Sezon 2019 wszedł w decydującą fazę. W poprzednią sobotę Unia Tarnów uległa na własnym torze PGG ROW-owi Rybnik w stosunku 40:50. W pojedynku tym Mateusz Cierniak na swoim koncie zapisał 4 punkty z bonusem. Okazało się, że to pierwsze „oczko” bonusowe przy jego nazwisku w tym sezonie.
Co do samego pojedynku, to jedynie w pierwszej fazie gospodarzom udało się utrzymać remis. Goście wygrali jednak kilka kolejnych wyścigów i bezpieczną przewagę utrzymali do końca spotkania. – Przegraliśmy mecz. Nie było zbyt dobrze od samego początku. Liderzy drużyny nie pojechali trochę tak, jakby tego od nich oczekiwano. Oni też są jednak ludźmi, a Wiktor Kułakow jechał bodajże trzeci dzień z rzędu. Dużo kilometrów przebył z Niemiec, więc na pewno był też zmęczony. Każdy gdzieś pogubił te punkty – niekoniecznie na trasie, ale również od razu po starcie. Rywale byli jednak bardzo dobrzy. Jak widzieliśmy, Kacper Woryna wywalczył komplet. Nie był to za dobry występ w naszym wykonaniu, ale walczymy dalej – mówił, po przegranym pojedynku, Mateusz Cierniak.
Czy po tak wyraźnej porażce i to na własnym torze, można jeszcze liczyć na mega niespodziankę i wyeliminowanie rybnickich „Rekinów”? – W teorii sprawa awansu może być już przegrana, ale w praktyce nie do końca. Wiadomo, że wszystko się może zdarzyć. Ja w sumie w Rybniku lubię jeździć. Mam nadzieję, że odjadę tam dobry mecz, choć wiemy, że na torze rywala będzie o wiele ciężej, niż na swoim. Walczymy dalej, mamy jeden mecz. Szansa zawsze jest – podkreślił.
Dwa dni przed półfinałem Nice 1. Ligi Żużlowej na torze w Tarnowie odbył się finał Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Choć nasz rozmówca nie był stawiany w gronie faworytów, to liczył na trochę lepszy wynik. Ostatecznie wywalczył 6 punktów, z trzema drugimi miejscami i dwoma ostatnimi. – Po finale MIMP zbytnio zadowolony z siebie nie byłem. Ogólnie zawody były dobre, ale może nie do końca ułożyły się tak, jakbym sobie to wymarzył. O podium raczej nie myślałem. Nie byłem stawiany w gronie faworytów, ani sam się nim nie czułem. Wiemy, że zawody były na moim torze i zawsze na nim będzie mi trochę łatwiej. Te jednak też potraktowałem trochę, jako trening przed ligą i testowanie motocykla, jechałem bowiem na nowym silniku. Taki sprzęt jest lepiej wypróbować na zawodach, w trakcie ścigania, niż np. na treningu. Więcej z tego można wyciągnąć i w sumie, jeśli chodzi o to, to jestem zadowolony z tego, że udało mi się przetestować silnik. Wracając do punktów, to nie za bardzo byłem usatysfakcjonowany, ale był to mój pierwszy finał. Mam nadzieję, że będzie lepiej i jeszcze mam dużo tych finałów przed sobą – zaznaczył.
Wcześniej, bo 11 sierpnia Cierniak wystąpił w słowackiej Žarnovicy w finale Indywidualnego Pucharu Europy Juniorów. Tam, w międzynarodowej stawce, niewiele zabrakło mu do miejsca na podium, gdyż ostatecznie zajął 5. miejsce, a w jednym biegu zanotował upadek, wychodząc na drugą pozycję. – Zawody w Žarnovicy były bardzo fajne, a tor wymagający, tak, jak przeciwnicy. Fajnie startować w takiej stawce. Jestem zadowolony. Gdyby nie ten upadek w moim czwartym starcie, to mogłem się „zakręcić” bliżej podium. Teraz to już nie ma się co zbytnio przejmować tym, co było, tylko trzeba wyciągnąć wnioski i czekać na przyszły sezon.
W najbliższym czasie, bo już 31 sierpnia, w ukraińskim Równem, nasz rozmówca ponownie będzie rywalizował w finale zmagań pod egidą FIM Europe. Wówczas poznamy Indywidualnego Mistrza Europy Juniorów, a stawka tego turnieju będzie znacznie silniejsza, niż na Słowacji. – W finale IMEJ w Równem, na Ukrainie obsada będzie mocniejsza. Będą to na pewno też bardzo fajne zawody, na nowym torze. Nie miałem tam jeszcze okazji jeździć, więc przede mną kolejna, fajna przygoda i nabywanie dodatkowego doświadczenia – podkreślił, na koniec rozmowy z portalem speedwaynews.pl, Mateusz Cierniak.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!