Jednym z zawodników, który teoretycznie nie musi się martwić o swoją przyszłość w polskiej lidze, jest aktualny mistrz Europy – Mikkel Michelsen. Duńczyk zdradza kulisy podjętych ostatnio decyzji.
Miniony sezon był dla Mikkela Michelsena bardzo udany. Zaliczył on świetny sezon w PGE Ekstralidze, za który otrzymał w plebiscycie Tygodnika Żużlowego nagrodę „Objawienie sezonu”. Był głównym ojcem utrzymania się Speed Car Motoru Lublin w najwyższej klasie rozgrywkowej, a ponadto dorzucił do tego jeszcze tytuł indywidualnego mistrza Europy. W listopadzie podpisał nowy, roczny kontrakt. 18 lutego poinformowano jednak, że jeździec z kraju Hamleta zadeklarował pozostanie w lubelskim klubie również na sezon 2021!
– Rozmawialiśmy o tym, negocjując umowę na ten sezon, ale powiedziałem wtedy, że nie jestem zawodnikiem, który podpisuje kontrakty na dwa lata. Przez zimę jednak wiele o tym myślałem. Skontaktowałem się zatem z Jakubem (Kępą – dop. red.) i przekazałem mu, że jednak zmieniłem zdanie. On zapytał, co mam na myśli. Odpowiedziałem, że w sumie mogę przedłużyć kontrakt o kolejny sezon. To było coś, czego klub ode mnie oczekiwał, odkąd usiedliśmy do pierwszych rozmów. Wychodzi na to, że też tego chciałem, ale wtedy sobie nie zdawałem sobie z tego sprawy – mówi żużlowiec w magazynie Eleven Call Live.
Wielokrotnie na łamach naszego portalu, ale także i w innych mediach pisano, jak wspaniałych kibiców ma lubelski Motor. O ich fenomenie można byłoby napisać książkę, a w samych superlatywach wypowiada się na ich temat także Michelsen. – Stadion pełen żużlowych fanatyków, którzy tak kochają speedway, że jest to wręcz niewyobrażalne. Jazda przed taką publicznością to marzenie każdego zawodnika. Nie ukrywam, że w głównej mierze przez kibiców postanowiłem podpisać kontrakt. Nie mogę nie wspomnieć o świetnym zarządzie oraz drużynie, z którą świetnie się dogadujemy i bawimy.
Motor jest dla Michelsena piątym klubem w krótkiej karierze na polskich torach. Przez dwa sezony startował on w barwach: Unii Leszno (2013–14) oraz Unii Tarnów (2016–17), a przez rok w Ostrovii Ostrów Wielkopolski (2015) i Wybrzeżu Gdańsk (2018). Wszystko wskazuje więc na to, że jeśli „Koziołki” utrzymają się w PGE Ekstralidze, to spędzi on tam dłużej, niż dwa lata. – Lublin to fajne miasto, w którym czuję się bardzo dobrze. Logistyka jest trochę skomplikowana, ale mając na uwadze publiczność, to nie przejmuję się tymi czterogodzinnymi podróżami z Rybnika.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!