Jazda Pawła Przedpełskiego w ostatnich tygodniach mogła napawać optymizmem, bowiem torunianin robił to, czego wymagałby od niego zarząd. W piątkowe popołudnie pierwszy bieg - dwukrotnie rozgrywany też był na jego korzyść.
Paweł Przedpełski nie miał okazji do treningu przed meczem z Get Well Toruń, bowiem w czwartek miał ścigać się w szwedzkim Hallstavik, gdzie jednak jego mecz w Elitserien został odwołany. Został przez Marka Cieślaka desygnowany do próby toru na której osiągał czasy podobne do Artioma Łaguty. – Nie miałem okazji trenowania, ale wiadomo, że ta próba toru pomaga – rozluźnia i rozgrzewa. Na pewno było to wartościowe przetarcie – mówił po meczu w rozmowie z naszym serwisem.
Mocnym atutem Przedpełskiego w piątkowy wieczór był moment startowy. Świetnie wyszedł ze startu dwukrotnie w pierwszym biegu, kapitalny refleks zanotował w siódmym wyścigu, lecz sędzia Jerzy Najwer przerwał ten wyścig, powtarzając go w czteroosobowej stawce, bez żadnego ostrzeżenia dla torunianina. „Pawełek” mógł być zadowolony także z tego, czego dokonał na starcie dwóch kolejnych biegów, lecz tutaj już dawał się z łatwością mijać rywalom. Po meczu zapytaliśmy się więc zawodnika w czym leżał problem, bowiem z perspektywy trybun wyglądało to, jakby po pierwszym okrążeniu motocykl młodszego z braci Przedpełskich wręcz gasł w oczach. – Nie zgadzam się z tą opinią. Na trybunach nie dostajecie szprycy i nie widać tego, że my na torze ją przyjęliśmy, a ona jest dość ciężko i waży czasem nawet dziesięć kilo. Sprzęt jest w porządku i czasem tak się jednak dzieje, że ktoś kogoś wyprzedzi. Po dobrym starcie znajdowałem się w nieodpowiednim miejscu, o niewłaściwym czasie i tak jak była sytuacja z Antonio, wykorzystywał ją rywal. Był kontakt i mogłem to wykorzystać kładąc się na tor, ale po co? Nie mam nawyku, aby po zawianiu wiatru upadać. Stwierdziłem, że jadę dalej, ale nie dało się już nic ugrać – wyjaśnił zainteresowany.
Chcieliśmy także poruszyć z Pawłem Przedpełskim temat pierwszego biegu, w którym to dość kontrowersyjnie wykluczony został Leon Madsen. Zawodnik jednak nie chciał niczego mówić, bowiem po upadku udał się do swojego boksu, omijając strefę telewizyjną. – Nie widziałem, bowiem od razu zszedłem do boksu, by przygotować się do powtórki.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!