Za Januszem Kołodziejem dwa bardzo różne występy na przestrzeni niespełna dwudziestu czterech godzin. Najpierw w Warszawie niezbyt udanie spisał się podczas zawodów Grand Prix, a nazajutrz był liderem swojej drużyny w lidze.
Powrót do Grand Prix dla Janusza Kołodzieja rozpoczął się dosyć udanie, bowiem w piątkowych kwalifikacjach do zawodów w Warszawie z czasem 13.338 zajął on wysokie, piąte miejsce i tym samym był jednym z żużlowców, który miał większy komfort w wybieraniu numeru startowego. Wychowanek Unii Tarnów zdecydował się na jedynkę. – Handicap podczas kwalifikacji mieli ci, którzy jechali zaraz po równaniu, którzy mieli wszędzie równo nawierzchni i pojechali tzw. krótką linią osiągając najlepsze czasy – mówił w rozmowie z naszym portalem reprezentant Polski.
Kwalifikacje były czymś nowym w historii FIM Speedway Grand Prix. Wielu fachowców, ale i sami zawodnicy ze sporym zainteresowaniem podeszli do tematu. A jak nowość w świecie sportu żużlowego ocenia trzykrotny Indywidualny Mistrz Polski? – Jest to bardzo ciekawe rozwiązanie z perspektywy zawodnika. Czułem się trochę jak kierowca F1, a to na pewno dodawało kolejnego smaczku i dodatkowych emocji. Mnie osobiście się bardzo podobało.
W trakcie zawodów w Warszawie nasz rozmówca już strasznie się męczył. W całym turnieju udało mu się wywalczyć ledwie cztery punkty – 0,3,0,0,1. Jego plecy oglądali jedynie: Matej Žagar, Emil Sajfutdinow, Robert Lambert oraz Martin Vaculík. Wielu zastanawiało się czy Kołodziej podoła w zawodach rangi Grand Prix i na chwilę obecną ma sporo do przemyśleń i wyciągania wniosków. – Z pewnością nieco lepiej wymarzyłem sobie występ w Warszawie. Popełniałem jednak zbyt wiele błędów. Nie mogę zwalić na motocykle, bo miałem te same, a one są świetnie – przyznał.
Boll Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland na PGE Narodowym obserwował komplet publiczności czyli ok. 55 tysięcy fanów czarnego sportu i gości specjalnych. Rzadko kiedy żużlowcy mają okazję jeździć na takich stadionach przy tak szczelnie wypełnionych trybunach. – Jest więcej stresu w takich zawodach. Starasz się go od siebie odrzucasz, ale on wraca bardzo szybko. Sam dzień też wygląda całkiem inaczej i choć jestem starszym zawodnikiem to powinienem sobie lepiej z tym radzić, ale czasem jest naprawdę trudno. Ciekawe doświadczenie, które staram się przekierunkować na wyciąganie więcej radości z tej jazdy. Nie można ciągle od siebie wymagać nie wiadomo czego i dołować.
Po pierwszej rundzie Kołodziej ma już dwanaście punktów straty do lidera – Patryka Dudka. Mało kto stawiał tarnowianina w gronie faworytów do medalu mistrzostw świata, lecz utrzymanie w cyklu powinno być jak najbardziej w zasięgu Polaka. Jaki on sam stawia sobie cel na ten rok w Grand Prix? – Ja osobiście chciałbym być zadowolonym na koniec sezonu ze swojej postawy, a moi mechanicy chcą, abyśmy się w tym cyklu utrzymali. Ten sezon będzie też dla mnie wykładnią, czy nadaję się do tego cyklu. Staram się wiele rzeczy zmieniać, układać, także w głowie, ale czasami są takie momenty, że się męczę.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!