Koniec żużla w Pile, nie ma żużla w Krakowie, a inne ośrodki w naszym kraju wiążą koniec z końcem. Nie ma innej dyscypliny sportu w Polsce, w której przed rozpoczęciem danego sezonu zastanawiamy się jak będzie wyglądał kształt poszczególnych lig i jak załatać ewentualne dziury. Zbyt mała liczebność klubów sprawia, że rok w rok przerabiamy ten sam temat – kto, gdzie i za kogo?
Dochodzi do absurdalnych sytuacji (zwłaszcza z perspektywy kogoś kto niekoniecznie jest żużlowym fanem a jedynie okazjonalnie, od czasu do czasu, sprawdzi sobie w Internecie wyniki i spojrzy na tabelę), w których rewitalizacja jednego klubu zbiega się z upadkiem drugiego. Przykładów można mnożyć. Jeszcze niedawno przecież smuciliśmy się wydarzeniami w Rzeszowie, gdzie aspirująca przecież do ekstraligi Stal upadła z kretesem tuż po awansie – i co należy podkreślić – wywalczonym w sportowej rywalizacji, do pierwszej ligi. I w momencie kiedy rzeszowski speedway powoli wstaje z kolan, nagle dochodzą do nas fatalne wieści z drugiego krańca Polski związane z upadkiem Polonii Piła. A i na południu nie dzieje się najlepiej, bo krakowska Wanda nie chciała Niemca (być może chodziło jej o MSC Wölfe Wittstock) i wskoczyła do rzeki. Czy wypłynie na powierzchnię? Na razie na to się nie zanosi. A wspomniane Wilki z zachodniej granicy naszego kraju wskoczyły do drugiej ligi z braku laku. To przypudrowanie wizerunku tej klasy rozgrywkowej i uniknięcie kompromitującej powtórki sprzed kilku lat, kiedy to stratowało w niej pięć zespołów.
Druga liga jest od wielu lat pod respiratorem. Brakuje w niej praktycznie wszystkiego – począwszy od silnej, ośmiozespołowej obsady, a skończywszy na polskich juniorach, bo o szkoleniu młodzieży w wielu ośrodkach nie ma mowy. Pracujący w tegorocznym sezonie w Wandzie Kraków Stanisław Burza musiał samemu wsiadać na motocykl i ścigać się za „parę groszy”, aby jego drużyna mogła dokończyć sezon. Kluby drugoligowe bez wsparcia juniorów z wyższych lig nie istnieją w wielu przypadkach. I wcale nie można z góry obarczać ich za to winą, bo żużlowe życie drugoligowca nie jest zero-jedynkowe. Wielu z nas jak na zbawienie czeka na powrót Śląska Świętochłowice, a być może w perspektywie kilku lat uda się tej sztuki dokonać Spartanowi Przemyśl. Ambicja ludzi pracujących w drugoligowych klubach nie wystarcza, bo brutalnie należy przyznać, że głównym czynnikiem jest pieniądz, a w zasadzie jego brak. Z drugiej strony nie można dziwić się, że brakuje sponsorów, skoro drużyna w sezonie odjedzie pięć meczów na swoim torze.
Drugoligowcy na nadmiar startów narzekać w przyszłym sezonie narzekać nie będą
Patrzę w terminarz i widzę, że w przypadku braku awansu ekipy z Rzeszowa do fazy play-off, jej ostatni mecz domowy w sezonie 2020 będzie miał miejsce… 11 czerwca. Kadłubowe rozgrywki nie pomagają. I nie jest powiedziane, że w drugiej lidze muszą jeździć gwiazdy światowego formatu, aby zainteresowanie kibiców było spore. Żużel jest na tyle pięknym i widowiskowym sportem, że obroni się sam w sobie. Wystarczy czterech jeźdźców o podobnej klasie i umiejętnościach pod taśmą, aby mogli stworzyć sześćdziesięciosekundowy spektakl. Fan speedwaya i tak przyjdzie na mecz swojej ukochanej drużyny, ale sponsor nie zdąży zagłębić się w ten sport, a już dostanie informację, że to ostatnie spotkanie w sezonie…
I nie chcę niczego stwierdzać, a jedynie zapytać – Czy powiększenie PGE Ekstraligi do dziesięciu drużyn oraz połączenie pierwszej i drugiej ligi to dobry czy zły pomysł? Ile jest argumentów za i przeciw? Mocniejsze kluby w starciu z „kopciuszkami” wcale nie muszą wystawiać pierwszego garnituru, a i zawodnicy nie muszą wówczas jechać za pełną stawkę. Czy dałoby radę znaleźć kompromis? Czy nie należałoby stworzyć kształt lig wedle panujących realiów?
Wszyscy chcielibyśmy trzech klas rozgrywkowych liczących osiem drużyn, ale każdego roku przerabiamy ten sam scenariusz. Teraz cieszymy się z powrotu Rzeszowa i liczymy na to samo w przypadku Piły i Krakowa. Ale boję się, że w momencie comebacku tych dwóch ośrodków, za chwilę inne podzielą ich los. Bo ostatni raz 24 zespoły na polskim podwórku wystartowały w jednym sezonie w 2011 roku (osiem w ekstralidze, osiem w pierwszej lidze, osiem w drugiej lidze z udziałem dwóch zagranicznych ekip – Lokomotivu Daugavpils oraz Kaskada Równe).
Liczba drużyn uczestniczących w rozgrywkach ligowych w XXI wieku:
2001 – 23 (E: 8, I: 8, II: 7)
2002 – 23 (E: 8, I: 8, II: 7)
2003 – 22 (E: 8, I: 8, II: 6)
2004 – 22 (E: 8, I: 8, II: 6), wliczając Speedway Lwów
2005 – 22 (E: 8, I: 8, II: 6), wliczając Speedway Daugavpils, SC Trofimov Równe
2006 – 24 (E: 8, I: 7, II: 9), wliczając Speedway Daugavpils, Ukraina Równe, SC Miszkolc
2007 – 23 (E: 8, I: 8, II: 7), wliczając Lokomotiv Daugavpils, Speedway Miszkolc, Marketa Praga
2008 – 22 (E: 8, I: 8, II: 6), wliczając Lokomotiv Daugavpils, Speedway Miszkolc, Speedway Równe
2009 – 23 (E: 8, I: 8, II: 7), wliczając Lokomotiv Daugavpils
2010 – 24 (E: 8, I: 8, II: 8), wliczając Lokomotiv Daugavpils, Speedway Miszkolc,
2011 – 24 (E: 8, I: 8, II: 8), wliczając Lokomotiv Daugavpils, Kaskad Równe
2012 – 22 (E: 10, I: 6, II: 6), wliczając Lokomotiv Daugavpils
2013 – 22 (E: 10, I: 7, II: 5), wliczając Lokomotiv Daugavpils
2014 – 22 (E: 8, I: 8, II: 6), wliczając Lokomotiv Daugavpils,
2015 – 20 (E: 8, I: 7, II: 5), wliczając Lokomotiv Daugavpils
2016 – 19 (E: 8, I: 11), wliczając Lokomotiv Daugavpils
2017 – 23 (E: 8, I: 8, II: 7), wliczając Lokomotiv Daugavpils
2018 – 23 (E: 8, I: 8, II: 7), wliczając Lokomotiv Daugavpils
2019 – 22 (E: 8, I: 7, II: 7), wliczając Lokomotiv Daugavpils
2020 – 22 (E: 8, I: 8, II: 6), wliczając Lokomotiv Daugavpils, MSC Wölfe Wittstock
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!