W kalendarzu świąt, o których większość z was albo nie wie, albo ustawicznie zapomina, znalazło się miejsce i na Dzień Języka Rosyjskiego. Jest on obchodzony 6 czerwca, w rocznicę urodzin Aleksandra Puszkina (1799-1837).
Puszkin był dla Rosji i rosyjskiej kultury tym, kim dla Polaków są Mickiewicz, Słowacki i Norwid razem wzięci. Zaproponował nowy sposób pisania literatury, sięgając po język zwykłych ludzi zamiast pompatycznych metafor, a jego poemat „Eugeniusz Oniegin” do dziś jest uznawany za encyklopedię rosyjskości.
Co to ma wspólnego z żużlem? Cóż, taki Dzień Języka Rosyjskiego to doskonały pretekst, żeby raz na zawsze ustalić pewne trudne kwestie. Laguta czy Łaguta? Logaczew czy Łogaczow? I czy Roman był Poważny, czy może jednak Povazhny albo nawet Poważnyj? Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego krótkiego przewodnika nie będziecie mieć już żadnych wątpliwości.
Zacznijmy od tego, skąd one się w ogóle biorą – te wątpliwości, ma się rozumieć, bo skąd się biorą rosyjskie żużlowce, to wszyscy dobrze wiemy. Język rosyjski jest dość blisko spokrewniony z polskim, ale przy tym posługuje się odmiennym alfabetem, cyrylicą. To właśnie ona nastręcza najwięcej problemów, ponieważ trzeba dokonać transkrypcji (przepisania na alfabet łaciński w identycznym brzmieniu) lub transliteracji (przepisania na alfabet łaciński litera po literze). Takiej transkrypcji cyrylicy każdy z języków pisanych alfabetem łacińskim dokonuje we własnym zakresie, a za międzynarodową, jak nietrudno zgadnąć, uznaje się transkrypcję angielską. Dlatego też w międzynarodowych dokumentach pisanych alfabetem łacińskim Rosjanie (a także Ukraińcy, Bułgarzy, Białorusini itd.) mają imiona i nazwiska wpisane właśnie w angielskiej transkrypcji, przystosowanej do fonetyki znanej Anglikom. A żeby w takich dokumentach nie było tysiąca wariantów, po jednym na każdy kraj, w przypadku, kiedy taki Rosjanin przybiera na przykład polskie obywatelstwo* również zapisuje się jego personalia w transkrypcji „międzynarodowej”.
Stąd też Emil Sajfutdinow w polskich dokumentach figuruje jako Saifutdinov**, a Roman Poważny jest Romanem Povazhnym. Tylko że to jedynie biurokratyczne ułatwienie, które nijak się ma do tego, jak powinniśmy wymawiać i zapisywać rosyjskie nazwiska. W końcu jesteśmy w Polsce, mówimy po polsku i nazywamy się polskimi imionami. Ja też nad Wisłą jestem Joanną, a nie żadną Dżoaną.
Tyle teorii. Pytanie brzmi: jak to przełożyć na praktykę?
Najlepiej na przykładach. A skoro już przywołałam Romana, prekursora współczesnego stadka rosyjskiego na polskich torach, to od jego nazwiska zacznijmy.
W cyrylicy Roman nazywa się Поважный. W transkrypcji angielskiej – Povazhny lub Povazhnyi. Ostatni znak wariantu oryginalnego i drugiego wariantu angielskiego oznacza, że to nazwisko odmienia się jak przymiotnik: tak jak nasz Kowalski. Tę końcówkę w polskiej transkrypcji odrzucamy, podobnie jak wszystkie inne tego typu, piszemy i mówimy zatem –cki, -ski, -ny itd. zamiast –ckij, -skij, -nyj. Odmianę przymiotnikową stosujemy też, nawiasem mówiąc, do nazwisk zakończonych na –oj, poza Tołstojem, który w tradycji polskiej nie da się już odmienić inaczej, tak zostało i kropka.
Wiemy zatem, że Roman w nazwisku końcówki nie ma. Jakie jeszcze są różnice między polską a angielską transkrypcją? Ze względu na inną wymowę „w”, to, co w cyrylicy jest „w” (czyli cyrylickie „в”) nasi anglosascy przyjaciele zapisują jako „v”. My nie musimy, w końcu mamy głoskę „w”, która brzmi tak samo po rosyjsku. A to „zh”? Cóż, Anglicy „ż” nie mają, więc muszą jakoś inaczej zaznaczyć, że to nie takie sobie zwykłe „z”.
Zatem idąc od oryginału przez transkrypcję angielską do polskiej uzyskujemy: Поважный – Povazhny/Povazhnyi – Poważny. Nijak inaczej.
Emil Sajfutdinow też niegdyś napsuł sporo krwi swoimi personaliami. W jednym z angielskich programów zawodów DPŚ około 2007 czy 2008 roku napisano nawet: „to nazwisko będzie na ustach wszystkich, nawet jeśli mało kto będzie umiał je wymówić”.
W Polsce z wymawianiem nie było wielkich problemów, ale już pisownia przyprawiała o ból głowy. Nie martwcie się, Rosjanie też mieli problem, tak to jest z nazwiskami tatarskiego pochodzenia (czyli z pewnym arabskim de facto pierwiastkiem).
Zatem najpierw jak jest poprawnie (oryginał – trans. angielska – trans. polska): Сайфутдинов – Saifutdinov/Sayfutdinov – Sajfutdinow. Kwestię v/w już omówiłam przy okazji Romana. A ponieważ Anglicy nie mają też „j” wymawianego „po słowiańsku”, muszą sobie radzić inaczej, żeby nie wyszło „dż” w dziwnym miejscu (wtedy na pewno nie dałoby się tego przeczytać, nie opluwszy otoczenia). Co najważniejsze: transkrypcji się nie miesza. Jeżeli piszemy po polsku, to od początku do końca. Jeżeli z jakiegoś dziwnego powodu decydujemy się na transkrypcję angielską, to też konsekwentnie. I to, że na polskiej Wikipedii przez dłuższy czas straszył hybrydyczny wariant „Sajfutdinov”, nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla żadnego dziennikarza ani nawet kibica.
To skoro mamy już jednego Rosjanina z Grand Prix, weźmy na warsztat i drugiego. Tego najbardziej kontrowersyjnego. Otóż od jakiegoś czasu w różnych miejscach spotykam się z komentarzem, że ma on być Artemem Lagutą, ponieważ tak sobie życzy. Wątpię, żeby Artiom Łaguta świadomie chciał zostać Ukraińcem, bo i po co. A trzeba wam wiedzieć, że Artem to ukraiński wariant imienia Artiom.
To skąd nasz poczciwy lider GKM-u rodem z okolic Władywostoku został Ukraińcem z przypadku? Jak zwykle winna jest angielska transkrypcja. I po trosze sami Rosjanie. W języku rosyjskim istnieje bowiem taka literka jak „ё”. Po angielsku zapisuje się ją jako „ye/ie”, po polsku „jo/io”. Nie byłoby w tym nic trudnego, gdyby nie fakt, że Rosjanie bardzo często nie oznaczają tej litery w tekstach. Oni wiedzą, że nad tym konkretnym „e” są kropki, a reszta świata niech sobie radzi. Stąd imię Artiom w transkrypcji angielskiej funkcjonuje w dwóch wariantach – jako „Artem” lub „Artyom”.
Zatem: Артем/Артём Лагута – Artem/Artyom Laguta – Artiom Łaguta. Bez wariantów.
Dlaczego przez „ł”? Ano dlatego, że rosyjska litera „л” oznacza właśnie twarde „ł”, o ile nie poprzedza samogłoski jotowanej (takiej jak na przykład „ё” lub właśnie „e”, które po rosyjsku czyta się jako „je/ie”) albo specjalnego niewymawianego znaku zwanego miękkim znakiem (i oznaczanego graficznie jako „ь”, a w angielskiej transkrypcji często – chociaż nie zawsze – odnotowywanego za pomocą apostrofu). „Ł/L” to w ogóle trudne zagadnienie, ponieważ niektóre nazwiska zapisywane cyrylicą mają korzenie w językach zapisywanych alfabetem łacińskim i wtedy transkrypcja oznacza de facto „odzyskiwanie” oryginalnego brzmienia – stąd Lachbaum, a nie Łachbaum.
A co z Siergiejem Łogaczowem, który podobno prosi, żeby go wymawiać jako „Logaczew”? No wiecie, różne są upodobania, ale bardzo bym się zdziwiła, gdyby chłopak chciał występować pod jakąś pokrętną polsko-angielską hybrydą własnego nazwiska.
Poprawnie: Логачев (tak naprawdę Логачёв) – Logachev/Logachov – Łogaczow.
„Ł” i „w” wynikają z wyjaśnionych wcześniej zasad. „Io” traci swoją jotę po zetknięciu się z „ч”. A samo „ч” jest w polskiej transkrypcji zapisywane jako „cz”, choć brzmieniem bardziej przypomina „ć”. Znowu – mamy głoskę, której nie mają Anglicy, więc muszą sobie jakoś radzić. Dlatego nie polecam również mówić „Łogahew” ani nic z pokrewnych. „H” lub „ch” to w języku rosyjskim „х”, zapisywane w transkrypcji angielskiej jako „kh”. Z tą literką można się spotkać w nazwisku Kiriłła Chwana.
Inne „trudne” znaczki to (ponownie: oryginał – transkrypcja angielska – transkrypcja polska):
Ш – sh – sz
Щ – shch – szcz (tak się zapisuje, choć wymawia się jak przedłużone „ś”)
Ц – ts – c
Oczywiście to bardzo podstawowe informacje, ale znaki twarde i miękkie oraz konflikt „ł” z „l” to sprawy, które dręczą nawet fachowców, więc po prostu wierzcie im na słowo, że jest tak, jak podają.
Wypada dodać jeszcze słowo (a nawet dwa) o imionach. Paweł czy Pawieł? W przypadku imion, których oryginalny zapis wzbudza spore konfuzje u polskich odbiorców, można dokonać spolszczenia lub też dostosowania do polskiej ortografii. Stąd Paweł, nie Pawieł, Julia, nie Julija, Maria, nie Marija, Anastazja, nie Anastasija.
Zdarzyło się też, że ktoś uparcie nazywał Renata Gafurowa Rinatem. Czy to to samo imię? Nie. Rinat to tradycyjne imię tatarskie, natomiast imię „Renat” wymyślono w Związku Radzieckim i uformowano brzmieniowo „pseudotatarsko”, by je upowszechnić. Tak naprawdę „Renat” jest skrótem od słów „rewolucyjna, nauka, trud”, czyli „rewolucja, nauka, praca”.
A skoro dotrwaliście aż tutaj, zasługujecie na humorystyczną ciekawostkę o radzieckich rozwinięciach dwóch innych imion. „Jarek” to w tradycji radzieckiej/rosyjskiej nie zdrobnienie od Jarosława, lecz skrót od wyrażenia „jadiernyj rieaktor” („reaktor atomowy”). Z kolei imię Emil zaczęło być używane w ZSRR nie na fali popularności w innych językach, lecz jako akronim od lokalnej „świętej trójcy” – „Engels, Marks i Lenin”.
No to wiecie, miłego oglądania meczów Fogo Unii Leszno z tą świeżo nabytą wiedzą. A tak poważnie: mam nadzieję, że ten krótki tekst wyjaśnił wam, dlaczego Łogaczow, nie Łogaczew i dlaczego Artiom Łaguta nie jest żadnym Artemem Lagutą. W razie wątpliwości – zawsze możecie napisać do kogoś, kto ma obsesję na punkcie rosyjskich imion i nazwisk. Na przykład do mnie.
*Teoretycznie nie można mieć podwójnego, polsko-rosyjskiego obywatelstwa, ale to nie znaczy, że trzeba się zrzec jednego, by przybrać drugie. Szczegóły tego zagadnienia nie mają jednak absolutnie nic wspólnego z żużlem, a już w upalny dzień są ostatnim, co chcielibyście przeczytać.
**Oczywiście, istnieje też transkrypcja angielska Sayfutdinov, ale w dokumentach, możecie mi wierzyć na słowo, Emil figuruje przez „i”.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!