Pierwszy półfinał Nice 1. LŻ pomiędzy Unią Tarnów a PGG ROW-em Rybnik zakończył się wynikiem 40:50. Ten wynik sprawił, że „Rekiny” są już jedną nogą w finale Nice 1. LŻ. Poza bezbłędnym Kacprem Woryną, kolejny świetny występ zanotował Wiktor Kułakow. Lider ekipy miejscowych zdobył w spotkaniu 14 oczek.
Najskuteczniejszy obecnie zawodnik Nice 1. LŻ przyznał po spotkaniu, że gospodarze zostali zaskoczeni torem. – No trochę męczyliśmy się. Ciężko teraz zwalać na tor, ale jak widzieliście, był on twardy. Zaskoczył nas trochę. Chyba przeciwnicy zrobili taką presję na sędziego, czy na komisarza, że tak ubili ten tor. Nie było gdzie oprzeć koła, ale z drugiej strony, taki był dla wszystkich. Po prostu my jesteśmy przyzwyczajeni do innego – podkreślił.
Zdaniem Kułakowa przygotowanie owalu w Tarnowie-Mościcach minionej soboty, było podobne do tego na spotkanie z ekipą z pierwszej stolicy Polski. – Tor był podobny do tego na meczu z Gnieznem u nas. Wtedy też się męczyliśmy. No cóż, przegraliśmy i trzeba to wziąć na klatę. Ważne, że walczyliśmy, nie było odpuszczania. Szkoda ostatniego biegu i tego pierwszego, z Woryną.
Rosjanin odniósł się do 4. wyścigu i kontrowersji, które się przy nim pojawiły. Przypomnijmy – kapitan rybniczan jadący na pierwszym miejscu, bardzo ostro zablokował Wiktora Kułakowa przy bandzie na przeciwległej prostej. – Nie chcę tego komentować, ale jeżeli mamy jechać fair, to jedziemy fair, a nie wsadzamy każdego w płot. Ja mogę pokazać, jakie mam koło i całe szprychy rozwalone (Kułakow wskazał na szprychy, które rzeczywiście zostały mocno naruszone – dop. red.). Chyba trzeba naprawdę się przewracać, wtedy jego by sędzia wykluczył. Ale przy takiej prędkości na prostej, nie jestem wariatem. To jest decyzja sędziego. Wiadomo, nic z tym nie zrobię – podsumował.
Po zakończonym spotkaniu, Kułakow wyszedł podziękować kibicom za doping, lekko utykając na prawą nogę. Jak sam przyznał, wynikało to z sytuacji z ostatniego, 15. biegu. – Uderzyłem się teraz w ostatnim biegu na wyjściu w łuk, bo mi po prostu noga spadła z haka i weszła pod niego. I przy takiej prędkości uderzyła o nawierzchnię. Dobrze, że udało mi się ją szybko postawić, bo uratowałem się tym. Po biegu poczułem lekki ból, ale miejmy nadzieję, ze wszystko będzie dobrze.
24-latek ocenił szanse „Jaskółek” w meczu rewanżowym na torze w Rybniku. – To, co się dzisiaj się wydarzyło, to już historia. Oni też chcieli wygrać. Każdy chce wygrywać. Jak sami widzieliście, walka była do ostatniego biegu. My robiliśmy co mogliśmy, niestety nie udało się. Jedziemy za tydzień do Rybnika, powalczymy. Na pewno będzie ciężko, nie będziemy się oszukiwać. Ale żużel jest na tyle nieprzewidywalny, że wszystko może się wydarzyć. Także zatem – pojedziemy, zobaczymy – podkreślił lider tarnowskich „Jaskółek” na koniec rozmowy z portalem speedwaynews.pl.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!