapewne jednak przy powtórce Artur Czaja nie będzie musiał podróżować tak, jak planował to robić na jutrzejsze zawody.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!