Kolejną naszą bohaterką w cyklu „Kobiecy pierwiastek speedwaya” jest młoda Brytyjka – Francesca Wright, która speedway traktuje bardziej jako hobby i amatorskie ściganie w lewo.
Nasza dzisiejsza rozmówczyni na co dzień ściga się w rozgrywkach Midland Southern Development League, gdzie związana jest z zespołem Weymouth Wildcats. Sport żużlowy uprawia także siostra Franceski – Hannah Kirtley-Paine.
Konrad Cinkowski (speedwaynews.pl): – Rozpoczniemy najbardziej banalnym pytaniem. Dlaczego zdecydowałaś się na uprawianie takiego sportu?
Francesca Wright: – Właściwie to zaczęło się wszystko od mojej siostry. Od dzieciństwa jeździmy na motocyklach, ale obie traktowałyśmy to treningowo. Kiedy byłyśmy małe, oglądałyśmy mecz „Pszczół” z Coventry, ale nikt nie wyobrażał sobie wtedy, że wsiądziemy na motor żużlowy. Dopiero, gdy Hannah z przyjacielem udali się na dzień treningowy w Scunthorpe (ja mieszkałam wtedy w Niemczech), stało się to dla nas… najlepszą opcją. Zadzwoniła do mnie natychmiast i powiedziała, że muzę tego spróbować, kiedy tylko wrócę do domu. Tak też zrobiłam, a potem nasz tata zmontował dwa motocykle i zaczęła się nasza historia.
– Jak zareagowała rodzina, najbliżsi i przyjaciele na to, że chcesz się ścigać na żużlu?
– Zawsze miałam niewiarygodne szczęście, że mam niesamowite wsparcie rodziców. Mój tata jest mechanikiem, trenerem i kierowcą, a mama największym kibicem. Kiedy ogłosiłam, że będę ścigała się w Midland Southern Development Leagu,e to cała rodzina była ze mnie dumna. Bez nich z pewnością nie zaszłabym tak daleko.
– Wspomniałaś o swojej siostrze. O niej jednak w internecie niewiele można znaleźć.
– Ona głównie uprawia ten sport treningowo, nie ściga się. Można powiedzieć, że jest moim takim… konkurencyjnym bliźniakiem.
– Miałyście kiedyś styczność z negatywnymi opiniami, że uprawiacie żużel?
– Przez te lata było kilku… „trolli” (śmiech), ale tak jak mówiłam – zignorowałam ich. Nie jeżdżę dla nich, ponieważ jestem dorosła i jazda ma sprawiać mi radość, a ja nie chcę, aby ich opinia na mnie wpływała.
– Możesz pochwalić się jakimiś sukcesami?
– Jestem jedną z dwóch kobiet, które ścigają się w British Midland oraz British Southern Development League. Ścigam się dla Weymouth Wildcats i w tym roku jeździłabym jako kapitan swojego zespołu, ale przez COVID-19 wszystko zostało przełożone. Przez te wszystkie lata ścigałam się także w licznych amatorskich turniejach, na których odniosłam kilka sukcesów.
– A jakie cele wyznaczyłaś sobie na ten sezon?
– W tej chwili moim celem jest oczywiście powrót na tor. Chociaż nie jestem pewna, czy tak się stanie w tym sezonie. Jeśli się uda, to zrobię wszystko, aby poprawić swoją średnią z ubiegłego sezonu i sięgnąć po pierwszą wygraną w lidze.
– Rozmawiając z twoimi koleżankami z torów, pytam je o ich zdanie na rozgrywki kobiet, czy to ligowe, czy indywidualne. Jak ty widzisz szanse na takie zmagania?
– Szczerze mówiąc, to nie zgadzam się z ideą ligi kobiet. Kobiety, które ścigają się, wielokrotnie udowadniały, że nie mamy problemu z jazdą, ściganiem się z mężczyznami, więc nie widzę tak naprawdę powodu, aby nas dzielić. Głównym wyzwaniem jest na razie przyciągnięcie większej liczby kobiet do tego sportu i utrzymanie ich.
– Gdzieś się „utarło”, że kobiety nie mają szans na sukces w żużlu, choć np. Sabrina Bøgh udowodniła w 2001 roku, że nie warto na starcie skreślać kobiety.
– Faktycznie, to może być trudne, ale sądzę, że jeśli udowodnisz, że jesteś chętna i oddana, tym więcej pojawi się możliwości dla kobiet. Jednym z głównych problemów, które widzę jest to, że chociaż mamy wiele kobiet chętnych do spróbowania żużla, to niewiele z nich faktycznie się tego trzyma, nie ma takiego wsparcia w roli rodziny czy teamu, co sprawia, że nie jest w stanie tego kontynuować.
– Kobiety uprawiające sport żużlowy w niektórych krajach są lepiej traktowane, a w innych nieco gorzej. Z czego to może wynikać twoim zdaniem?
– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, ponieważ nigdy nie było mi dane jechać poza Wielką Brytanią. Myślę, że w każdym sporcie znajdziesz ludzi, którzy wspierają, ale także i takich z negatywnym, czy wręcz agresywnym nastawieniem. Ja tego typu osoby staram się ignorować, by nie pozwolić, aby wpłynęło, to na mnie czy też na moją jazdę. Mam nadzieję, że widząc tutaj więcej kobiet uprawiających żużel, bo jestem ja, ale i Rachel Hellowell, sprawimy, że wyścigi będą „bardziej normalne”, ale i że zachęcimy więcej kobiet do „czarnego sportu”.
– Powoli zbliżamy się do końca naszej rozmowy. Powiedz mi, kto jest twoim sportowym wzorem?
– Moimi ulubionymi zawodnikami są: Greg Hancock, Emil Sajfutdinow i jeden z waszych reprezentantów.
– O proszę! Domyślam się, o kogo może chodzić. Mistrz świata?
– Dokładnie, Bartosz Zmarzlik.
– Jak radzisz sobie obecnie w czasach pandemii i czym zajmujesz się, poza treningami?
– Oglądam dużo telewizji, a mój mąż nauczył mnie grać na… PlayStation 4 (śmiech). Staram się dużo ćwiczyć, aby utrzymywać formę.
– Dziękuję za interesujący wywiad.
– Dziękuję za rozmowę i pozdrawiam czytelników waszego serwisu.
źródło: inf. własna, foto: archiwum zawodniczki
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!