Zawodnicy Zdunek Wybrzeża Gdańsk w trzecim domowym meczu przynieśli miejscowym kibicom sporo radości. Zespół znad morza pokazał w końcu na własnym torze, że potrafi się ścigać. Trochę lepszą dyspozycję pokazał także Kacper Gomólski, który ostatnio ma spore problemy z jazdą.
Słynny „Ginger” wraz Krystianem Pieszczkiem stanął pod taśmą w pierwszym biegu nominowanym. Gomólski przekroczył linię mety jako przedostatni, a Pieszczek dorzucił cenne trzy punkty do dorobku drużyny, po raz kolejny pokazując, że jest w fenomenalnej dyspozycji. – Wiadomo, że Krystian w tym roku jest naprawdę szybki i chociaż mógłbym powiedzieć, że w miarę walczyłem jak równy z równym i jedziemy po zwycięstwo – przyznał na antenie nSport+ Kacper Gomólski.
Zawodnik już od pierwszego meczu z Unią Tarnów nie pokazał się z najlepszej strony. Swoją słabą postawę utrzymywał także przez kolejne spotkania. – Ostatnio jakby, od początku sezonu w ogóle mi nie idzie, więc każdy dobry bieg mnie cieszy. […] Jeszcze widać błędy moje i mam nadzieję, że po prostu je wyeliminuję.
W czym jednak leży problem tego, że Gomólski nadal zawodzi? – Od początku sezonu nie czuję się w ogóle szybki. Dzisiaj można powiedzieć, że trochę tej szybkości było. […] Gdzieś tam za bardzo kontruję motocykl tak, jak właśnie było w tym czternastym biegu, że ja po prostu wiedziałem, że Rohan tam wskoczy. Myślałem, że po prostu przymknie gaz, ale przeleciał koło mnie. Mogłem zrobić tylko tyle.
Pierwszy domowy triumf i sześć zdobytych punktów może choć trochę satysfakcjonować zawodnika. – Myślę, że jakiś mały uśmiech będzie, ale jeszcze dużo pracy przede mną, bo sześć punktów w czterech biegach, to nie jest szczyt moich marzeń i tego, co zakładałem sobie przed sezonem – dodał na zakończenie.
źródło: nSport+
Oferta na eWinner 1. ligę dostępna tutaj -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!