Nie było dane Damianowi Balińskiemu odjechać pełnego sezonu. Wychowanek Unii Leszno doznał kontuzji w okresie wakacyjnym i na tor już nie wrócił. Zapewnia, że na kolejny rok będzie przygotowany znów bardzo dobrze.
Damiana Balińskiego w tym sezonie na torze oglądaliśmy tylko w czterdziestu wyścigach. Wywalczył w nich sześćdziesiąt trzy punkty oraz siedem bonusów, co dało średnią biegową 1.750 i dosyć wysokie, bowiem dwudzieste drugie miejsce w lidze. Kto wie, czy wynik ten nie byłby bardziej okazały, gdyby nie kontuzja, której nabawił się w lipcu. Początkowo była ona bardzo długo utrzymywana w tajemnicy i nikt nie wydał oficjalnego komunikatu w tej sprawie.
– Faktycznie, ten sezon był dla mnie bardzo pechowy. Dwie bardzo pechowe kontuzje, zerwałem więzadło krzyżowe w prawym kolanie i też miałem operację barku, gdzie zerwałem więzadło obojczykowo-barkowe. Jestem poskładany „do kupy” i do końca listopada byłem na zwolnieniu lekarskim. Myślę, że już nie będzie żadnych przygód i będę mógł się skupić na przygotowaniach i treningach, aby jak najlepiej przygotować się do kolejnego sezonu. Mam nadzieję, że pech został wyczerpany – mówi legenda Byków w Magazynie Żużlowym na antenie Radia Elka.
Łukasz Zimny na łamach jednego z portali stwierdził, że jest to chwilowa przerwa Balińskiego, który do ścigania wróci najszybciej jak to będzie możliwe. Nikt nie spodziewał się, że to nastąpi dopiero w kolejnym sezonie. Zawodnik nie ukrywa, że chciałby już unikać urazów. – Oby do końca kariery był już wyczerpany. To jest akurat najgorsza sprawa dla zawodnika, ponieważ od połowy sezonu byłem praktycznie „wyeliminowany” przez kontuzję. Życzę sobie, aby już to było wszystko za mną i aby się one nie przytrafiały.
W przyszłym sezonie Baliński nadal będzie ścigał się w barwach Stainer Unii Kolejarz Rawicz, gdzie będzie zdecydowanie najstarszym zawodnikiem. Czy wobec tego skupia się na sobie indywidualnym podejściem czy młodsi koledzy mogą liczyć na jego wsparcie? – Generalnie to takie jest też moje zadanie, aby na tyle na ile potrafię to pomagać tym chłopakom. W żużlu jest jednak tak, że to co jednemu pasuje to drugiemu już pasować nie musi jeśli chodzi o ustawienia. Każdy ma inną wagę ciała, więc te ustawienia się mogą znacząco różnić. Były też takie sytuacje, że wsiadałem na motocykl młodszego kolegi i przejechałem kilka okrążeń, aby w taki sposób pomóc dopasować sprzęt. Oni wiedzą, że jeśli potrzebują pomocy to na pewno czy ode mnie czy od trenera ją otrzymają.
Doznana kontuzja w trakcie tego sezonu sprawiła, że Baliński nie wykorzystał zbyt wiele sprzętu. – W tym roku bazowałem na silnikach od Ashleya Hollowaya i robił mi je też Jarosław Krawczyk. Niestety, szybko zakończyłem sezon, a akurat przed tą kontuzją byłem z dwoma silnikami na pełnych serwisach i można powiedzieć, że silniki są nowe. Myśląc o przyszłym sezonie to jeszcze do tego co mam zamówiłem jeden nowy silnik od Hollowaya i myślę, że te silniki plus jeden nowy wystarczą na to, aby dobrze prezentować się na torze. Na sprzęt narzekać nie mogłem, bo wszystko dobrze funkcjonowało. Dużo było jednak losowych sytuacji, gdzie niestety było jak było i do tego ta kontuzja. Uważam, że trzy silniki Ashleya i dwa od Jarka wystarczą na drugą ligę, bo i tak przyjdzie się skupić na dwóch najlepszych.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!