Za nami dwunasta runda rozgrywek w PGE Ekstralidze. Swój punkt widzenia na wydarzenia, które miały miejsce w ubiegły weekend na torach Najlepszej Ligi Świata przedstawia po raz kolejny Maciej Markowski – reporter stacji Eleven Sports.
PGE EKSTRALIGA
MRGARDEN GKM GRUDZIĄDZ – STELMET FALUBAZ ZIELONA GÓRA 44:46
Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Grudziądzanie świetnie radzili sobie do tej pory na własnym torze, ale ktoś słusznie zauważył, że co roku przytrafia im się jedna wpadka. Tylko, że ten klops prawdopodobnie odbije się czkawką i MRGARDEN GKM-u zabraknie w półfinałach.
Zawiódł (znów) Przemysław Pawlicki. To nie był ten Przemek, ale to też nie był ten tor. Komisarz i goście zadbali, by ścieżka pod bandą nie funkcjonowała, jak należy i w piątek Pawlicki nie mógł jeździć po płotach, jak parę lat temu Tomasz Gollob. Grudziądz się pogubił i zapomniał o tym, bo wszyscy jak jeden mąż odjeżdżali na szeroką, gdy zielonogórscy żużlowcy przycinali i dzięki temu wygrywali. Oba mecze ze Stelmet Falubazem przegrane 44:46 to ogromny ból, ale jak zawsze chwalę grudziądzkich juniorów, tak dzisiaj należy im się nagana. Patryk Rolnicki – choć po kontuzji – nie powinien dać się objeżdżać Damianowi Pawliczakowi, natomiast Marcin Turowski, jedno z odkryć tego sezonu, dwukrotnie został pokonany przez Mateusza Tondera. Przy całym szacunku dla juniorów z Zielonej Góry, to jednak młodzieżowcy gospodarzy wypadają w całym sezonie dużo lepiej i byli faworytami tego starcia.
W Stelmet Falubazie zagrało wszystko. Cała piątka seniorów zapunktowała na wysokim poziomie, a cenne punkty dorzucili wspomniani juniorzy. Czy przypilnowali, by tor nie był atutem gospodarzy, to nie mnie wyrokować, ale dobrze wiemy, że zielonogórzanie lubią wtrącić swoje trzy, a może i pięć groszy. Wszyscy ich zawodnicy są na fali i tylko możemy zacierać ręce na fazę play-off.
SPEEDCAR MOTOR LUBLIN – FORBET WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA 45:45
Kapitalny mecz pod względem ścigania i dramaturgii wyniku. Atmosfera w parku maszyn była niezwykle gorąca. Adrian Miedziński chodził podminowany, ale powody tego znamy – kierownik startu z sędzią przesadzali. To zdanie zawodnika forBET Włókniarza, ale trzeba mu oddać, że miarki nikt w oczach nie ma i czy żużlowiec stanie osiem, czy dziesięć centymetrów to nie powinno mieć znaczenia, byle start był nieruchomy. Miedziński punktowo pewnie też nie był wielce usatysfakcjonowany, ale sześć z bonusem na wyjeździe to coś, czego oczekuje się od tego zawodnika. Podobnie punktował Paweł Przedpełski, tylko że w czterech startach. Widziałem to jego rozgoryczenie i żal, że nie pojedzie w biegu nominowanym. Później w wywiadzie ochłonął i oddał trenerowi, że podjął dobrą decyzję, a on sam zawsze szanuje zdanie menadżera. Brawo, Paweł!
Po stronie lubelskiej znów chaos, znów zagubienie, znów nieporozumienia. Lubić ich można, ale menadżer Ziółkowski musi ich w końcu pozbierać. W przyszłą niedzielę nie mogą oni sobie pozwolić na błędy. Z Gorzowem muszą wygrać za trzy punkty. A co do tych nieporozumień – Łaguta blokuje Dawida Lamparta, bo nie myślał, że kolega z pary tak dobrze wystartuje. To „dobre”… Do tego Paweł Miesiąc, którego możemy kochać za chęci i ambicję, ale z tego niewiele już wychodzi, bo to jeden wielki chaos.
GET WELL TORUŃ – BETARD SPARTA WROCŁAW 41:49
Pisałem w zeszłym tygodniu, że w przypadku porażki torunian, będziemy mogli przybijać wszystkie gwoździe do ich trumny. Matematycznie wciąż wszystko jest możliwe, lecz realnie to ja bym zamknął temat i o niczym już tu nie dyskutował. Skupmy się na wspaniałej walce o fazę play-off, a nie na tym czy może jednak Toruń wyrwie punkty w Lesznie. Nonsens…
Po raz kolejny fatalnie rozegrany mecz przez kierownictwo gospodarzy. Zostawili w parku maszyn nie tego co trzeba (Rune Holtę), a w dodatku przeprowadzali niezrozumiałe rezerwy. Do tego brak Iversena w biegu nominowanym. A jeszcze słyszymy o kłótni w ich parkingu. Dajcie spokój… Z tego to już nic będzie w tym sezonie. Sam Adam Krużyński przyznawał, że trwa budowa składu na pierwszoligowe rozgrywki.
Wrocławianie pojechali w mojej opinii na pełnym luzie. Woffinden, Janowski, Drabik, czy nawet Jamróg podeszli do sprawy z dużym dystansem i nie sprawiało im kłopotów wygrywanie z rywalami. Fricke i Czugunow to na razie dwa odstające ogniwa, które szybko muszą się obudzić, by nie przespać walki o złoto.
TRULY.WORK STAL GORZÓW – FOGO UNIA LESZNO 46:44
Szok, niedowierzanie! Nie wierzyłem w wygraną gorzowian, a już gdy mieli osiem punktów straty to liczyłem, ile jeszcze mogą stracić. Czapki z głów, bo swojego dnia nie miał na pewno Bartosz Zmarzlik. Mieli go za to Kasprzak i Woźniak, a do tego Karczmarz rozstawiał rywali po kątach. Dobrze oglądało się ich radość, ale znów bez mijanek. Naliczyłem chyba cztery, może było mniej, może o jedną więcej, ale nie zmienia to faktu, że tor w Gorzowie jest beznadziejny w kontekście ścigania na trasie. Szpryca jest bardzo duża i to wybija rywala z rytmu momentalnie.
Ciężko ganić mistrzów Polski, bo każdy z nich dorzucił cenne punkty. Jedynie do Piotra Pawlickiego można mieć żal, bo nie podjął on praktycznie żadnej walki z rywalami. Z pewnością dwoił się i troił, lecz rezultatu nie przyniosło to żadnego.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!