Eksperci i działacze apelują, żeby w czasach kryzysu, który powoduje koronawirus, GKSŻ zrezygnowała z karania klubów. Taki ruch miałby być ulgą dla budżetów. Rzecz w tym, że centrala na przewinieniach klubów zarabia bardzo niewiele.
– Twierdzenie, że mamy wielkie wpływy z kar, które płacą kluby, to uparcie powtarzany przez wielu ludzi mit – mówi Piotr Szymański. Konkretnych liczb przewodniczący GKSŻ wprawdzie nie podaje, ale nie musi, bo wszystko można łatwo sprawdzić. Z wyliczeń polskizuzel.pl wynika, że wszystkie kluby I i II ligi w sezonie 2019 przelały na konto związku 48 tysięcy złotych. To daje średnio niewiele ponad trzy tysiące złotych na każdą drużynę. Takie oszczędności polskiego żużla raczej zatem nie uratują.
Dodajmy, że w zeszłym roku kary płaciło łącznie 11 klubów – cztery z pierwszej ligi i siedem ekip drugoligowych. Rekordzista przelał na konto związku 10 tysięcy złotych. Cała pierwsza liga zapłaciła 25 100 zł, a druga 22 900 zł. – Musimy pamiętać, że mamy sporo kar w zawieszeniu. To oznacza, że wiele klubów nie musi nam płacić, jeśli zostaną wyciągnięte wnioski z przewinień. I tak się w praktyce najczęściej dzieje – podkreśla Szymański.
Można zatem powiedzieć, że rezygnacja z kar nie uratuje polskiego żużla przed kryzysem. W GKSŻ mówią jednak, że postarają się pomóc działaczom w jak największym zakresie. Temu mają zresztą służyć konsultacje z działaczami pierwszej i drugiej ligi, które odbywają się od kilku tygodni.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!