Historia nieszablonowej kariery Jasona Doyle’a opisywana była już wiele razy. Oto gość, który jeszcze w wieku 27 lat pałęta się pomiędzy pierwszą a drugą ligą i dla którego brakuje miejsca w składzie Kolejarza Rawicz, jako 32-latek zostaje indywidualnym mistrzem świata. Trzeba przyznać, sytuacja spotykana rzadko…
Rzadko, a może wcale? Może przypadek Australijczyka był pierwszym i ostatnim takim w obecnych latach? Tego przewidzieć się rzecz jasna nie da, no bo umówmy się – jeśli ktokolwiek, jeszcze chociażby w 2012 roku obstawiłby, że pięć lat później na szyi Doyle’a zawiśnie złoty medal mistrzostw świata, to prawdopodobnie nie zostałby uznany za człowieka w pełni poczytalnego. Teoretycznie mógłby też być teraz milionerem, ale tylko w przypadku, gdyby bukmacherzy wystawili w swojej ofercie taką opcję. A że nie wystawili, jesteśmy przekonani, bo przecież mówimy o facecie, który przegrał wtedy w Rawiczu wyścigi m.in. z Erikiem Anderssonem czy Wiktorem Gołubowskijem, czyli – mówiąc delikatnie – z zawodnikami, którzy do topu, choćby tego ligowego, nigdy nie należeli.
Jeśli jednak mielibyśmy szukać żużlowców, którzy choć małym stopniu mogą podążyć tą niezwykle nietypową drogą, wydeptaną przed laty przez Jasona Doyle’a, to przynajmniej dwóch kandydatów byśmy znaleźli.
Rohan Tungate – Kandydatura zdecydowanie najbardziej zbliżona do Doyle’a. Pod niektórymi względami, wręcz jego kopia. Żeby nie być gołosłownym, przedstawmy fakty. Narodowość? W obu przypadkach Australia. Debiut w polskiej lidze? Doyle 24 lata, Tungate 23. Pierwszy poważniejszy sukces, w tym przypadku medal indywidualnych mistrzostw kraju? Doyle 29 lat, Tungate 28. Nawet polskie kluby poniekąd te same, bo oba Kangury startowały w Starcie Gniezno i Orle Łódź. Poniekąd, bo różnicą w tym przypadku jest to, że dla Tungate’a Start i Orzeł to jak do tej jedyne zespoły w naszej lidze, a dla Doyle’a tylko dwa z wielu. Ale i tak trzeba przyznać, że dość podobnie wyglądają te ich kariery, prawda? Jeśli mielibyśmy iść dalej tym tropem, to w przyszłym sezonie powinniśmy oglądać Rohana Tungate’a w PGE Ekstralidze. Skończy on bowiem wtedy 30. rok życia, a właśnie w tym momencie Jason Doyle po raz pierwszy skosztował najwyższej klasy rozgrywkowej. I choć ten punkt, przynajmniej w tym momencie wydaje się trudny do realizacji, bo za Tungate’m dość przeciętny – jak na jego możliwości – sezon w Orle (średnia biegowa 1,92 pkt./wyścig) to jednak wcale nie jest niewykonalny. Jeśli wierzyć medialnym doniesieniom, już przed kilkoma sezonami zabiegał o niego przecież Marek Cieślak i jego Falubaz Zielona Góra. A gdyby już Tungate w PGE Ekstralidze wylądował to… Nie, nie pójdziemy aż tak daleko, żeby wieszać mu już na szyi medale mistrzostw świata. Nie uczynimy z niego nawet lidera żadnego z ekstraligowych drużyn. Ale przykład Michelsena z tego roku pokazuje, że przechodząc z pierwszej do ekstraligi, wcale nie trzeba się pogubić, a wręcz przeciwnie, można w wielu aspektach się poprawić.
Timo Lahti – W tym przypadku podobieństw do Doyle’a już tak wiele jak przy osobie Tungate’a nie ma. Mówimy bowiem o zawodniku, który już jako 20-letni chłopak debiutował w Ekstralidze. Jeśli jednak ktoś pomyśli, że tak błyskawiczne wejście do żużlowej elity sprawiło, że reprezentant ostatnio dość egzotycznej Finlandii miał ułatwiony wstęp do kariery, to jest w dużym błędzie. Wystarczy powiedzieć, że debiutancki dla Lahtiego mecz pomiędzy Stalą Rzeszów a Unibaxem Toruń był jednocześnie jego ostatnim w najwyższej klasie rozgrywkowej. Rok później, w sezonie 2013, był już zawodnikiem drugoligowej Wandy Kraków. I to by było na tyle, jeśli idzie o jego ekstraligową karierę. Przynajmniej na ten moment, bo nie można wykluczyć, że wkrótce Fin jej nie wznowi, tym bardziej, jeśli spojrzymy jak harmonijnie się rozwija. Za dowód progresji wyników Lahtiego, niech posłużą średnie biegowe uzyskiwane od sezonu 2016, przed którym to przeniósł się z II-ligowego Motoru Lublin do I-ligowego Orła Łódź:
- 2016: 1,948 pkt./wyścig
- 2017: 1,951 pkt./wyścig
- 2018: 2,088 pkt./wyścig
- 2019: 2,111 pkt./wyścig
Mówiąc krótko, od momentu, w którym Timo Lahti stwierdził, że trzeci front rozgrywkowy jest dla niego zbyt ciasny, nie było sezonu, w którym jego statystyki uległyby pogorszeniu. Rokrocznie notuje od ich wzrost. Czasem jest on bardziej pokaźny, jak choćby pomiędzy sezonami 2017 i 2018, czasem mniej (sezony 2017 i 2018), ale jednak zawsze jest. Biorąc pod uwagę ten progres, mając na uwadze fakt, że skończył on nieco ponad miesiąc temu 27 lat i znając historię Jasona Doyle’a nie możemy wykluczyć opcji, że w okolicach trzydziestki, będziemy Fina oglądać w PGE Ekstralidze, a kto wie, może i w cyklu Grand Prix.
Oczywiście, nikt nie twierdzi, że Rohan Tungate i Timo Lahti, podobnie jak Jason Doyle, będą cieszyć się z medali mistrzostw świata. Nie mamy nawet stuprocentowej pewności, że obaj (którykolwiek?) będą jeszcze kiedyś, w przyszłości, jeździć w PGE Ekstralidze, tym bardziej w cyklu Grand Prix.
Niemniej jednak zwracamy uwagę na fakt, że ta dwójka, podobnie jak Doyle, nie jest przykładem zawodników, których już jako młodych chłopaków okrzyknięto wielkimi talentami i którzy od samego początku swoich karier mieli wsparcie ze strony czołowych, polskich klubów. Zarówno Tungate, jak i Lahti sezon po sezonie, wykonują kolejne, niejednokrotnie malutkie, kroki w swoich sportowych drogach. Drogach, które nie są proste i bezpieczne, ale które – jak zapewne sami wierzą – mogą zaprowadzić ich na sam szczyt. Czyli dokładnie tam, gdzie przed dwoma laty zawędrował Jason Doyle.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!