Start sezonu żużlowego w tym roku bardzo się opóźnia. Postanowiliśmy umilić naszym czytelnikom czas oczekiwania na początek rozgrywek żużlowych, przypominając znakomite spotkania sprzed lat — zarówno z najnowszej historii Ekstraligi, jak i sprzed kilku, a nawet kilkunastu sezonów. W drugim odcinku serii prezentujemy spotkanie finałowe pomiędzy Unibaxem Toruń a Falubazem Zielona Góra z 2009 roku.
Wybór spotkania w obecnej sytuacji nie jest przypadkowy. Mowa bowiem o starciu, które miało miejsce 25 października 2009 roku. Według planu mecz miał się odbyć co prawda wcześniej, ale musimy pamiętać, że w ostatnich latach pogoda w październiku bywa dużo bardziej łaskawa niż jeszcze 11 lat temu i kto wie, czy i nam nie uda się dokończyć tegorocznych rozgrywek nieco później. Na pewno nic nie jest stracone. Wróćmy jednak na piękną, nową, a przede wszystkim deszczową Motoarenę…
To miało być wielkie święto żużla na nowym stadionie toruńskich „Aniołów”. Podopieczni Jana Ząbika przystępowali do finału jako obrońcy mistrzowskiego tytułu — sezon wcześniej, jeszcze na stadionie przy ulicy Broniewskiego, świętowali zdobycie złotego medalu. Ponadto zawodnicy Unibaxu byli też zwycięzcami rundy zasadniczej. Falubaz część właściwą sezonu zakończył na drugiej lokacie, z pięcioma punktami straty do torunian. Dzień wcześniej, w pierwszym spotkaniu finałowym w Zielonej Górze, Falubaz na zbudowanym niemal od podstaw z powodu wcześniejszych opadów torze, pokonał zespół Unibaxu 48:42. Było to piąte podejście do rozegrania finałowego starcia — poprzednie próby storpedował deszcz.
Opinie przed rozstrzygającym starciem były różne. 6 punktów wydawało się dość bezpieczną przewagą, ale jednocześnie zupełnie realną do odrobienia. Podczas rundy zasadniczej torunianie na własnym obiekcie nie dali większych szans Falubazowi (Falubaz z kolei rozjechał Unibax), jednak przed finałowym meczem nad miastem Kopernika przeszła ulewa, która pozbawiła „Anioły” atutu domowego toru. Nic więc dziwnego, że lepiej wieczór rozpoczęli zielonogórzanie, wygrywając dwie pierwsze gonitwy, co w dwumeczu dało prowadzenie już dziesięcioma „oczkami”.
Motoarena podczas finałowego meczu (slajd: TVP Sport)
Gospodarze zaczęli odrabiać straty w czwartym wyścigu wieczoru, kiedy zwycięstwo zanotował Chris Holder. Punkt ze strony Darcy'ego Warda pozwolił na zmniejszenie strat, ale nadal w bardzo dobrej sytuacji byli przyjezdni. Okazję do kolejnego biegowego zwycięstwa torunianie mieli wyścig później, ale osamotniony po wykluczeniu Nielsa Kristiana Iversena Rafał Dobrucki zdołał pokonać rywali. Sytuacja niespodziewanie skomplikowała się po szóstym biegu. Wspomniany Holder nie dał rady parze zielonogórzan i podopieczni Piotra Żyto powiększyli swoją przewagę.
Unibax robił wszystko, aby niwelować straty, ale gdy udało im się zbliżyć do gości, zostali z powrotem stłamszeni przez Protasiewicza i Lindgrena. Falubaz miał 8 punktów przewagi w rewanżowym starciu i aż 14 „oczek” w dwumeczu, ale „Anioły” walczyły do samego końca. Ryan Sullivan i Adrian Miedziński pokonali podwójnie Grzegorza Walaska i strata wróciła do poprzedniego rozmiaru, jednak w następnych wyścigach kolejne okrążenia uciekały, a obrona mistrzowskiego tytułu oddalała się. Aby zachować matematyczne szanse na złoty medal, gospodarze musieli wygrać w jakimkolwiek stosunku 13. wyścig. Fredrikowi Lindgrenowi udało się przedzielić parę gospodarzy i uratować prowadzenie zielonogórzan przed decydującymi gonitwami, jednak Unibax nadal pozostawał w walce o tytuł.
Kibice na skąpanej w strugach rzęsistego deszczu Motoarenie nadal wierzyli w triumf swoich ulubieńców, ale na to istniała tylko jedna recepta: dwa podwójne zwycięstwa w wyścigach nominowanych. W 14. wyścigu kapitalnie ruszył Miedziński, lecz w podążającego za nim Rafała Dobruckiego uderzył Wiesław Jaguś, co zakończyło się niebezpiecznie wyglądającym upadkiem torunianina. Wieloletni zawodnik Unibaxu wstał z toru, ale ku zaskoczeniu śledzących tamto spotkanie arbiter wykluczył z powtórki Dobruckiego. Ta decyzja miała wywołać po meczu wiele dyskusji i kontrowersji, ale w tamtym momencie cała sytuacja zeszła na dalszy plan i nie miała już żadnego znaczenia. W toruńskich sercach nadal tliła się nadzieja.
Werdykt arbitra w 14. wyścigu (slajd: TVP Sport)
– Toruń miał ósmego zawodnika na wieżyczce sędziowskiej – mówił po spotkaniu Grzegorz Walasek, który po raz kolejny w karierze nie ugryzł się w język. Kto wie, jak potoczyłyby się dalsze losy finału, gdyby nie błąd Adriana Miedzińskiego w drugim podejściu do 14. biegu… Jaguś gonił Iversena i być może minąłby Duńczyka, ale prowadzący Miedziński nie opanował motocykla podczas drugiego okrążenia i upadł, a w niego wpadli pozostali zawodnicy. W ułamku sekundy Motoarena zamarła. Na tor wyjechała karetka. Po chwili wszyscy zdali sobie sprawę z tego, jaki jest werdykt — Falubaz Zielona Góra Drużynowym Mistrzem Polski! Sędzia Terlecki zdecydował się na zakończenie spotkania i zaliczył wynik po 13. wyścigach. Końcowy rezultat „finału na wodzie” to 38:40 dla ekipy spod znaku Myszki Miki, która w dwumeczu pokonała Unibax 88:80.
Falubaz zdobył tym sposobem piąty mistrzowski tytuł w historii klubu. Dla torunian było to z kolei piąte srebro krajowego czempionatu. Architektami sukcesu drużyny z grodu Bachusa byli przede wszystkim Lindgren i Protasiewicz, którzy jako jedyni pokonali lidera gospodarzy, Chrisa Holdera. Obydwaj zdobyli 8 punktów, po 7 dołożyli Iversen i Dobrucki. Bardzo ważny w kontekście walki o złoto okazał się być też występ Grzegorza Zengoty w pierwszym meczu, kiedy 21-letni wówczas zielonogórzanin wywalczył aż 13 punktów. Po stronie Unibaxu oprócz Holdera (10) dobrze spisywał się inny Australijczyk, Ryan Sullivan (12 w pięciu wyścigach). To dzięki postawie tej dwójki Unibax do ostatnich biegów miał iluzoryczne szanse na złoto.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!