W ostatnich latach wróciło i to dość mocno zainteresowanie amatorską odmianą speedwaya. Obecnie pasjonatów ścigania w lewo jest już prawie stu pięćdziesięciu. W ostatnim czasie swoje „pięć groszy” dokładają także władze.
Żużel amatorski jest określeniem zawodów organizowanych przez zawodników nieposiadających licencji i niezrzeszonych w profesjonalnych klubach sportowych, traktujących ten sport hobbystycznie. W naszym kraju amatorski speedway obchodził niedawno swoje piętnastolecie, bowiem jego początki sięgają 2003 roku, a rok później rozegrano pierwsze spotkanie drużynowe. Z serwisu Wikipedia możemy dowiedzieć się, że naprzeciwko stanęły drużyny amatorskie Unii Tarnów i Realu Lublin. W zespole tarnowskim wystąpili: Krzysztof Cichy, Krzysztof Małek, Krzysztof Kłusak, Mariusz Mamala i rzeszowianin Grzegorz Rejman. Lublinianie przyjechali do Tarnowa w składzie: Janusz Sternik, Wojciech Mazur, Andrzej Tarczyluk, Tomasz Zając, Marcin Robak. Mecz zakończył się wygraną tarnowskiej drużyny 44:39. Pierwszym indywidualnym mistrzem Polski amatorów na żużlu został Michał Widera ze Świętochłowic.
Wiele lat temu rozgrywki ligowe w polskim speedwayu amatorskim cieszyły się sporym zainteresowaniem. Oprócz pasjonatów uczestniczyli w nich także adepci sportu żużlowego, którzy w ramach tego typu występów przygotowywali się do egzaminów na licencję. To właśnie od Drużynowych Mistrzostw Polski Nieprofesjonalnych zaczynała się kariera m.in. Artura Czai (obecnie Unia Tarnów). Później żużel w amatorskim wydaniu przeżywał spory kryzys, ale wykaraskał się z niego jakieś niespełna pięć lat temu i teraz zrzesza w swoim gronie ponad stu pięćdziesięciu żużlowców o różnym poziomie umiejętności. Stąd też zmagania w kilku grupach: Platinimum Ex-Riders (dla byłych żużlowców), Gold (dla najbardziej zaawansowanych), Silver (dla średnio) i Bronze (dla najsłabszych i początkujących).
Teraz to wszystko może wywrócić się do góry nogami, bowiem Polski Związek Motorowy chce przywrócić egzaminy na licencje żużlowców-amatorów. Dla wielu zawodników nie powinien to być problem, aby go przebrnąć i zostać dopuszczonym do jazdy. Kwestią sporną są jednak oczywiście finanse. Każdy amator, który będzie musiał zdać licencję będzie musiał wyłożyć na to kwotę blisko tysiąca złotych plus pięćset złotych co roku. Do tego dochodzi ubezpieczenie. Nie każdy zawodnik się zdecyduje na taki ruch i lepszym rozwiązaniem dla niego będzie zakończenie przygody ze speedwayem i wyprzedanie ekwipunku.
Wiemy już, że w środowisku amatorskim opinie są podzielone na ten temat. Są ośrodki, które popierają ten pomysł i są jak najbardziej pozytywnie nastawieni na dołączenie amatorów do struktur Polskiego Związku Motorowego. Są też jednak tacy, którzy nadal sport amatorski chcą traktować jako zabawę i nie widzą przyszłości w takim ruchu. To może dla nich oznaczać konieczność wykupienia zagranicznej licencji lub porzucenia zabawy w ściganie w lewo.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!