Unia Tarnów pokonała w poprzednim swoim ligowym pojedynku Orła Łódź w stosunku 49:41. Jednym z liderów był tradycyjnie kapitan „Jaskółek” Peter Ljung, który do dorobku zwycięskiej drużyny dopisał 12 punktów.
Po spotkaniu Szwed docenił rywala. Wspomniał też, że we właściwym momencie przełożył się Artur Czaja oraz w końcówce ważny punkt dowiózł tarnowski junior. To ostatecznie przełożyło się na wygraną gospodarzy. – Sądzę, że Łódź jest bardzo dobrym zespołem. W tej drużynie nie brakuje mocnych zawodników. Kilku z naszych chłopaków zmagało się z problemami na początku. Później Artur Czaja zmienił motocykl i pojechał naprawdę dobrze. Następnie wszyscy pojechali odpowiednio, wyglądaliśmy dosyć pewnie. Nie odskoczyliśmy zbytnio, jednak pod koniec spotkania nasze biegi były dobre. Daniel Kaczmarek miał jakiś problem z motocyklem, co oczywiście było niefortunne, ale później tak, czy inaczej Mateusz Cierniak pojechał i dobrze wykonał swoje zadanie. To wyglądało naprawdę nieźle – ocenił ostatnie ligowe spotkanie, Peter Ljung.
Większość zawodników zjawiło się w Tarnowie dzień wcześniej, biorąc udział w treningu, przeprowadzonym w warunkach meczowych. Kapitana zespołu na nim zabrakło, do takich przygotowań nie zawsze przywiązuje on jednak uwagę. – Nie wiem wiele na temat tego, co się działo na treningu, nie było mnie na nim. To nie zawsze wiele mi daje, dla mnie nie stanowi to zbytniej różnicy. Zawody są kolejnego dnia, przy innej temperaturze, tych różnic może być więcej. Może z powodu tej dłuższej przerwy, którą mieliśmy, dobrze, że kilku z chłopaków miało ten trening przedmeczowy, aby poczuć ponownie motocykl i czuć się pewniej – dodał.
Ljung nie zawsze dobrze wychodził ze startu, na dystansie jednak pokazywał, że tarnowski owal jest mu dobrze znany. Brawa należały mu się za kilka „mijanek” w jego wykonaniu. – Zawsze dobrze mieć odpowiednią prędkość i szybki motocykl w Tarnowie. Czuję się dobrze na tym torze, sądzę, że znam właściwe ścieżki. Nawet, gdy nie jadę pierwszy, nie martwię się tym. Są cztery okrążenia, czyli ponad minuta, aby coś z tym zrobić. To dosyć komfortowe, choć oczywiście jestem trochę rozczarowany swoimi startami. Ostatnio nie miałem naprawdę zbyt wielu dobrych wyjść spod taśmy. Mam nadzieję, że uda mi się nieco poprawić ten element. Czasami zostawiam sobie zbyt wiele roboty na dystansie. Jeśli jedzie się u siebie i potrafi się wyprzedzić rywali, to jest w porządku, ale gdy pojedzie się w inne miejsce, może to być już naprawdę ciężkie – stwierdził.
Starty w zespole tarnowskim w spotkaniu z Orłem wyglądały już jednak lepiej niż w tych z Lokomotivem Daugavpils i Arged Malesa TŻ Ostrovią Ostrów Wielkopolski. Widać zatem poprawę, choć wiadomo, że rywale również nie próżnują. – To trudne. Jest wielu dobrych zawodników, którzy to trenują. Ci, którzy nie mają dobrych startów, wkładają cały wysiłek w ich poprawę. Nagle mogą stać się w tym bardzo dobrzy. Ten element wymaga odpowiedniej formy. Nie wszyscy zawodnicy mieli do tej pory tyle występów, ile byśmy chcieli. Nie zawsze zatem forma jest równa, jeśli chodzi o wyjścia spod taśmy – zauważył.
Kolejny pojedynek tarnowian czeka na własnym owalu 9 czerwca. Rywalami „Jaskółek” będzie zespół Car Gwarant Startu Gniezno. W dniu meczu z Orłem gnieźnianie okupowali ostatnie miejsce w tabeli, później odnieśli jednak dwa wyjazdowe zwycięstwa – w Łodzi i Daugavpils. Nie jest tajemnicą, że gnieźnieński owal jest również twardy, jak ten w Tarnowie. To jednak nie powinno mieć wpływu na wynik meczu. – Szczerze, to nie sądzę, żeby to miało znaczenie. Nasz tor to inne miejsce, ciężko się na nim jedzie drużynom przyjezdnym. Pamiętam, że jak jeździłem dla Wrocławia, przyjechałem do Tarnowa i myślałem, że wiem o nim wszystko, a odjechałem beznadziejne, straszne spotkanie. Zawodnicy miejscowi byli wówczas bardzo szybcy. Uważam, że będziemy mieli korzyści z domowego toru w spotkaniu z Gnieznem. Nie sądzę, że powinniśmy się martwić tym, kto przyjeżdża.
Pomiędzy dwoma ligowymi meczami podopiecznych Tomasz Proszowskiego nastąpiła 22-dniowa przerwa. Wszystko wynika z terminarza, w którym jedna drużyna musi pauzować. Tarnowianie muszą zatem czekać na kolejny mecz ponad trzy tygodnie. – Przy takiej przerwie jest nieco gorzej. Myślę jednak, że w jej czasie niektórzy z chłopaków, będą mieć więcej treningów. Być może pojadą w jakichś dodatkowych zawodach. Mam nadzieję, że wszyscy utrzymają dyspozycję – optymistycznie zakończył, rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Peter Ljung.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!