Sezon 2012 dla częstochowskiego Włókniarza miał być przełamaniem. Zespół rok wcześniej zajął ostatnie miejsce w rundzie zasadniczej i o utrzymanie musiał rywalizować z tarnowską Unią.
Biało-zielonym udało się wygrać pierwszy mecz o siódme miejsce, ale w rewanżu w Tarnowie-Mościcach zostali oni rozbici i tym samym zajęli ostatnie, ósme miejsce. To sprawiło, że przyszło im odjechać jeszcze dwa mecze o to, by zapewnić sobie byt w najlepszej lidze świata. Dwumecz ze Startem Gniezno dla Włókniarza był istnym horrorem, bowiem w pierwszej stolicy Polski udało się wygrać 47:43, by w rewanżu na własnym torze ulec. Na szczęście dla „Lwów” – tylko dwoma oczkami, co dało im przedłużenie najwyższej klasy rozgrywkowej.
Zima przyniosła zmiany. Udało się zatrzymać Artioma i Grigorija Łagutów, na plecach których spoczął ciężar ciągnięcia wyniku. Pozostał także Daniel Nermark, a dodatkowo ściągnięto m.in. Grzegorza Zengotę, Kennetha Bjerre czy Chrisa Harrisa i Mirosława Jabłońskiego. Sezon układał się lepiej niż poprzedni, ale częstochowianie nadal kręcili się w dolnych rejonach tabeli. Przed ostatnim meczem wiedzieli, że bezpośrednie utrzymanie z ósmego miejsca da im tylko zwycięstwo nad Unią Leszno. Z kolei porażka „Byków” oznaczałaby, że ci nie pojadą w play-offach.
Mecz rozpoczął się lepiej dla Unii Leszno, ale gospodarze pokazywali, że nie zamierzają tak łatwo tego spotkania odpuścić. Niestety, w trzecim biegu dnia doszło do fatalnej kraksy z udziałem Damiana Balińskiego oraz Rafała Szombierskiego. Ikona leszczyńskiej Unii próbowała ścigać prowadzącego Grigorija Łagutę. Za plecami „Balona” dwoił się i troił Szombierski, który nękał swoimi atakami rywala, a rybniczanin z kolei musiał uważać na Troya Batchelora. Szombierski nie odpuszczał i na wyjściu z ostatniego wirażu przeprowadził decydujący atak na Balińskiego, lecz ten poszerzył tor jazdy. Obaj zawodnicy sczepili się motocyklami i z ogromnym impetem uderzyli w bandę. – Wyglądało to brzydko – krótko powiedział Robert Wardzała na antenie TVP Sport.
Szombierski opuścił tor na noszach i wiele wskazywało na to, że ten mecz się dla niego zakończył. Ale jednak nie! Rybniczanin zdecydował się na wyjazd na tor i w piątym biegu dnia przywiózł jeden punkt na Tobiaszu Musielaku, w dziesiątym kolejne oczko na Kamilu Adamczewskim, a w trzynastym biegu punkt na klubowym partnerze – Mirku Jabłońskim. Jarosław Dymek miał ciężki orzech przed biegami nominowanymi. O ile do piętnastego biegu pewniakami byli Daniel Nermark (12) oraz Grigorij Łaguta (8), o tyle do pary z Grzegorzem Zengotą (7) do czternastego – nie wiadomo. Wybrać Mirosława Jabłońskiego (3,2*,0,0) czy poobijanego Szombierskiego (1,1*,1,1)? Ostatecznie menadżer podjął decyzję – jedzie „Szumina”.
Wychowanek ROW-u Rybnik ustawił się na trzecim polu. Z pierwszego Zengota, z drugiego Piotr Pawlicki i z czwartego Baliński. –To bieg o olbrzymią stawkę – zaznaczał spiker zawodów. Zawodnicy przygotowywali się do startu, a w tle przygrywała melodia znana wszystkim fanom serialu „Stawka większa, niż życie”. Taśma w górze! Zengota wygrał start, a za jego plecami duet Baliński-Pawlicki. Szombierski popełnił błąd i zapowiadało się na remis, który dawałby wynik 43:40 po czternastu biegach. Szombierski jednak nie odpuszczał, dwoił się i troił, by przedzielić rywali i zrobił to, minął Pawlickiego na trzecim okrążeniu! Zaraz dobrał się do Balińskiego śmiałym atakiem przy krawężniku. Wypchnął rywala, który stracił rytm jazdy. Szombierski pilnował krawężnika, jakby jechał w tym wyścigu o coś więcej, niż dwa punkty z bonusem. Baliński próbował kontry, ale to nie miało znaczenia. Stadion w Częstochowie już szalał z radości, Szombierski machał ręką w geście triumfu, a Dospel Włókniarz wygrywał 5:1. W całym meczu zrobiło się 45:38, a to oznaczało, że gospodarze zapewniają sobie utrzymanie z ósmego miejsca w Enea Ekstralidze, zaś Unia Leszno kończy rundę zasadniczą na pierwszym miejscu pod kreską oznaczającą awans do play-off. – To sportowy odwet Szombierskiego na Balińskim, który pokazał mu, że to on dziś wygrywa i czyni to w sportowym stylu – skomentował Robert Wardzała.
Dla jednych sierpniowe spotkanie było końcem kolejnego sezonu. Dla innych promykiem nadziei, że we Włókniarzu znów nadejdą dobre czasy, a trzynastka będzie szczęśliwa…
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!