Peter Ljung został kolejny raz bohaterem Unii Tarnów, w meczu ligowym przeciwko Car Gwarant Startowi Gniezno. Szwed, który pełni funkcję kapitana w drużynie był w tym pojedynku klasą sam dla siebie i pięciokrotnie mijał linię mety na pierwszym miejscu, inkasując komplet punktów.
Po takim występie trudno narzekać. „Wisienką na torcie” był bieg numer 15, w którym gospodarze wygrali podwójnie i w ostatnim momencie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść w tym wyrównanym pojedynku. – To był naprawdę dobry występ. Przez cały dzień miałem dobry motocykl, z odpowiednimi ustawieniami, na którym czułem się wyśmienicie. Przyjechałem do Tarnowa o odpowiedniej porze w sobotę wieczór, wyspałem się, odpocząłem i czułem się gotowy do ścigania. Naprawdę nie chciałem wyjeżdżać ze stadionu z porażką. Miałem bardzo dobry dzień i myślę, że większość z zawodników ciężko pracowała. Czasami nie zawsze zdobywa się takie punkty, jakie by się chciało. Uważam, że Gniezno stawiło naprawdę ciężki opór i dobrze walczyło. Ja z Wiktorem nie chcieliśmy przegrać, wszystko rozstrzygnęliśmy w ostatnim biegu. To świetne uczucie, że udało nam się wygrać dwoma punktami – mówił po meczu w rywalem z Gniezna, Peter Ljung.
Po raz kolejny nasz rozmówca nie miał perfekcyjnych wyjść spod taśmy. Kilkukrotnie jednak objeżdżał rywali na dystansie, a to dla niego nawet ważniejsze, niż „nudne” prowadzenie w biegu od początku do końca. – Osobiście uważam, że gdy mam dobrą prędkość i formę, to najważniejsze. Dobre wyjście spod taśmy to jest to, co staramy się robić. Gdy jednak widzę, że nie wygrałem startu, skupiam się na kolejnych czterech okrążeniach i na tym, co mogę zrobić przed linią mety. Słyszymy niejednokrotnie, że ludzie narzekają, że w wyścigach liczy się tylko start. Gdy jednak ktoś skupia się tylko na tym elemencie, to tak to wygląda. Każdy wyścig ma jednak start i cztery okrążenia. Zawsze można coś zrobić, mnie udało się to kilka razy, co jest lepszym uczuciem, niż wygranie biegu ze startu, wyprzedzając kogoś. To nigdy nie jest łatwe, dlatego to zawsze przyjemne – podkreślił.
W ostatnim biegu wyjście spod taśmy było już dobre, a w odpowiednim momencie miejsce dla siebie znalazł Wiktor Kułakow i para gospodarzy pomknęła po podwójne zwycięstwo, które dało minimalny triumf 46:44 w całym spotkaniu. – Próbowałem pokryć ścieżkę, którą chciał jechać Oskar Fajfer. Po prostu go trochę zablokowałem, mając nadzieję, że Wiktor zyska odpowiednią szybkość, aby zrobić coś na drugim wirażu. Wiedziałem, że on był szybki cały dzień i również nigdy się nie poddaje. Uważałem, że tak długo, jak tylko starałem się pomóc mu przeprowadzić dobry atak, on będzie próbował. Ostatecznie mu się to udało – skomentował sytuację z ostatniego biegu.
Kolejny pojedynek „Jaskółki” odjadą w niedzielę w Łodzi. Tam do obrony będzie 8-punktowa zaliczka z pierwszego pojedynku. Szwed miał już okazję do występu na nowym stadionie w tym mieście, gdyż 24 marca brał udział w meczu Północ – Południe. Co więcej, jest on przekonany, że obrona punktu bonusowego nie musi być celem minimum dla podopiecznych Tomasza Proszowskiego. – Tor w Łodzi jest dobry, a zespół gospodarzy na pewno mocny. My również mamy jednak kilku chłopaków, którzy radzą sobie dobrze na wyjazdach. Pokazaliśmy to przykładowo w Gdańsku. Sądzę, że mogę pomóc pozostałym dobrać odpowiednie ustawienia na początku spotkania, biorąc pod uwagę moje wcześniejsze doświadczenie. Miejmy nadzieję, że utrzymamy się od początku w kontakcie, nie tracąc punktów w pierwszej fazie pojedynku. Oczywiście mamy nadzieję, że uda nam się tam nawet wygrać – dodał optymistycznie.
Dzień przed meczem w Tarnowie Ljung wywalczył w słowackiej Žarnovicy awans do SGP Challenge, które 24 sierpnia odbędzie się w chorwackim Goričan. Wprawdzie wszystko było jasne już po serii zasadniczej (awans dla pierwszej czwórki), jednak na podium wskoczył po biegu dodatkowym, wygranym z Matejem Žagarem. Słoweniec wywiózł nieco Szweda na zewnętrzną, ostatecznie ten dopadł rywala na jednym z kolejnych okrążeni, podobnie, jak czynił to dzień później w Tarnowie. – Dokonałem złej oceny sytuacji w pierwszym wirażu. Wewnętrzne pole było lepsze od zewnętrznego i byłem pewny, że będę nawet motocykl za Matejem, dlatego miałem na to inny plan. Później zobaczyłem, że wyszedłem ze startu dobrze, ale nie na tyle aby go od razu wyprzedzić. Zobaczyłem, że już nie dało się nic zrobić i podążyłem za nim. Pojechał ze mną naprawdę szeroko, chciał chyba zakończyć wyścig już w pierwszym wirażu. Pomyślałem sobie – „nie, nie, nie – mamy jeszcze trzy i pół okrążenia do mety”. Chciałem coś zrobić, ponieważ to nie powinno się zakończyć w pierwszym łuku. Dostałem trochę szybkości i go wyprzedziłem. To było również dobre uczucie, pokonać go na dystansie. Matej to zawsze szybki zawodnik, więc jeśli udało się go wyprzedzić, to wiem, że był to mój dobry wyścig.
W finale eliminacji, awans do cyklu Speedway Grand Prix wywalczy tylko czołowa trójka. Nasz rozmówca startował już na zasadach stałego uczestnika, wie jednak, że obecnie dysponuje lepszą formą niż wówczas. Nie podchodzi on do tematu w tej chwili jednak w sposób zbyt intensywny, a wszystko wyjaśni się 24 sierpnia. – Z pewnością to będzie trudne zadanie. To jednak nowa historia, gdy czterech dobrych zawodników staje pod taśmą. W niektórych kwalifikacjach może jechać w biegu dwóch dobrych i kolejni słabsi. Wówczas wjeżdża się w pierwszy łuk nie tak, jak normalnie. W tej chwili jestem znacznie lepszy, niż byłem w tamtym momencie, jako stały zawodnik cyklu. Sądzę, że mógłbym odegrać tam jakąś rolę, ale poczekam i spróbuję powalczyć w Goričan. Wówczas zobaczymy, czy będę miał o czym myśleć, czy nie – zakończył rozmowę z portalem speedwaynews.pl, bohater poprzedniego weekendu, Peter Ljung.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!