W piątkowe popołudnie prezes PGG ROW-u Rybnik spotkał się z kibicami w salce mieszczącej się w siedzibie klubu przy Gliwickiej 72 i odpowiadał na pytania fanów. Prócz spraw finansowych, czy też organizacyjnych, sternik ekstraligowego beniaminka został poproszony o wyjawienie kulisów odejścia Dana Bewleya.
Rudowłosy Brytyjczyk po dwóch sezonach spędzonych w „zielono – czarnych” barwach postanowił zamienić Górny na Dolny Śląsk i w sezonie 2020 będzie on występować w ekipie prowadzonej przez Dariusza Śledzia. Temat przenosin Bewleya do wrocławskiej Sparty był już dosyć głośny na samym początku poprzednich rozgrywek, gdy Brytyjczyk nie był jeszcze zgłoszony do żużlowej centrali jako zawodnik „Rekinów”, a kamery telewizyjne uchwyciły go podczas spotkania pomiędzy Betard Spartą a leszczyńską Unią. Obrazek przechadzającego się przez park maszyn byłego już zawodnika PGG ROW-u Rybnik w koszulce aktualnych drużynowych wicemistrzów Polski niejednego fana „zielono – czarnych” wprawiał w osłupienie. Oliwy do ognia dolewał fakt, iż Bewley korzystał z gościnności wrocławian i trenował na ich owalu, by w pełni powrócić do dyspozycji sprzed koszmarnej kontuzji, która zabrała Brytyjczykowi końcówkę sezonu 2018.
Na piątkowym spotkaniu prezes Mrozek został zapytany wprost, czy jego osoba w jakikolwiek sposób nie przyczyniła się do odejścia Bewleya z Rybnika. Odpowiedź sternika „zielono – czarnych” rzuciła całkowicie nowe światło na tą sprawę, odsłaniając niejako kulisy działań wewnątrz drużyny, która w sezonie 2019 awansowała do PGE Ekstraligi. – Największą wypadkową tego, iż dzisiaj w Rybniku nie ma Dana Bewleya, jest do tej pory niezrozumiały dla mnie konflikt na linii Piotr Żyto – Mark Courtney. Idiotyczne sytuacje, w których musiałem stawać po jednej bądź po drugiej stronie, a czasem pomiędzy. Ten stan rzeczy utrzymywał się praktycznie cały poprzedni sezon. Piotr robił treningi, na które Dan nie przyjeżdżał, bo „nie zdążył”, po czym Bewley zjawiał się na stadionie, próbował się rozkładać, lecz trener Żyto mu zabraniał. W pewnym momencie sezonu Piotr chciał postawić na Linusa Sundströma, prosiłem go jednak, by dać szansę młodemu Brytyjczykowi i to głównie za moją sprawą występował on w końcówce sezonu. Więc jeśli ktoś uważa, że to przeze mnie nie ma Bewleya w Rybniku, to gratulacje.
Kibice „Rekinów” na przestrzeni niespełna dwóch sezonów zdołali wręcz pokochać młodego Brytyjczyka. Bewley, gdy już wszedł w odpowiedni rytm, był w stanie jedną akcją poderwać publiczność i wprawić nawet największych malkontentów w zachwyt i podziw. W finałowym dwumeczu z Arged Malesa TŻ Ostrovią Ostrów Wielkopolski był niezwykle ważnym elementem zwycięskiej układanki, co należy docenić tym bardziej, iż rudowłosy zawodnik startował z pozycji doparowego, mając już na starcie, przynajmniej teoretycznie, gorszy układ pól startowych. Nie dziwi zatem fakt, iż chwilę po ogłoszeniu transferu Bewleya do wrocławskiej Sparty, wśród rybnickich kibiców zapanowała lekka konsternacja połączona z niezrozumieniem podjętej przez Brytyjczyka decyzji.
I w tej kwestii prezes Mrozek został poproszony o komentarz, gdyż pojawiały się takie głosy, iż rybnicki ośrodek w ogóle nie był zainteresowany zatrzymaniem Brytyjczyka na sezon 2020. – Relacja między klubem a Danem była wypadkową tego, co działo się na linii trener – mechanik. W październiku, przy okazji spotkania Polska – Reszta Świata, próbowałem przekonać Dana do startu w Rybniku, jednak widziałem w jego oczach, że jest już blisko drużyny z Wrocławia. Mark Courtney chyba nie do końca wierzył, że nie zostanie z nami Piotr Żyto, no i zrobił taki, a nie inny ruch. Chciał być pewnie bliżej domu jak i mieć przy sobie dwóch swoich zawodników (Courtney jest również opiekunem Maxa Fricke – dop. red.). W miejsce Dana mamy za to Roberta Lamberta, zawodnika, który moim zdaniem, jest na tej pozycji wzmocnieniem – zakończył temat prezes Mrozek, dementując jednocześnie brak jakichkolwiek rozmów z Danem Bewleyem.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!