Julia Chomska wyszła naprzeciw potrzebom żużlowcom i zaoferowała darmowe wsparcie psychologiczne na czas pandemii. Porozmawiałam z nią o tym, jakie problemy mają zawodnicy i działacze oraz o tym, jak brak kibiców wpłynie na formę zawodników.
Rozmowa została przeprowadzona 30 kwietnia.
Karolina Szpringer (speedwaynews.pl): – Czy zawodnicy chętnie korzystają z bezpłatnego wsparcia psychologa w czasie pandemii?
Julia Chomska (psycholog sportu): – Owszem. Od samego początku byłam mile zaskoczona, że pojawiały się pytania, nie tylko ze strony zawodników, ale także ich teamów, mechaników i rodziców. Zgłaszali się do mnie również byli zawodnicy, którzy mają problem z tym, jak sobie ułożyć życie po zakończeniu kariery sportowej. Odzew był i jest nadal. Założyłam sobie, że ta akcja będzie trwała do rozpoczęcia sezonu. Myślę, że w obliczu tej kwarantanny, która czeka zawodników, to będzie czas, w którym warto z tego korzystać.
– Z jakimi problemami się najczęściej borykają zawodnicy?
– Jednym z najczęstszych problemów było to, że zawodnicy nie wiedzieli, jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości, gdy zakończyli już przygotowania do sezonu i za chwilę mieli wyjeżdżać na tor, a nagle zostało to odcięte i zawodnik musiał się przygotowywać się jeszcze raz. Bardzo często od zawodników słyszałam zwrot mówiący, że mają poczucie, że do sezonu przygotowują się drugi bądź trzeci raz tego samego roku. Obciążenie psychofizyczne było bardzo duże.
Oprócz tego pojawiają się frustracje. Dotyczyły one również aspektów finansowych. To też jest bardzo ważny element w funkcjonowaniu człowieka, bez względu na to, czy jest się żużlowcem, czy nie. Zdarzały się pytania o trening mentalny, co bardzo mnie cieszy. Byłam pytana o to, jak się skoncentrować, jak radzić sobie ze stresem. Teraz już więcej wiemy, jak ten sezon będzie wyglądał. I w tym czasie pojawiają się pytania, jak się naładować adrenaliną przed meczem, kiedy nie ma kibiców, jak sobie poradzić, jak zbudować swoją pewność siebie, mając obok siebie tylko jednego mechanika. Jest dużo obaw i niepewności. A sytuacje niepewne w naszej głowie tworzą największe spustoszenie. Tę niepewność często tonujemy i racjonalizujemy, żeby nie przeszkodziła w momencie gotowości startowej. Staramy się oswoić głowę z nową sytuacją i uspokoić. Każdy w tej sytuacji jest po raz pierwszy i każdemu było się bardzo trudno odnaleźć.
– Czy opóźnienie sezonu wpłynie na formę, kondycję zawodników? Jak żużlowcy odnajdą się na stadionie bez kibiców?
– Brak kibiców na pewno wpłynie na zawodników. W psychologii to zjawisko nazywa się efektem audytorium (wpływ obecności innych działa na poziom wykonania danej czynności – dop. red.). W przypadku żużlowców, którzy dopiero zaczynają karierę, publiczność może przeszkadzać, ale bardzo szybko zawodnicy przyzwyczajają się do tłumu na trybunach i tak naprawdę wszyscy, którzy już są trochę objeżdżeni, doceniają siłę, jaką czerpią z dopingu z trybun. Pamiętajmy, że do tej pory bez publiczności jeździło się na treningach, bądź innych zamkniętych formach test-meczu. Zawodnicy sami często machali ręką i mówili, że mogli żonglować w silnikach, ustawieniach (co nie zawsze daje najwyższe wyniki), a teraz w takich samych warunkach będą jechali mecz, na którym nie ma taryfy ulgowej. Budowanie gotowości startowej będzie trudne.
Działamy w bardzo okrojonym składzie szkoleniowym. Zauważmy, że w parku maszyn będzie tylko trener i kierownik drużyny, z którymi kontakt również będzie ograniczony. Jest to zupełnie inna rzeczywistość niż dotychczas. Z psychologicznego punktu widzenia obawiam się o zdrowie zawodników. Trochę mi się to kojarzy z pierwotnym podejściem, czyli działamy w teamie, w którym jest jeden mechanik, zawodnik i trener, który stoi gdzieś tam z boku. Nie wydaje mi się, żeby to wyglądało jak sport profesjonalny. Wiem, że władze PGE Ekstraligi zrobiły naprawdę dużo, aby ten sezon ruszył. Niemniej ta rzeczywistość, z którą przyjdzie nam się zmierzyć, jest zupełnie inna niż dotychczas. Przede wszystkim obawiam się o pobudzenie zawodników i tego, jak to będzie wyglądało. Myślę, że możemy spodziewać się wielu taśm, bo koncentracja będzie obniżona, a skupienie się, które jest wymagane, będzie bardzo trudne. Pamiętajmy, że treningi będą się odbywały tylko przez dwa tygodnie, czyli zawodnicy praktycznie z marszu będą musieli wsiąść na motocykl i odjechać mecz. Stres będzie bardzo wysoki.
– Wspomniała Pani, że mechanicy i trenerzy również zgłaszali się po pomoc. Jak na nich wpływa ta cała sytuacja?
– Przede wszystkim czują dużą niemoc. Każdy by chciał działać, ale nie może. Wszelkie zasady, warunki pracy są dopiero ustalane. Te rozmowy cały czas trwają. W tym przypadku musimy się liczyć z dużą zmianą przyzwyczajeń i nawyków. Kiedy sezon miał ruszyć, my nadal byliśmy zamknięci w domach. To wpływało na ich głowę. Nie byli przyzwyczajeni do spędzania tak dużo czasu w domach, szczególnie że była piękna pogoda, która pozwalała na to, aby rozgrywać sparingi, treningi czy mecze ligowe. Było bardzo dużo obaw o to, jak się sformatują składy, na jakich zasadach pojadą. Ta sytuacja sprawiła, że zrobiliśmy krok wstecz. Negocjacje bywają stresujące. Zawodnicy już raz negocjowali z klubami jesienią i zimą, a teraz to muszą powtórzyć raz jeszcze, czyli wrócili do punktu wyjścia. Poziom stresu i nerwów znów jest podwyższony. Da się to odczuć.
– Czy brak bliskiego kontaktu zawodników ze sobą, mniejsza liczba osób w parku maszyn, skupienie się na reżimie sanitarnym i ogólna „nerwówka” wpłynie na atmosferę w drużynie i na obniżenie wyników zespołu?
– Nie jest to jednoznaczne. Współpraca jeden na jeden (mechanik – zawodnik) na szczęście dotyka każdego. Nie jest tak, że na przykład juniorzy mają jednego mechanika, a seniorzy dwóch. To byłoby niekorzystne i niesprawiedliwe. Podejrzewam, że to będzie największym utrudnieniem dla zawodników. Zresztą oni mówią o tym głośno, bo są przyzwyczajeni do swoich teamów, które często są większe – dwóch mechaników i u niektórych menadżer. W takim przypadku każdy miał swoje zadanie i to było rozdzielone. Teraz odpowiedzialność jest większa. Współpraca była dość zacieśniona przez kupę lat. Myślę, że to się może odbić na wynikach.
Liczę na to, że współdziałania w całych klubach będą na tyle nasilone, że koniec końców wyjdzie to na plus i będzie czuć team spirit. Jednak nie wiemy jeszcze, czy będzie można np. robić odprawy między biegami, a to jest duża część team buildingu. I władze, i kluby zastanawiają się, jak będzie można to ugryźć. Nie wiemy nic i myślę, że dużo zasad wyjdzie w praniu. W tej sytuacji trzeba mieć otwartą głowę i trochę się poddać temu, co się dzieje, bo walka z wiatrakami tak naprawdę nic nie da. Każdemu powtarzam, iż trzeba się cieszyć, że ten sezon w Polsce ruszy, bo jak na razie inne federacje nie mają takich planów.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!