Power Duck Iveston PSŻ Poznań brutalnie obudził bydgoszczan z pięknego snu. ZOOleszcz Polonia przegrała pierwszy mecz finałowy aż 31:59 i potrzebowałaby cudu, by bezpośrednio awansować do Nice 1. Ligi Żużlowej. Wiary nie traci jeszcze kapitan drużyny.
W rundzie zasadniczej „Skorpiony” wygrały u siebie z „Gryfami” 50:40. Od tego czasu bydgoski team wzmocnił się Marcinem Jędrzejewskim i Mateuszem Tonderem. Można było zatem się spodziewać, że rezultat w finale w najgorszym przypadku będzie dość podobny. Tymczasem scenariusz, który ostatecznie się ziścił, jest dla bydgoszczan wyjątkowo czarny. – Nie ma co się oszukiwać, dostaliśmy dzisiaj mocno w łeb. Na pewno będzie bardzo, bardzo ciężko to odrobić. Ale skoro Poznań potrafił tak wysoko z nami wygrać, to jest szansa, że my też możemy to zrobić u siebie. Wierzę w to cały czas, chociaż wiem, że to będzie niesamowicie trudne spotkanie – ocenił na gorąco Kamil Brzozowski w rozmowie z korespondentem portalu speedwaynews.pl.
W bydgoskim obozie zawiedli przede wszystkim René Bach, Dimitri Bergé i Marcin Jędrzejewski. Choć ta trójka wyjeżdżała na tor łącznie dwanaście razy, punkty zdobywali tylko na samych sobie lub po ciężkich bojach z młodzieżowcami gospodarzy. Nieco solidniej wyglądało to w przypadku młodzieżowców, Josha Grajczonka i Kamila Brzozowskiego, lecz również oni nie uniknęli poważnych wpadek. – Bo ja wiem, czy to ma znaczenie, że ktoś pojechał lepiej czy gorzej… Drużyna wygrywa razem i przegrywa razem. Wszyscy daliśmy ciała. Tak naprawdę gdyby mecz zaczynał się teraz, to zupełnie nie wiedziałbym, jakie dobrać przełożenia. Raz było lepiej, za chwilę gorzej, a w końcówce to już w ogóle nie wiedziałem, co się ze mną na tym torze dzieje. To nie był nasz dzień po prostu – przyznał kapitan „Gryfów”.
Rzeczywiście, poznański owal zaczął zaskakiwać przyjezdnych dopiero w drugiej części spotkania. Na 7 ostatnich biegów gospodarze podwójnie wygrali aż 5. Tymczasem w pierwszej połowie przydarzył się tylko 1 taki rezultat. To, że Power Duck Iveston PSŻ odskoczył już na początku meczu, wynikało z punktów pogubionych przez bydgoszczan po upadkach młodzieżowców, a nie z dominacji „Skorpionów”. – Mieliśmy trochę pecha, bo dwa razy jechaliśmy na 5:1 i te biegi były przerywane. Najpierw kolizja Michała Curzytka i Davida Bellego w wyścigu czwartym, potem bodajże trzynasty, gdzie przewrócił się Robert Miśkowiak. Ale taki jest ten sport. Szczęście sprzyja lepszym. Gospodarze wygraliby i tak, więc pozostaje mi pogratulować i widzimy się za tydzień – zakończył Kamil Brzozowski.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!