Druga domowa wtopa forBET Włókniarza Częstochowa, wreszcie ambitny Get Well Toruń i szczęśliwy dzień Orła Łódź. O tych i o wielu innych sprawach pisze Maciej Markowski, reporter stacji Eleven.
PGE EKSTRALIGA
TRULY.WORK STAL GORZÓW – MRGARDEN GKM GRUDZIĄDZ 51:39
To miało być pierwsze zwycięstwo na wyjeździe grudziądzan od czasów wprowadzenia deflektorów w sporcie żużlowym. I znów, znów nie! Zaczęło się fatalnie, bo od straszliwego upadku Patryka Rolnickiego. Kto wie, może miało to znaczący wpływ na przebieg spotkania. Przynajmniej te dwa-trzy punkty, Grudziądz mógł zdobyć więcej, a nie wiemy czy psychicznie ten karambol nie odbił się na jednym lub drugim zawodniku.
Wielkie nadzieje pokładane w Przemysławie Pawlickim znów runęły. Były zawodnik gorzowian, zupełnie nie przypomina siebie z meczów domowych. Na wyjazdach zdecydowanie odstaje od rywali i ten piątkowy pojedynek tylko to potwierdził. Pawlicki zakończył go bez indywidualnego zwycięstwa. Tak, to Grudziądz poczeka na wygraną na obcym terenie jeszcze 108 lat. Reszta zespołu gości pojechała dość przewidywalnie. Może więcej oczekuje się od Krzysztofa Buczkowskiego, a i zagranie va banque Roberta Kempińskiego nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, bo w obu biegach nominowanych Kenneth Bjerre nie zdobył punktu.
Po stronie gospodarzy kolejne ocknięcie zaliczył Krzysztof Kasprzak. Znów potwierdza się jego teoria, że im cieplej, tym lepiej jego silniki jadą. Aura powinna już tylko sprzyjać, więc coś czuję, że i forma Kasprzaka będzie zwyżkować. Mimo fantastycznych wyników, nie byliśmy przekonani co do formy Bartosza Zmarzlika. Ten w meczu z MRGARDEN GKM-em był istną petardą i sam przyznał, że w końcu to było to, czego od siebie oczekiwał. Zagubionej formy szuka natomiast Rafał Karczmarz. Porażek z Marcinem Turowskim na własnym obiekcie, nie tłumaczy niestety nic.
FORBET WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA – BETARD SPARTA WROCŁAW 41:49
„Co się dzieje z tym Włókniarzem?” – to pytanie zadają sobie niemal wszyscy fani czarnego sportu. Obraz nędzy i rozpaczy ze spotkania z Fogo Unią wcale nie był lepszy w meczu z Betard Spartą. Wrocławianie, podobnie jak parę dni wcześniej leszczynianie, dominowali pod taśmą startową. Wyprzedzać też potrafili, co świetnie pokazywał chociażby Gleb Czugunow, bezapelacyjny bohater gości. Skromny, żartobliwy, pracowity młody człowiek. Z tego „grajka” będzie pożytek.
Wielkie oczy robiłem po tym, co wyczyniał Maciej Janowski. Wielu przewidywało dłuższy odpoczynek wrocławianina, wielu mu tego występu w Częstochowie odradzało. Pierwszy bieg mnie nie zaskoczył i myślałem, że do końca spotkania będzie dojeżdżał do mety z tym, co wywalczy po starcie. Nic z tych rzeczy, Janowski przepychał się, walczył, wjeżdżał w ryzykowne miejsca.
Włókniarz wciąż zagubiony. Michał Gruchalski w rozmowie ze mną przyznał, że drużyna nie miała jak trenować, a jego postawa jest tak zła, że cisną mu się łzy do oczu. Matej Žagar po czwartym biegu próbował juniora otrząsnąć. Słoweniec przekazał konkretną wiadomość: „Musisz wzmocnić silnik. Masz za słabo. Grucha, weź się w garść!”. Mimo, że Gruchalski zrobił korekty, to punktów już nie przywiózł. Sam Žagar wpadki się nie ustrzegł, gdy nieoczekiwanie przegrał wraz z Leonem Madsenem 1:5 z parą Fricke-Czugunow. Przyznają Państwo – szok!
Madsen znów nie był Madsenem, Lindgren – Lindgrenem. Polaków z pewnością żal, bo Przedpełski w trzeciej serii był gotowy w kasku do wyjechania na tor, ale przyszły wieści, że jedzie Žagar. Dołujące. Adrian Miedziński nie potrafi się wciąż dogadać z częstochowskim torem. Od teraz będzie on „świącikowy”, a nie „cieślakowy”. Może w tym sęk.
SPEED CAR MOTOR LUBLIN – GET WELL TORUŃ 48:42
Gdy dowiedziałem się o „zastępstwie zawodnika” za Andreasa Jonssona, nie miałem wątpliwości, że gospodarze rozniosą w pył torunian. Stawiałem gładkie 53-54 punkty. Może i by tak było, ale pola startowe robiły naprawdę dużą robotę. Sam Grigorij Łaguta nie był w stanie wyjechać z trzeciego, a że w piątym wyścigu było po równaniu, to ścieżki dla siebie nie znalazł. Rosjanin po półtorarocznej przerwie zaprezentował się wybornie. Natomiast co do reszty to moglibyśmy polemizować. Oczywiście, świetnie wygląda jedenaście punktów Miesiąca i Michelsena, ale w sześciu startach liczyli pewnie na dwa punkty więcej, co przełożyło by się na kolejne plus cztery drużyny lubelskiej. Występ Dawida Lamparta lepiej przemilczeć. Podobnie do zeszłego sezonu, wyjazdy zaczynają mu bardziej pasować, niż domowy tor.
Torunianie, wzmocnieni psychicznie obecnością Marka Lemona, trzeba przyznać – fruwali. Co prawda, po punktacji widać dwa wyraźne nazwiska – Doyle i Jack Holder, ale zarówno starszy brat Jacka, Chris, jak i Iversen byli szybcy i w ciągłym kontakcie z gospodarzami.
Nie ukrywam, zaskoczył mnie ten rezultat. Daje on wielką nadzieję „Aniołom” na bonus, a co za tym idzie może i utrzymanie. Liczyłem na 5:0 dla Motoru, a po rewanżu może być tylko 4:3. Czuję jednak, że na Motoarenie nie będzie jednostronnego widowiska. Stawiałbym nawet na identyczny wynik, tylko w stronę Torunia.
FOGO UNIA LESZNO – STELMET FALUBAZ ZIELONA GÓRA 51:39
Nie zaskoczył mnie ten wynik ani trochę. Zszokował mnie za to ogrom walki na torze. Dawno, w Lesznie nie widziałem tak dobrych zawodów. Szeroka i środek toru chodziły od samego startu meczu. Jensen z Pedersenem wiedzieli jak jechać w biegu otwarcia, ale koledzy nie poszli w ich ślady.
Po stronie zielonogórskiej zawiedli: Dudek, Protasiewicz, znowu juniorzy i znowu Jensen. Różnica w punktacji młodzieżowej to aż 15:2, czyli cała ta przewaga leszczynian. Nawet nikt nie zauważył absencji Brady’ego Kurtza… Takie to Leszno mocne. „Kto może ich powstrzymać?” – pyta co tydzień Michał Korościel, w magazynie PGE Ekstraligi w Eleven Sports. Odpowiadam: Falubaz u siebie i Sparta u siebie. Reszta nie ma raczej podejścia. Ciekawy będzie pojedynek MRGARDEN GKM-u z Unią, w najbliższą niedzielę.
NICE 1. LIGA ŻUŻLOWA
ARGED MALESA TŻ OSTROVIA OSTRÓW WIELKOPOLSKI – PGG ROW RYBNIK 47:42
Przed sezonem obstawiałem taki finał rozgrywek. Początek gospodarze mieli bardzo ciężki. Pozbierali się niebywale i zasłużenie zwyciężyli. Po biegu piątym było już 15:20, ale chociaż nieco ocknął się Tomasz Gapiński, który zaliczył dość pechowe zawody. Znów świetnie pojechał Grzegorz Walasek. Nie wypominając mu wieku, jedzie jak młody bóg! Ciągnie za uszy Ostrów prosto do PGE Ekstraligi. Po przerwie związanej z kontuzją do ścigania wrócił Aleksandr Łoktajew. I to w jakim stylu! Pogromców (bo od razu dwóch) znalazł dopiero w biegu piętnastym. Nicolai Klindt był liderem Ostrovii w drugiej lidze, przed rokiem. Na takiego wyrasta również w Nice. 1 Lidze Żużlowej.
Rybnikowi brakuje jednego zawodnika do pełni szczęścia. Linus Sundström zawodzi. Choć jeździ ligę niżej, niż przed rokiem to nadal ma problem z punktowaniem. Szwedowi od początku roku pali się lampka ostrzegawcza, ale niewiele się zmienia. Postraszyć nie potrafi nawet Daniel Bewley, więc Sundström musi w składzie być.
ORZEŁ ŁÓDŹ – ZDUNEK WYBRZEŻE GDAŃSK 47:43
Oj, upiekło się tym razem łodzianom, oj, upiekło… GDYBY nie dwa wykluczenia Pieszczka, to znów przegraliby na własnym obiekcie. Nie czują się na nim wybornie. To widać gołym okiem. Trener Kędziora znów pozmieniał zawodników. Odsunął Schleina, za którego wrócił Okoniewski, ale tym razem Jeleniewski pojechał z juniorami, a Musielak z Tungatem. Niesamowity jest australijski „Roman”, jak zwykł mówić na niego Lech Kędziora. Dziesięć punktów z czterema bonusami z numeru „10” to zaprzeczenie znaczenia pozycji startowej w sporcie żużlowym. Nawiasem pisząc to mogłaby wyjść z tego niezła praca licencjacka/magisterska, bo podsumowując punkty z numerów startowych ze wszystkich meczów w ostatnim dziesięcioleciu z pewnością wyszłoby, że dziesiątka jest najmniej korzystna.
Podobnie, jak Tungate, pojechał Jacob Thorssell. Dwójka na jego plastronie nie była żadną przeciwnością. Czternaście punktów z bonusem to kolejny strzał w twarz tym, którzy psioczą na niby słabszy kolor kasku. Kolejny raz w tym sezonie nierówny jest Kacper Gomólski. Pechowo pojechał w domowym meczu w Gdańsku. To rozumiemy. Natomiast takich występów, jak ten w Łodzi, musi się wystrzegać.
LOKOMOTIV DAUGAVPILS – CAR GWARANT START GNIEZNO 42:48
Nie ukrywam, po biegu ósmym (26:22 dla Lokomotivu) przestałem śledzić relację punktową. Po dwunastej gonitwie, jakby wszystko na nowo ustabilizowało się dla gospodarzy (38:34). Ostatnie trzy wyścigi to nokaut w wykonaniu gości. 14:4 w biegach 13-15, pogrążyło nawet takiego matadora miejscowych, jak Andrzej Lebiediew. Nic nie jedzie Wadim Tarasienko, który transferem z Piły miał zrobić różnicę w wyniku Łotyszy. Na razie to robi taką różnicę, że Daugavpils przegrało drugi z trzech meczów na własnym obiekcie. Różowo to nie wygląda, bo poza Lokomotivem nie widać słabych ekip w Nice 1. Lidze Żużlowej.
Gnieźnianie wyglądali na początku na takich, którzy spadną z hukiem, ale teraz… Teraz to jest ekipa do finału rozgrywek, bo wygrane w Łodzi, czy tak trudnym terenie jak Daugavpils do tego predysponują.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!