Bardzo niefortunnie zakończyła się próba zorganizowania sobotniego finału Drużynowych Mistrzostw Europy we francuskim Mâcon. Na przeszkodzie stanęło sporo przeciwności i ostatecznie postanowiono zawody odwołać. Z tą decyzją niekoniecznie zgadzali się reprezentanci Polski, w tym Dominik Kubera.
Przed prezentacją stadion nawiedziły opady deszczu. Tuż po niej okazało się, że zawiodła maszyna startowa. Gdy już ją naprawiono i włączono czas dwóch minut, nadeszła znacznie większa ulewa, która przegoniła zawodników ponownie do parku maszyn.
Kolejną przeciwnością była awaria światła, jednak gdy niektórzy zaczęli się już pakować, tak naprawdę nawierzchnia nie była w złym stanie. Ostatecznie próba włączenia prądu się powiodła, jednak finalną decyzją było odwołanie zawodów. W całej dyskusji widać było wyraźny sprzeciw ku jeździe reprezentacji Danii. Według naszego rozmówcy spokojnie można było odjechać wymaganą do zaliczenia zawodów, liczbę wyścigów. – Tor był super do jazdy. Po tej długiej przerwie nadal tak było. Wystarczyłoby tylko trochę chęci ze strony jednego z teamów, przestania narzekania na tor, a po prostu wyjechania i jazdy – skomentował zachowanie jednej z drużyn, Kubera.
W czasie naszej rozmowy nie było tajemnicą, która z ekip nie kwapiła się do ścigania w takich warunkach. Tłumaczenie późnym czasem było nie do końca zrozumiałe, zważywszy na to, że zawody i tak miały się skończyć po godzinie 23… Najgorsze w tym wszystkim, że turniej nie odbył się również w niedzielę, ponieważ wszyscy pokonali bardzo dużą liczbę kilometrów, aby dotrzeć do Mâcon. – My Polacy, wszyscy chcieliśmy jechać, Szwedzi i lokalni Francuzi również, tylko jedna reprezentacja powiedziała, że nie, bo dla nich było za późno i tyle. Nie mamy w ogóle siły przebicia. Szkoda po prostu, że zawody się nie odbyły, bo niektórzy mieli po 2,5 tysiąca kilometrów do pokonania, żeby dojechać do Francji. Myślę, że to nie jest miłe – dodał zniesmaczony.
Ostateczną decyzję o nierozegraniu turnieju podjęło jednak jury zawodów. Przy chęci trzech ekip i afroncie jednej, taki, a nie inny finał całego wydarzenia, może budzić chyba spore wątpliwości. – To była decyzja jury zawodów. Oni mają swoje zasady i jak widać, działają, jak chcą – zakończył krótko, zdenerwowany całą sytuacją, Dominik Kubera.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!