Porażką w stosunku 44:46 zakończyło się wyjazdowe spotkanie Unii Tarnów z Arged Malesa TŻ Ostrovią Ostrów Wielkopolski. W meczu tym, tradycyjnie jednym z liderów „Jaskółek” był Wiktor Kułakow. Zawodnik z Rosji na swoim koncie zapisał 14 punktów i dwa bonusy.
Jak zatem łatwo policzyć, na torze pojawiał się on sześciokrotnie i pomimo bardzo dobrego wyniku wie, że mogło być jeszcze lepiej i był w stanie zdobyć więcej niż 16 płatnych „oczek”. – Fajnie byłoby, gdybym wywalczył 18 punktów (uśmiech). Trzeba cieszyć się jednak z tego, co jest. Można powiedzieć, że przegrałem dwa razy, ponieważ nie mam jeszcze takiego doświadczenia i tyle. W Ostrowie jechałem dopiero drugi raz w życiu. To był zupełnie inny tor. Ostatnim razem startowałem na nim rok lub dwa lata temu, nie pamiętam dokładnie. Zrobiłem błąd w drugim biegu, również w tym ostatnim, gdy zostawiłem miejsce i wjechał tam Pan Tomek (Gapiński – przyp. red.). To jest doświadczony zawodnik. Pokazał, jak się w Ostrowie jedzie w pierwszym starciu, później nie pomyślałem i nie przypomniałem sobie tego (uśmiech). W drugiej takiej akcji też przegrałem i można powiedzieć, że „było pozamiatane”. Szkoda, ale głowa do góry i jedziemy dalej – ocenił swój występ w Ostrowie Wielkopolskim, Wiktor Kułakow.
Jak się okazuje na ostrowskim owalu lepiej – poza pierwszym biegiem – szło mu w chwilach, gdy przegrywał starty. Wówczas dużo nadrabiał, a w dwóch wyścigach, w których wychodził spod taśmy lepiej, był pokonywany przez rywali. – Na szczęście w pierwszym biegu wygrałem start. Później też, a te wyścigi, które przegrałem, to po prostu po swoich błędach. W tych biegach, w których starty miałem nie najlepsze, lepiej wychodziła mi jazda po trasie, niż wtedy, gdy zrobiłem dwa błędy i one mnie dużo kosztowały – można powiedzieć również, że wygraną w meczu. Tomek był jednak szybki i jest doświadczonym zawodnikiem, fajnym chłopakiem. Chciałem w tym miejscu podziękować Grupie Azoty, która nam pomaga, jak również wszystkim moim sponsorom, mechanikom, tunerowi Ryszardowi Kowalskiemu. Jestem zadowolony. Ja tylko muszę wsiąść na motor, jechać swoje i nie robić błędów – dodał.
Następny mecz w ramach rozgrywek Nice 1. Ligi Żużlowej czeka Unię Tarnów 27 lipca. Wówczas to do Jaskółczego Gniazda zawita ekipa Zdunek Wybrzeża Gdańsk, którą na wyjeździe udało się pokonać różnicą 10 punktów. W meczu tym, pierwszy komplet na polskich torach wywalczył Kułakow, który jednak nie zawraca sobie nim jeszcze głowy. – Na razie nie myślę o meczu z Gdańskiem. Do tego jeszcze daleka droga. Mam do tej pory jeszcze kilka zawodów do odjechania – w Szwecji i Rosji. Może odpocznę jeden lub dwa dni w ojczyźnie, ale jeszcze nie wiadomo, czy uda się to zrobić. Trochę tych zawodów jest. Na razie o tym naprawdę nie myślę. Jak będzie bliżej do nich, to może się to zmieni, a może nie. Czasami lepiej nie myśleć o nich zbyt wiele (uśmiech).
Na koniec zapytaliśmy o – wywołaną przez samego zawodnika – Szwecję. W Elitserien podpisał on bowiem kontrakt z Rospiggarną Hallstavik, której barw bronił już w poprzedni wtorek, zdobywając 8 punktów. Jak się okazuje, była to dosyć ryzykowna „zagrywka”, gdyż nasz rozmówca nigdy wcześniej na tym owalu nie jeździł. – Nad tym kontraktem w Szwecji długo się zastanawiałem – czy go podpisać, czy nie. Jak wiadomo, tor w Hallstavik nie jest łatwy. Nigdy wcześniej tam nie byłem, jest on daleko. Przyjadę tam i nie mam nic do stracenia, spróbuję się sprawdzić. Ja lubię, gdy mam dużo imprez, wtedy lepiej się czuję. Można powiedzieć, że wtedy wsiadam na motor nieco bardziej dojrzały. W tym roku zbieram to doświadczenie na różnych torach. Jak już mówiłem, nie jeździłem wcześniej w Gnieźnie, teraz w Hallstavik, w Ostrowie poprzednio byłem tylko raz. Zbieram powoli doświadczenie i mamy nadzieję, że ono będzie skutkowało coraz lepiej – tym pozytywnym akcentem, zakończył rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Wiktor Kułakow.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!