Śmiało można nazwać Adriana Miedzińskiego jednym z bohaterów pierwszego meczu o brązowy medal w PGE Ekstralidze. Wychowanek Apatora Toruń wywalczył jedenaście punktów z dwoma bonusami dla forBET Włókniarza.
Przed spotkaniem jasne było, że kluczowa dla losów tego pierwszego spotkania będzie postawa dwójki zawodników – Adriana Miedzińskiego oraz Mateja Žagara. Gospodarze byli pewni tego, co wykonają liderzy – Leon Madsen i Fredrik Lindgren. I postawa drugiej linii mogła się podobać, a szczególnie Adriana Miedzińskiego, który nie przypominał tego zawodnika z przestrzeni całego sezonu. Dał się pokonać tylko jednemu rywalowi – Patrykowi Dudkowi w czternastym biegu dnia. Żużlowiec nie ukrywał radości – nie tylko z drużynowego triumfu, ale także i indywidualnego popisu. – Powiedziałem przed fazą play-off, że zrobię wszystko, aby Włókniarz zdobył medal w tym sezonie i jest na to szansa. Cały sezon się męczę, bo są zwyżki tych wyników, ale i zniżki. Potrafiłem wygrywać różnego rodzaju eliminacje krajowe, a w Szwecji osiągać dwucyfrówki, więc źle tak naprawdę nie było. Ale szukałem nie tam gdzie trzeba i to pochłonęło za wiele czasu i przez to pojawiło się wiele błędów. Nieistotne jakie to niuanse, ale gdy się gubi te detale to się przegrywa – przyznał po meczu żużlowiec.
Przed rewanżem drużyna z Częstochowy jest w bardzo komfortowej sytuacji, lecz w Zielonej Górze musi zdobyć jeszcze te minimum trzydzieści cztery punkty. Zespół Marka Cieślaka nie może pozwolić sobie na żadne rozluźnienie, bowiem jak pokazał przykład drugoligowej konfrontacji Power Duck Iveston PSŻ Poznań z ZOOleszcz Polonią przetrwonić można każdą okazałą zaliczkę. – Oczywiście, że nie można zakładać medali na nasze szyje. W Zielonej Górze wynik może być taki samy na korzyść Falubazu i to wtedy rywal jest premiowany trzecim miejscem. Jedziemy skoncentrowani w stu procentach i walczymy o korzystny wynik.
Kilkukrotnie w tym sezonie zdarzało się, że żużlowcy forBET Włókniarza sobie przeszkadzali na torze. W niedzielę prezentowali wzorową współpracę, a w jednym z wyścigów pięknym rozprowadzeniem rywala popisał się także Adrian Miedziński, który w dziesiątej gonitwie dnia wywiózł szeroko Patryka Dudka, a to wykorzystał natychmiast Fredrik Lindgren. – Pomysł na wyścig układa się zaraz po starcie. Nie można sobie niczego zaplanować, bowiem gdy taśma pójdzie w górę to może się wydarzyć sto różnych sytuacji. Decyzje trzeba podejmować spontanicznie.
W trakcie całego meczu żużlowcy musieli rywalizować nie tylko z rywalami, ale także częstymi przerwami z powodu awarii maszyny startowej. Czy te nieplanowane pauzy wybijały naszego rozmówcę w jakikolwiek sposób? – Przerwy były dla każdego, więc nie ma co zwalać winy na to, że one się pojawiły. Taka wynikła sytuacja i trzeba było się do niej dostosować.
Zawodnik rodem z Torunia został także zagadnięty o kwestie przynależności klubowej w kolejnym sezonie. W mediach łączy się go dość mocno z macierzystym klubem, lecz on sam na razie nie chce nic więcej o tym mówić. – Na chwilę obecną mamy jeszcze sezon, w którą walczę z kolegami z zespołu o brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski i to tyle.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!