W powyższym tytule chyba wypadałoby dać jeszcze pytajnik, w myśl zasady „w sporcie wszystko jest możliwe”, prawda? Nikt jednak chyba przy zdrowych zmysłach nie zakłada innego scenariusza po pierwszym półfinałowym pojedynku Nice 1. Ligi Żużlowej, w którym Unia Tarnów przegrała z PGG ROW-em Rybnik w stosunku 40:50.
Zawód – chyba to słowo towarzyszy tarnowskim kibicom, którzy w sobotę liczyli na wyrobienie przez ich drużynę przyzwoitej zaliczki przed przyszłotygodniowym rewanżem. I nie mam tu na myśli akurat „teoretyków” podkładania, którzy od początku sezonu wróżyli walkę o utrzymanie lub odpuszczenie awansu do fazy play-off, ale tych, którzy naprawdę liczyli na osiągnięcie dobrego wyniku z wyżej notowanym rywalem.
Pierwsza seria pokazała, że raczej o powtórkę rezultatu z 23 czerwca, kiedy to „Jaskółki” wygrały 51:39, będzie bardzo ciężko. Wszystko wskazywało na to, że rywale wyciągnęli lekcję z wizyty przed niemal dwoma miesiącami, gdyż od początku byli szybcy, zwłaszcza na dystansie. W pierwszej odsłonie dnia zwycięstwo odniósł Peter Ljung, który wrócił do składu Unii po dwóch meczach przerwy – pierwszym z powodu kolizji terminów z finałem Indywidualnych Mistrzostw Szwecji, a drugim – po konsultacjach lekarskich przed meczem w Daugavpils. Konia z rzędem temu, kto przewidziałby, że będzie to jedyne zwycięstwo biegowe Szweda w tym spotkaniu, a wcześniej przyzwyczajał on przecież tarnowskich kibiców do nich regularnie. Sam zawodnik jednak ostatni raz startował na torze w Tarnowie… 23 czerwca właśnie w meczu z PGG ROW-em Rybnik, a po sobotnim meczu narzekał na stan nawierzchni owalu w „Jaskółczym Gnieździe”. Dla uzupełnienia należy dodać informację, że w inauguracyjnym wyścigu ostatni linię mety minął Artur Czaja, którego na dystansie wyprzedził Dan Bewley. W drugim biegu pewne zwycięstwo odniósł Mateusz Cierniak, a z Mateuszem Tudzieżem nie poradził sobie z kolei Przemysław Konieczny. Kolejna odsłona, to następna „trójka” indywidualna w Unii Tarnów, leczy gdy właśnie po taką zdobycz sięgnął Daniel Kaczmarek, to z tyłu stawki przyjechał Artur Mroczka. Wiele kontrowersji wzbudził na trybunach wyścig numer 4. W nim od początku na prowadzeniu znajdował się Kacper Woryna, jadący jednak w ślad za nim Wiktor Kułakow do końca nie zamierzał odpuszczać. Gdy na ostatnim okrążeniu Rosjanin wyjątkowo napędził się po zewnętrznej, co mogło pozwolić mu wyprzedzić rywala, ten „zamknął” mu drogę przy bandzie na przeciwległej prostej, co spotkało się z bardzo intensywnymi gwizdami miejscowych kibiców. Zawodnik Unii po biegu zjechał murawą pod start, dając do zrozumienia sędziemu, że jego motocykl został uszkodzony w tym zdarzeniu – stracił w nim dosyć dużo szprych w kole. Sam lider gości tłumaczył się po meczu, iż nie widział Kułakowa i niczego nie zrobił specjalnie.
Po pierwszej serii w programie meczowym mieliśmy zatem remis 12:12 i chyba nikt z kibiców gospodarzy nie przewidywał, że to ostatni moment, w którym „Jaskółki” nie będą przegrywały. Wszystkie trzy biegi drugiej serii kończyły się zwycięstwem PGG ROW-u Rybnik w stosunku 4:2. Najpierw Kaczmarka na dystansie wyprzedził szybki od początku Troy Batchelor, a z tyłu znowu przyjechał Mroczka. Chwilę później Kułakow przegrał ze swoim rodakiem, wracającym po kontuzji do ligowego ścigania w Polsce, Siergiejem Łogaczowem. Zawodnikowi z Rybnika trzeba przyznać, że w tym biegu, jadąc niemal przy samej bandzie, był niesamowicie rozpędzony. Ostatnie miejsce ponownie zajął natomiast Konieczny. Przed przerwą kolejna „trójka” trafiła na konto Woryny, który uporał się z Ljungiem, a linię mety po raz drugi za rywalami minął Czaja, któremu plecy na dystansie pokazał tym razem Robert Chmiel.
Po równaniu i polewaniu wiele się nie zmieniło w jeździe gospodarzy i goście dorzucili kolejne 4:2. Kułakow tym razem przegrał z Batchelorem, a na „trasie” Cierniaka pokonał przy krawężniku Bewley. Tomasz Proszowski postanowił chwilę później skorzystać z rezerwy taktycznej i w miejsce Czai desygnował do boju Rosjanina, któremu przysługiwało tym samym dwie minuty przerwy więcej. Ponieważ jechał on w parze z Peterem Ljungiem, fani gospodarzy liczyli jeszcze na zryw ich zawodników. Nadzieja ta prysła jednak już na wyjściu z pierwszego łuku, a konkretniej w momencie upadku Szweda. Choć wielokrotnie w podobnych sytuacjach sędziowie zarządzają powtórkę w komplecie, to tym razem Remigiusz Substyk był innego zdania. Osamotniony Kułakow wygrał, co pozwoliło „zachować” ośmiopunktową stratę do rybniczan. Chwilę później trzecie zwycięstwo Woryny i ostatnie miejsce Tudzieża spowodowały, że po 10 biegach mieliśmy wynik 26:34.
Kolejna rezerwa taktyczna za Czaję po przerwie i para Ljung – Kułakow „ograła” podwójnie duet Bewley – Szczepaniak. Z trybun dosyć dziwnie wyglądało, jak Brytyjczyk na ostatnim okrążeniu wyraźnie chciał wyprzedzić swojego kolegę z drużyny, co ostatecznie po szerokiej udało mu się uczynić chwilę przed metą. W 12. biegu dosyć niespodziewanie (patrząc z perspektywy wcześniejszego przebiegu spotkania) Mroczka pokonał Batchelora, lecz przy ostatnim miejscu Koniecznego zachowano status quo i Unia przegrywała różnicą 4 punktów. Chwilę później już prawie wszystko było jasne. 5:1 dla gości za sprawą Woryny i Łogaczowa, których wyższość musieli uznać Ljung i Kaczmarek. Wtedy było już jasne, że goście tego meczu nie przegrają, a już chyba tylko nieliczni liczyli na „cud” w postaci remisu, uratowanego przez zespół gospodarzy.
Cudu jednak nie było i remisem w pierwszym z wyścigów nominowanych podopieczni Piotra Żyty przypieczętowali zwycięstwo w pierwszym półfinale tegorocznych rozgrywek Nice 1. Ligi Żużlowej. Tym razem po szerokiej „szusował” Bewley, a ostatnie miejsce zajął Łogaczow. W kończącej mecz odsłonie, najpewniej ostatniego pojedynku ligowego sezonu 2019 w Tarnowie, goście jeszcze dorzucili dwa „oczka” do finalnej przewagi, a to za sprawą piątego zwycięstwa Kacpra Woryny i drugiego miejsca Kułakowa, przy ostatniej pozycji Ljunga, który uległ Batchelorowi. W wypełnionym po brzegi sektorze gości zapanowała euforia, której oczywiście brakowało na miejscach, zajmowanych przez kibiców gospodarzy. Rosjanin dodatkowo doznał drobnego urazu nogi, przez co po meczu do kibiców wyszedł już nawet bez jednego buta, z założonym klapkiem na stopie. W tym wszystkim na drugi plan zszedł fakt, iż rybniccy włodarze oddelegowali słabszych juniorów na finał Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych, który był rozgrywany o tej samej porze w Gorzowie Wielkopolskim i w którym Przemysław Giera i Dominik Tyman zajęli ostatnie miejsce. Szkoda, że imprezy rangi mistrzowskiej są już w takich sytuacjach tylko tłem dla rozgrywek ligowych, ale obniżenie ich wartości w niektórych przypadkach, widać aż nazbyt dobitnie.
Co więcej można o tym meczu dodać? Goście byli obecni na tarnowskim stadionie już od wczesnych godzin rannych i próbowali nawet kwestionować regulaminowość toru w „Jaskółczym Gnieździe”. Ostatecznie, jak widać po wyniku spotkania, ten strach nie był im potrzebny. Standardowe już w pojedynkach tarnowsko – rybnickich animozje między kibicami obu drużyn, były widoczne i tym razem. W kolejną niedzielę zapewne nieliczni fani „Jaskółek” udadzą się na Śląsk, aby (prawie na pewno) zakończyć sezon 2019 z tarnowską drużyną. Zwolenników teorii spiskowej, polegającej na podkreślaniu, że sobotni mecz był „oddany”, chciałbym jednak sprowadzić na ziemię. Wypowiedzi przed półfinałem, płynące z obozu tarnowskiego, napawały optymizmem. Prawie nikt raczej nie spodziewał się jednak takiego, a nie innego obrotu sprawy. Nie można zakładać, że Peter Ljung specjalnie przewrócił się na pierwszym łuku i łącznie uzbierał tylko 8 punktów z bonusem, celowo, ustępując pola rywalom. Nie można zakładać, że Artur Czaja świadomie mijał linię mety na ostatnich miejscach, aby później „odpoczywać” przy rezerwach taktycznych. Nie można również zakładać, że Wiktor Kułakow, który przyzwyczaił tarnowskich kibiców do odnoszonych przez siebie zwycięstw, specjalnie tym razem wygrał tylko dwa biegi z sześciu, w których pojawiał się na torze. Tarnowska Unia była w sobotnie popołudnie po prostu drużyną wyraźnie słabszą, a rywal z Rybnika wykorzystał tę słabość bezlitośnie. Jakim wynikiem zakończy się spotkanie rewanżowe, pomiędzy tymi zespołami, o tym przekonamy się już 25 sierpnia. W pojedynku w Rybniku gospodarze będą chcieli jak najwcześniej zapewnić sobie awans do finału Nice 1. Ligi Żużlowej, a goście postarają się zakończyć sezon, wychodząc z wyjazdowego pojedynku z twarzą. 1% w tej prognozie można pozostawić tym, którzy wierzą jeszcze w scenariusze, bardzo trudne do zrealizowania…
Unia Tarnów: 40
9. Peter Ljung (3,2,W/U4,2*,1,0) 8+1
10. Artur Czaja (0,0,-,-) 0
11. Artur Mroczka (0,0,1*,3,1*) 5+2
12. Daniel Kaczmarek (3,2,2,0,2) 9
13. Wiktor Kułakow (2,2,2,3,3,2) 14
14. Przemysław Konieczny (0,0,0) 0
15. Mateusz Cierniak (3,1*,0) 4+1
PGG ROW Rybnik: 50
1. Troy Batchelor (2,3,3,2,1) 11
2. Daniel Bewley (1*,1,1,1,3) 7+1
3. Mateusz Szczepaniak (1*,1,1,0) 3+1
4. Siergiej Łogaczow (2,3,2,2*,0) 9+1
5. Kacper Woryna (3,3,3,3,3) 15
6. Robert Chmiel (2,1,1*) 4+1
7. Mateusz Tudzież (1*,0,0) 1+1
Bieg po biegu:
1. (70,31) Ljung, Batchelor, Czaja, Bewley 3:3
2. (70,22) Cierniak, Chmiel, Tudzież, Konieczny 3:3 (6:6)
3. (70,56) Kaczmarek, Łogaczow, Szczepaniak, Mroczka 3:3 (9:9)
4. (70,53) Woryna, Kułakow, Cierniak, Tudzież 3:3 (12:12)
5. (70,35) Batchelor, Kaczmarek, Bewley, Mroczka 2:4 (14:16)
6. (69,47 – najlepszy czas dnia) Łogaczow, Kułakow, Szczepaniak, Konieczny 2:4 (16:20)
7. (70,38) Woryna, Ljung, Chmiel, Czaja 2:4 (18:24)
8. (70,34) Batchelor, Kułakow, Bewley, Cierniak 2:4 (20:28)
9. (70,75) Kułakow, Łogaczow, Szczepaniak, Ljung (W/U4) 3:3 (23:31)
10. (71,24) Woryna, Kaczmarek, Mroczka, Tudzież 3:3 (26:34)
11. (70,53) Kułakow, Ljung, Bewley, Szczepaniak 5:1 (31:35)
12. (71,35) Mroczka, Batchelor, Chmiel, Konieczny 3:3 (34:38)
13. (71,32) Woryna, Łogaczow, Ljung, Kaczmarek 1:5 (35:43)
14. (71,50) Bewley, Kaczmarek, Mroczka, Łogaczow, 3:3 (38:46)
15. (71,51) Woryna, Kułakow, Batchelor, Ljung 2:4 (40:50)
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!