Słodko-gorzki był to weekend dla żużlowców forBET Włókniarza Częstochowa. W sobotę dubletem ich zawodników padła inauguracja Grand Prix, lecz nazajutrz zostali wręcz rozjechani przez ligowego rywala z Leszna.
Konrad Cinkowski, speedwaynews.pl: Sobota była dla żużlowców forBET Włókniarza bardzo udana. Leon Madsen wygrywa w Warszawie, a za jego plecami w finale melduje się Fredrik Lindgren. Idealna inauguracja Grand Prix dla fanów biało-zielonych.
Michał Świącik, prezes forBET Włókniarz Częstochowa: – Dopingowaliśmy wspólnymi siłami, a zawodnicy odpłacili nam się swoją postawą. Bardzo dziękuję kibicom za przybycie, bowiem była liczna grupa fanów z Częstochowy i okolic, bowiem po drodze było widać sporo rejestracji "SC" i okolic.
– Nazajutrz mieliśmy hit 5. kolejki PGE Ekstraligi i chyba nie można nie zadać tego pytania. Co się stało z drużyną Włókniarza w starciu z Unią Leszno?!
– Mocno nad tym wynikiem ubolewam. Jestem tak samo albo i nawet bardziej zaskoczony od kibiców, ale także i sami zawodnicy są w szoku, bowiem totalnie nic w tym meczu nam nie zagrało. W zeszłym roku Unia przyjechała do nas niemalże w identycznym składzie i udało nam się wygrać, a tym razem kompletnie nam nie szło. Trudno też zganiać winę na komisarza toru, który ubił ten tor. Czasy były bardzo słabe, ale ten tor był taki sam dla wszystkich. Być może żużlowcy Unii czasem trenują na twardym torze i być może to też jest jakieś rozwiązanie, aby tym naszym chłopakom zrobić tutaj „beton” i trenowali. Bo co, jeśli kolejny mecz dostanie status meczu „zagrożonego”, przyjedzie komisarz i każe pełną polewaczką ubijać? Sytuacja może się powtórzyć. Żużel się zmienia i nie zawsze warto trenować na przyczepnych torach. To już jednak nie jest moje zadanie, ale będziemy rozmawiać z trenerem oraz menedżerem.
– Nie wszyscy dotrwali do samego końca meczu…
– Z pewnością szkoda kibiców, ale taki jest sport. Przyjechała najsilniejsza drużyna w Polsce, w której wszystko zagrało należycie, a u nas nie. Szanuję tych, którzy zostali do samego końca, ale nie dziwię się także tym, którzy zdecydowali się opuścić stadion jeszcze w trakcie trwania zawodów. Kibic chce oglądać jak drużyna wygląda, a ja też trochę przeżywałem to spotkanie. Teraz musimy ustalić co było nie tak i co poprawić przed piątkowym meczem.
– W trakcie zawodów dało się zauważyć, że opuścił pan trybuny i udał się do parku maszyn. Była rozmowa mobilizująca?
– Czasem trzeba kropelkę dobrej atmosfery wlać, bowiem było widać, że nasi zawodnicy są zdołowani. Starałem się zrobić co w mojej mocy, aby pomóc bo patrząc na stronę leszczyńską można było tylko pozazdrościć. Prawda jest jednak taka, że gdy coś nie idzie to ciężko jest cokolwiek zrobić… Nie ma jednak żadnego usprawiedliwienia, bowiem mecz jest przegrany i trzeba wrócić szybko na mecz ze Spartą, który już w piątek.
– To bardzo wysoka porażka. Trzeba mocno sięgnąć pamięcią, by sobie przypomnieć równie wysoki triumf rywala na częstochowskim owalu.
– Były nawet większe porażki i to nie z mistrzami Polski, a z drużynami z środka czy końca tabeli. I to było w PGE Ekstralidze, ale i w niższych ligach. To jest jednak tylko sport, czasem nawet i Mike Tyson dostał i leżał na deskach, by później wygrywać.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!