Stefanie Jensen zapisała się w historii światowego speedwaya jako członkini żeńskiego teamu w lidze duńskiej – EMS Esbjerg Girls Power. Między innymi o tym projekcie oraz o występach w Polsce opowiedziała naszemu korespondentowi.
Jensen od małego miała styczność ze speedwayem. Wcześniej jej ojciec pomagał trzykrotnemu indywidualnemu mistrzowi świata – Ole Olsenowi. Jej kariera rozpoczęła się od ścigania na motorkach o pojemności 50cc i od najmłodszych lat wygrywała turnieje – drużynowe, a także indywidualne. Co może powiedzieć o swojej karierze i jak wspomina występy w Polsce?
Konrad Cinkowski (speedwaynews.pl): Zaczniemy od standardowego pytania. Skąd u ciebie zainteresowanie żużlem i chęć spróbowania swoich sił w tym sporcie?
Stefanie Jensen: Miałam zaledwie cztery lata, kiedy zaczęłam jeździć na żużlu. Ze sportem jestem w sumie jednak związana od urodzenia, ponieważ wcześniej mój tata był mechanikiem jednego z żużlowców. Nic więc dziwnego, że zaczęłam interesować się bardzo szybko rowerem, a później motocyklem z silnikiem. Pierwszy motocykl dostałam na święta, tuż po ukończeniu czterech lat. Później dorastałam na torze w Vojens.
– Jak zareagowała rodzina na wieść, że chcesz się ścigać na motocyklach bez hamulców?
– Moja rodzina cieszyła się. Mieliśmy wiele wspaniałych weekendów, gdy podróżowaliśmy na zawody czy biwakowaliśmy na żużlu z innymi rodzicami dzieci, które się ścigały. Dopóki nie zrobiłam się starsza i nie zaczęłam „rozbijać się” na osiemdziesiątce, to rodzice próbowali namówić mnie, abym robiła coś innego. Pokazali mi wyścigi gokartów, jazdę konną, ale nic nie odrywało mnie od motoru żużlowego. To było to, co chciałam robić
– Pamiętasz swoje pierwsze zawody w roli fana, ale i w roli już zawodniczki?
– To, co najbardziej pamiętam z czasów dziecięcego ścigania, to jak wygrałam pierwszy raz zawody 2. Dywizji na 50cc z moim zespołem. Potem chodziłam na zawody Grand Prix w Vojens i wisiałam na płocie, aby przybić piątkę z Gregiem Hancockiem, Billy Hamillem czy Tony Rickardssonem.
Stefanie Jensen na swoim pierwszym motocyklu (fot. archiwum zawodniczki)
– Minęło kilka lat, odkąd zakończyłaś swoją karierę. Czy nadal interesujesz się żużlem czy to jest już dla Ciebie zamknięty rozdział?
– Nadal jestem bardzo zainteresowana i większość swojego czasu spędzam na żużlu i jestem pewna, że tak będzie. Uwielbiam ten sport, a ponadto w 2006 roku zaczęłam się spotykać z moim aktualnym partnerem – René Bachem, z którym mamy wspólny dom i małą córeczkę. Wciąż też dzięki temu przyjeżdżam do Polski kilka razy w roku, aby oglądać jego występy, które bardzo mi się podobają.
– Jak z perspektywy czasu oceniasz swoją karierę?
– Doświadczenie z żużla jest bardzo dużą częścią mnie i miało duży wpływ na to, kim jestem. Wszystkie lata wspominam jako bardzo dobry czas w moim życiu i naprawdę mi się to podobało.
– Co uważasz za swoje największe osiągnięcia?
– Dla mnie najważniejsze były regularne starty, a także możliwość występów w Polsce czy na Ukrainie. Jestem z tego bardzo dumna.
– Zmagałaś się kiedykolwiek z negatywnym podejściem lub hejtem?
– Prawdopodobnie tak, ale teraz już tego nie pamiętam.
– Miałaś okazję ścigać się w teamie EMS Esbjerg Girls Power. Jak wspominasz ten czas?
– Fajnie było powiedzieć, że mamy typowo kobiecy zespół. Esbjerg, jako klub bardzo nam wtedy pomagało i to było bardzo miłe. Pozostałe lata startów również bardzo mi się podobały.
– Gościłaś także w Polsce. Jeśli mnie pamięć i wiedza nie myli to w Tarnowie, Ostrowie Wielkopolskim i Opolu. Co możesz powiedzieć o pobytach w naszym kraju?
– To było dla mnie największe doświadczenie. Rozmawiamy o tym regularnie, szczególnie o zawodach w Ostrowie, gdy w tym samym miejscu przebywali m.in. Leigh Adams czy Jason Crump. Kiedy byłam młodsza, mój pokój był pokryty ich plakatami, a teraz miałam okazję ich poznać. Spełnienie marzeń.
– Który z tych torów podobał ci się najbardziej?
– Polubiłam Tarnów, ale Opole było moim ulubionym torem.
– Kobiety nie mają za dużych szans w tej dyscyplinie. Uważasz, że można coś zmienić, aby było wam łatwiej?
– Wydaje mi się, że będzie naprawdę trudno, aby cokolwiek ułatwić dziewczętom czy kobieto w tym sporcie. Gdyby bardziej „normalne” było widywanie kobiet w żużlu i więcej, niż tylko kilku na świecie to ludzie bardziej by się przyzwyczaili i co za tym idzie, by im pomagali. A tak, wiele mężczyzn nie chce też przegrać z kobietą. I to we wszystkich sportach.
– Rozmawiając z twoimi koleżankami, czy to obecnie jeżdżącymi, czy przed laty poruszam wątek przyszłości damskiego speedwaya. Szans na rozgrywki ligowe czy zmagania al'a Speedway Grand Prix nie ma, wobec czego jak ty widzisz przyszłość kobiecego żużla?
– Mam nadzieję, że któregoś dnia kobieta dotrze do Grand Prix! Ale na razie myślę, że masz rację i nie widzę szans utworzenia ligi tylko dla kobiet. Uważam, że powinno być więcej dziewcząt w tym sporcie tak jak chłopaków. Lubiłam jeździć w tej samej drużynie co chłopcy i wiem, że większość z nich widziała we mnie również… chłopca. Dopóki się nie zestarzałam i nie zaczęłam wyglądać jak kobieta (śmiech – dop. red.). Może indywidualne zmagania dla kobiet byłyby fajne, ale uruchomienie takich zmagań zajęłoby chyba kilka lat…
– W niektórych krajach kobiety są lepiej traktowane, chociażby na przykład w Danii. Są kraje, gdzie są one traktowane jak „piąte koło u wozu”. Dlaczego twoim zdaniem tak jest?
– Wiesz co, wydaje mi się, że jest to kwestia przyzwyczajenia. U nas kilka lat przed nami ścigały się tylko dwie dziewczyny, a później było ich znacznie więcej, więc wszyscy się przyzwyczaili, że kobiety też się ścigają.
– Jeśli miałabyś kolejną szansę wyboru, zdecydowałabyś się na ściganie na żużlu?
– Tak! Nie wyobrażam sobie życia bez żużla.
– Bardzo dziękuję za rozmowę. Czy chciałabyś coś dodać na koniec od siebie?
– Również dziękuję i pozdrawiam.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!