Przerwa międzysezonowa pozwala na to, aby przedstawić kibicom młodych zawodników, którzy opowiedzą między innymi o tym, co skłoniło ich do ścigania na żużlu. W siódmej odsłonie na pytania odpowiedział Przemysław Giera.
Dziewiętnastolatek jest wychowankiem rybnickiej drużyny. W przyszłym sezonie, wraz z Mateuszem Tudzieżem, czeka go ciężkie wyzwanie, jakim będą występy na torach najlepszej żużlowej ligi świata.
Wiktoria Sztuka, speedwaynews.pl: – Na początek pytanie, które jest nieodłącznym elementem tego, abyśmy mogli poznać dalszy etap Twojej kariery. Mowa tutaj o początkach przygody z czarnym sportem. Jak wyglądało to w Twoim przypadku?
Przemysław Giera, zawodnik PGG ROW Rybnik: – Moje początki zaczęły się już, gdy byłem mały. Miałem wtedy może 5 lat, gdy tata pierwszy raz zabrał mnie na żużel i od razu mi się to spodobało. Wtedy akurat też był nabór na miniżużel i męczyłem tatę, żebym mógł się zapisać, ale wymagało to własnego sprzętu, a my nie posiadaliśmy takich środków finansowych na motocykl. Gdy kończyłem 14 lat, zapisałem się do szkółki żużlowej i tak zacząłem swoją przygodę z żużlem.
– Kiedy i gdzie zdałeś egzamin na licencję „Ż”? Jak wyglądały Twoje przygotowania do tego dnia?
– To było w 2017 roku w lato, o ile się nie mylę, w Rybniku. To był dla mnie przełomowy i dość stresujący moment. Dwa dni przed licencją mieliśmy ostatni trening, by móc przygotować sprzęt jak najlepiej, aby nie było żadnego niepotrzebnego defektu. W dniu licencji nastawiałem się pozytywnie, choć tak jak już wspomniałem, czułem stres, ale praktyka poszła bez problemu. Później teoria to już była tylko formalność.
– Miałeś chwile, w których chciałeś się poddać i zapomnieć o czekającym na Ciebie w garażu sprzęcie?
– Miałem parę takich chwil, ale nie znam sportowca, który by takich chwil nie miał. Nie wolno się poddawać i trzeba dążyć do postawionych sobie celów, i marzeń.
– Często mówi się o tym, jak ciężko juniorom zdobyć dofinansowania na sprzęt, który zagwarantuje duże możliwości w jeździe. Pozyskanie sponsorów również nie należy do najłatwiejszych zadań. Jak zatem poradzić sobie z ewentualnym brakiem funduszy, czy osób skorych do współpracy?
– Powiem szczerze, że ciężkie pytanie. Moim zdaniem na początku kariery, kiedy dopiero zda się licencję, jest ciężko z pozyskaniem sponsorów czy dofinansowania, ale jak już się jeździ dwa lata, to jest trochę łatwiej, bo już jednak ludzie znają juniora. Nie zmienia to faktu, że pozyskanie sponsorów nie jest łatwe, bo sam mam z tym trochę problemów. A jak sobie z tym poradzić? Myślę, że jeździć, zdobywać wyniki, a z czasem będzie łatwiej. Jednakże, bardzo dużo mi pomaga klub, za co bardzo dziękuję.
– Czy czujesz ogromny stres, wiedząc, ilu kibiców zawiesi wzrok na tak młodego człowieka, jak Ty?
– Stres, ale ten taki pozytywny. Taka adrenalina. Daje mi to takiego „kopa”, bo wiem, że ci wszyscy kibice na mnie liczą i nie mogę ich zawieść.
– W nadchodzącym sezonie zasilisz wraz z Mateuszem Tudzieżem formację juniorską rybnickiego zespołu. Jak na razie wyglądają Twoje przygotowania do pierwszych startów w PGE Ekstralidze?
– Trenuję codziennie. Od poniedziałku do piątku sala gimnastyczna, piłka nożna, siłownia i squash, a w sobotę, gdy jest pogoda, to jak najwięcej czasu spędzam na motocrossie. W niedzielę robię swój trening, a w tygodniu staram się przynajmniej 3-4 razy dołożyć swoje ćwiczenia. Wiadomo, że jest też szkoła, więc nie zawsze jestem w stanie, ale robię co w mojej mocy.
– Łatwo jest połączyć treningi żużlowe z obowiązkami szkolnymi?
– Chodzę do technikum, więc na pewno nie jest łatwo to wszystko pogodzić, ale nauczyciele trochę mnie znają, wiedzą jaki sport uprawiam, więc idą mi na rękę w każdej sytuacji, za co bardzo dziękuję.
– Gdyby nie żużel, to czym byś chciał się zajmować?
– Myślę, że zostałbym dalej przy motocyklach, mechanice – to moja pasja. Ale wybrałem żużel i przy żużlu zostaję tak długo, jak będę w stanie.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!